Nagle usłyszałam ciszę. W sensie odzyskałam świadomość i dalej udając martwą nasłuchiwałam odgłosów walki. I wtedy ucichło.
To teraz albo ogłuchłam, albo mamy pertraktacje.
Kiedy otworzyłam oczy pojawiła się jeszcze trzecia możliwość.
W stronę walczących zbiegła z pagórka wilczyca z zachodu. Nie miała jednej łapy, z kikuta tryskała krew, było widać też kość...
Żygłam. Wymiotowałam tak długo, że odniosłam wrażenie, że pozbyłam się jelit, wątroby i ogólnie flaków...
Tuż za nią zauważyłam Dahę. Nie był specjalnie ranny (albo niedowidzę). Wbiegli szybko między dwa walczące klany. Zbierając się w sobie (dosłownie), przełknęłam obiad, uniosłam dumnie głowę, a raczej pysk, po czym ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę przyjaciela.
- Co się stało? - zapytałam szybko czarnego starając się nie patrzeć na nogę, której już nie ma tamta wilczyca.
- Północ olała wszelkie pakty, musimy uciekać. - patrzyłam na Dahę jak na wariata - Będą tu za... o teraz.
Wskazał na pagórki z których zbiegali. Była na nim cała horda wilków. Uzbrojone w pazury i zęby czekały na znak.
- Połączymy siły! - Daha skorzystał z okazji zaraz rozpoczynając rozmowę z przywodcami obok. - Jeśli będziemy walczyć każdy z każdym wszyscy zginiemy. Połączymy siły.
- Nie mogę się spierać z tym Guard. - powiedział przywódca wschodu.
- Nie mam ci tego za złe. - odpowiedział drugi najważniejszy wilk.
- Dobrze. Przerwać walki!
- Przerwać walki!
Już wcześniej nikt nie walczył, jednak teraz było to oczywiste.
- Wszyscy razem! Zachód i wschód! Do atakuuuuu! - zawołał ten Guard.
- Do atakuuuuuu! - odpowiedział wschód.
Wszyscy ruszyli na klan północy, który zsypał się zaraz po tym z góry. W ruch poszły pazury i kły. Chciałam uciec. To nie moja wojna. Jestem tutaj przypadkiem. A może nie? Może ugryzienie przez psa ugryzionego przez lisa to znak? Znak, że mam stanąć do walki. To nie jest zbieg okoliczności.
Zaskoczona takimi zdolnościami jak stroszenie sierści i machanie ogonem (to jak machanie ręką) obnażyłam kły, wysunęłam mocniej pazury, po czym skoczyłam przed siebie. Z zaskakującą prędkością i siłą zabiłam jakiegoś czarnego wilka. Zabiłam. Zostałam maszyną do zabijania i przez moment przeszła mi myśl, jak pyszna jest wilcza krew. Stanę się kanibalką, ale to nic. Zignorowałam przerażonego Lokiego i zaskoczonego Dahę. Już nie mówiąc o innych. W końcu jestem taka niska.
Mimo szału walki zauważyłam, że mieliśmy przewagę liczebną, którą szybko traciliśmy. Północ miał większych i mocniejszych wojowników. W dodatku były to dziwne wilki. Miały ogromne kły, dłuższe niż przeciętne, a ich oczy... były to same wilki bojowe. Jak mogli nie zauważyć tego pracownicy parku narodowego?
... chyba, że ten klan nie był liczony. Mogą nas zagryźć, zjeść część z nas, resztę po kolei wystawiać, że ze starości zdechli, a liczba będzie się zgadzać. Podłe bydlęcia.
CZYTASZ
Jestem wilkiem
WerwolfHistoria nigdy nie zostanie zakończona. Nigdy nie zostanie poprawiona. Na Wattpad wchodzę od święta. To pamiątka postępu - mojego aktualnego stylu nie zobaczycie nigdzie na W., jeśli ktoś chce coś poczytać, musi napisać prywatnie o próbkę mojej pisa...