- Ofiarę czego?
Bałam się odpowiedzi. Wścieklizna? Czy to możliwe?!
- Chalize... Mogłabyś się uśmiechnąć? - powiedział Karth.
Wykonałam polecenie szaraka wierząc, że to nie może być nic poważnego. A jednak.
- Nie ma połamanych kłów, ani nie jest osłabiona, więc teoretycznie nie ma powodu do krwawych ataków - stwierdził postawny wilk, uważany za medyka.
- Coś mi jest? - dopytałam, nie mogąc znieść niepewności.
Nerwy pożerały mnie i nie byłam pewna co zrobić. Już nawet pomijając dyskomfort związany z przenikliwym wzrokiem dwóch wilków, to samo podejrzenie wścieklizny...
Wreszcie przestali mi się przyglądać, ale gdy tylko medyk usiadł przy królik, którego rozszarpałam poczułam jak robi mi się słabo.Łapy momentalnie się pode mną ugięły i upadłam. Na zimnym kamieniu malutkiej jaskini medyka usiłowałam zachować świadomość. Nic mi nie było, rano na polowaniu wszystko było w porządku, a co teraz? Jeśli tak się zaczyna wścieklizna...
- Chalize! - krzyknął Karth podbiegając.
Poczułam jak pochyla się nade mną i trąca nosem, sam medyk polecił mu się odsunąć, żebym miała więcej powietrza. Szarak posłusznie odszedł trochę dalej.
- Słyszysz mnie? Nie zamykaj oczu - wiedziałam, że kusząca opcja odpłynięcia nie jest dobrym wyjściem, więc z całej siły próbowałam nie zamykać ich. Ciężkie powieki, ciężki oddech, w ogóle chyba gruba jestem.
Z tego co byłam jeszcze w stanie odczytać z otoczenia, to medyk ułożył mi głowę ciut wyżej ułatwiając oddychanie. Zaraz potem Karth wybiegł gdzieś. Wtedy film się urwał niczym na imprezie, gdzie za dużo polewali.
***
Jeśli kac jest gorszy, to nie chce tego przeżyć. Głowa mnie bolała niemiłosiernie, ale przynajmniej byłam w miarę przytomna. Łapy miałam sztywne, nie mogłam nimi ruszyć, ale pod sobą czułam ciepłe siano. Mimo to, gdy do jaskini wpadł wiatr po grzbiecie przeszedł mnie dreszcz. Było mi zimno, mimo dość wysokiej temperatury. Postanowiłam otworzyć oczy. Obraz był nieostry i dziwny. Sterylnie białe ściany, metalowy stół i zapach krwi. Mojej krwi? Nie, chyba nie, to by było słabe. Wzięłam głębszy oddech czując każde żebro, każdą kosteczkę i mięsień zmuszony się poruszyć. Z tym okropnym uczuciem zmróżyłam ślepia.
Ostry wzrok uświadomił mi, że to gabinet medyczny, albo raczej weterynaryjny.
Moje drogie misie, chce podziękować za wasze komentarze i gwiazdki, jak pewnie widzicie, zbliżamy się do końca. Nie wiem, czy spodoba wam się mój aktualny styl pisania, bo trochę się on zmienił. Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało! Piszcie!
Ja sama odpowiem na wszystko, również nie dotyczące samej tej książki. Liczę, że te kilka rozdziałów przed nami, będzie pięknym powrotem na moment na Wattpada, by znów zapaść się pod ziemię.
Wystawiłam was na próbę czasu - nie dawałam oznak życia, a pytania o następny rozdział zbywałam, bądź ignorowałam. Wystarczy. Obiecuję, że doprowadzę to do końca. Nawet gdy już zniknę, chce jednak by ta historia miała okładkę, dlatego wszelkie propozycje proszę wysyłać na mail julita20015@interia.plDziękuję za ponad 4000 wyświetleń i wytrwałość w czytaniu notek. Kocham was miśki ❤

CZYTASZ
Jestem wilkiem
Kurt AdamHistoria nigdy nie zostanie zakończona. Nigdy nie zostanie poprawiona. Na Wattpad wchodzę od święta. To pamiątka postępu - mojego aktualnego stylu nie zobaczycie nigdzie na W., jeśli ktoś chce coś poczytać, musi napisać prywatnie o próbkę mojej pisa...