41

170 9 0
                                    

To chyba gabinet weterynaryjny.

Ile byłam nie przytomna? Dzień? Dwa?

Obraz stał się ostry. Ciepłe siano było w klatce. Wzięłam głęboki wdech, a sterylne powietrze spowodowało kaszel. Nigdy się nie zastanawiałam, jak krztuszą się wilki. Było to okropne uczucie, jakby ktoś od środka drapał pazurami moje gardło. Oblizałam nos, żeby łatwiej oddychać i dalej leżałam z lekko otwartym pyskiem.

Za kratami była kafelkowa podłoga i kilka innych klatek z sianem na posadzce.

Nagle drzwi się otworzyły. Stanął w nich lekarz z grubą teczką.

— Nie myślałem, że po miesiącu wilk może się jeszcze obudzić.

Miesiąc.

Zejabiście - że tak powiem.

Momentalnie wstałam, bardzo szybko, bez ociągania. W głowie mi się zakręciło, mroczki stanęły mi przed oczami, a łapy ugięły się, jednak zignorowałam to.

Kiedy pełnia? Była już? Nie. Nie. Nie. Cholera jasna, nie!

Warknęłam, kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem lekarza. Moje żółte oczy i jego brązowe.

Poczułam okropny głód, jego poczucie było nie do zniesienia. Przed oczami stanął mi obraz królika, którego rozszarpałam.

— Nie byłaś szczepiona, moja droga. Ale teraz już wiemy co ci jest.

Mimo mojej wrogiej postawy i warknięcia lekarz weterynarii przykucnął obok boksu, w którym zostałam zamknięta.

— Jesteś niesamowitym przypadkiem...

Mimo bólu brzucha z powodu głodu przestałam zjeżać sierść i schowałam kły, nie zmieniając jednak pozycji, w której łapy miałam szeroko rozstawione, a ogon był lekko uniesiony ponad linie grzbietu. Prawa przednia łapa była lekko z przodu, głowę miałam nisko.
Mężczyzna widząc moją zmianę uśmiechnął się lekko, a w jego brązowych oczach pojawił się błysk zachwytu.

— Nikt nie chciał mnie słuchać, jednak jestem pewien, że odkryłem coś niesamowitego. Przypadek twój i czarnego wilka, którego znaleźliśmy dzień później są niesamowite. Macie w sobie geny ludzkie, w ogóle budowa wewnątrzna jest jakaś... Inna niż reszty zwierząt, proporcje narządów... Jesteś strasznie podobna do mnie, bardziej niż do psa, ale wciąż jesteś wilkiem, bo geny odpowiedzialne za budowę zewnętrzną są inne i nastąpiła dziwna zmiana czasowa, kiedy to stan psychiczny uległ zmianie. Można to nazwać skrajnym dziczeniem.

A oto i wyjaśnienie naukowe co mi odwala. Dziczeje na chwilę przed pełnią. Super.

— Można by to badać latami, jednak widać, że nie zostało ci wiele czasu. Komórki organizmu buntują się co do budowy zewnętrznej, więc jeśli dobrze wnioskuję, to umrzesz.

W pierwszej chwili byłam lekko zszokowana tą informacją, jednak po chwili do mnie dotarło, że każdy sen się kiedyś kończy.
I co?
Tak się ma to skończyć? Sad end?

— Ale to głupie. Rozmawiam z dzikim psowatym zamkniętym w małym boksie - wypalił unosząc się z pozycji kucającej do wyprostowanej.

— Ej, ale na pewno umiesz to cofnąć. Ej, doktorku. Ja wierzę w ciebie. Nie pozwól mi umrzeć.

Mój wzrok skrzyżował się z moim. Dostrzegłam ten smutek. Miał ładne oczy tak właściwie. Ale nie, chodzi o smutek, tak jakby dobił mnie ktoś. Przypiął ogromne ciężarki do łap i zostawił z miską wody 20 metrów dalej.

— Chciałbym wiedzieć jak to jest czuć to co ty. Zobaczyć jak to jest. Zrozumieć co przed chwilą wywarczałaś.

Tak właśnie brzmią ludzie będący weterynarzami z powołania. Nagle w mojej głowie pojawił się pewien szalony koncept. Nie wiedziałam, czy zadziała, ale chciałam. Byłam ciekawa jak to wyjdzie.

Jeśli Gavin został wilkiem przez pocałunek w ludzkiej postaci w pełni o północy. Był innym wilkiem, miał postawę bardziej owczarka niemieckiego, wcześniej na to tak nie patrzyłam, ale chodził bardziej wyprostowany, miał dłuższe przednie łapy i automatycznie jak sobie wyobraziłam siebie zaraz po przemianie to też byłam jakoś bardziej przy ziemi. Za pierwszym razem ugryzł mnie pies ugryziony przez lisa, a przynajmniej tak to zapamiętałam. Wtedy miałam niższe przednie łapy. Ogon też jakby był dłuższy. Chociaż może to bzdura i tylko wyobrażam sobie jakbym wyglądała z posturą Gavina. Lecz w całym tym rozumowaniu był sens - powstawał z takiego czegoś wilk, ale z coraz bardziej ludzkim wyglądem, stopniowym, ale jednak. Jeśli to tak wyglądało, to mogłabym pogryźć jakąś ilość ludzi i stać się człowiekiem!

Ten zawiły i idiotyczny tok myślenia zaprowadził mnie do głupiego na pierwszy rzut oka posunięcia.

Przybliżyłam nos do prętów kompletnie zaprzestając utrzymywania pozycji atakującej. Przytuliłam pyszczek do ściany klatki i wystawiłam grzbiet do drapania.

Mimo iż w pierwszej chwili lekarz spojrzał na mnie trochę nieprzytomnie i podejrzliwie, gdy obróciłam głowę patrząc na niego najsłodziej jak tylko umiałam, dotknął przez pręty mojego futra. Widać było, że boi się, każdy by mu tego zabronił, ale jego jakoś to ciągnęło. Pewnie dlatego też pracuje z dzikimi zwierzętami w parku. Mruknęłam tylko przyjemnie i oparłam się bardziej o ścianę klatki.

W końcu jego dłoń niepewnie dotknęła futra. Twarz młodego doktora wyrażała zachwyt, wymieszany z trwogą i zdziwieniem, choć nie wiem, czy da się takie coś odczuwać jednocześnie...

To był mój czas.

Jestem wilkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz