36

220 16 1
                                    

Nagle usłyszałam ciszę. W sensie odzyskałam świadomość i dalej udając martwą nasłuchiwałam odgłosów walki. I wtedy ucichło.

To teraz albo ogłuchłam, albo mamy pertraktacje.

Kiedy otworzyłam oczy pojawiła się jeszcze trzecia możliwość.

W stronę walczących zbiegła z pagórka wilczyca z zachodu. Nie miała jednej łapy, z kikuta tryskała krew, było widać też kość...

Żygłam. Wymiotowałam tak długo, że odniosłam wrażenie, że pozbyłam się jelit, wątroby i ogólnie flaków...

Tuż za nią zauważyłam Dahę. Nie był specjalnie ranny (albo niedowidzę). Wbiegli szybko między dwa walczące klany. Zbierając się w sobie (dosłownie), przełknęłam obiad, uniosłam dumnie głowę, a raczej pysk, po czym ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę przyjaciela.

- Co się stało? - zapytałam szybko czarnego starając się nie patrzeć na nogę, której już nie ma tamta wilczyca.

- Północ olała wszelkie pakty, musimy uciekać. - patrzyłam na Dahę jak na wariata - Będą tu za... o teraz.

Wskazał na pagórki z których zbiegali. Była na nim cała horda wilków. Uzbrojone w pazury i zęby czekały na znak.

- Połączymy siły! - Daha skorzystał z okazji zaraz rozpoczynając rozmowę z przywodcami obok. - Jeśli będziemy walczyć każdy z każdym wszyscy zginiemy. Połączymy siły.

- Nie mogę się spierać z tym Guard. - powiedział przywódca wschodu.

- Nie mam ci tego za złe. - odpowiedział drugi najważniejszy wilk.

- Dobrze. Przerwać walki!

- Przerwać walki!

Już wcześniej nikt nie walczył, jednak teraz było to oczywiste.

- Wszyscy razem! Zachód i wschód! Do atakuuuuu! - zawołał ten Guard.

- Do atakuuuuuu! - odpowiedział wschód.

Wszyscy ruszyli na klan północy, który zsypał się zaraz po tym z góry. W ruch poszły pazury i kły. Chciałam uciec. To nie moja wojna. Jestem tutaj przypadkiem. A może nie? Może ugryzienie przez psa ugryzionego przez lisa to znak? Znak, że mam stanąć do walki. To nie jest zbieg okoliczności.

Zaskoczona takimi zdolnościami jak stroszenie sierści i machanie ogonem (to jak machanie ręką) obnażyłam kły, wysunęłam mocniej pazury, po czym skoczyłam przed siebie. Z zaskakującą prędkością i siłą zabiłam jakiegoś czarnego wilka. Zabiłam. Zostałam maszyną do zabijania i przez moment przeszła mi myśl, jak pyszna jest wilcza krew. Stanę się kanibalką, ale to nic. Zignorowałam przerażonego Lokiego i zaskoczonego Dahę. Już nie mówiąc o innych. W końcu jestem taka niska.

Mimo szału walki zauważyłam, że mieliśmy przewagę liczebną, którą szybko traciliśmy. Północ miał większych i mocniejszych wojowników. W dodatku były to dziwne wilki. Miały ogromne kły, dłuższe niż przeciętne, a ich oczy... były to same wilki bojowe. Jak mogli nie zauważyć tego pracownicy parku narodowego?

... chyba, że ten klan nie był liczony. Mogą nas zagryźć, zjeść część z nas, resztę po kolei wystawiać, że ze starości zdechli, a liczba będzie się zgadzać. Podłe bydlęcia.

Jestem wilkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz