Po dość długiej drzemce uznałam, że jadę w bagażniku dżipa, a sądząc po wybojach i brudnej od kurzu szybie, jadę przez las. Usłyszałam skowyt. Chwila, że co?!
Tak coś wyje. To wilk, może dwa... gdzie ja do jasnej ciasnej jestem! W Słowacji nie ma wilków...
A oto odpowiedź stanęła mi przed nosem. Kanada. Przez kurz dojrzałam flagę z czerwonym liściem klonu. Ile ja spałam?! Zadziwiające.
Nagle auto zachamowało tak, że poleciałam na drugi koniec klatki. Skuliłam się w kłębek brązowej sierści. Kierowca, niezbyt otyły mężczyzna z dwudniowym bodajże zarostem i rzadkimi czarnymi włosami, otworzył klapę bagażnika.
- Wysiadka ślicznotko!
Jeśli to miał być podryw, to mu nie wyszło.
Warknęłam cicho obnażając kły. Niech se nie myśli!
- Ktoś tu nie ma humorku? Biedactwo. Słowacja to piękny kraj, ale nie dla wilków na ulicach. Powinnaś o tym wiedzieć.
Bardzo miłe.
- Mam nadzieję, że watacha z terenu zielonego przyjmie cię jakoś. Obyś mogła sama wybierać...
Nagle podeszła jakaś pani.
- Młodziutka jest. Nie wiem, czy watacha ją przyjmie.
- Potrzebujemy odnowić gatunek wilków szarych, ta co prawda jest mieszanką, ale musi wystarczyć.
Chwila STOP. Co on pieprzy?! Mam się mnożyć? Jakaś watacha głodnych wilczurów? Wilk szary? Mnożyć?! Ja się do tego nie piszę. Czas obmyślać drogę ucieczki... meh za późno.
Kierowca złapał klatkę i postawił na ziemi. Ta blondi obok uchyliła drzwi patykiem. Czas się zmywać!
Moja głowa pękała od myśli i pytań. Nie jestem od mnożenia. A już na pewno nie takiego!
Odwróciłam się za siebie. Nie zatrzymując się patrzyłam jak zielony dżip odjeżdża. Nagle na coś wpadłam. A raczej na KOGOŚ! Przede mną stał w całej swej okazałości wilk. Miał czarne futro. Jego łapy, nos i obwódki niebieskich oczu, były białe. Przyglądał mi się przez chwilę, a ja chciałam wiać, ale zamurowało mnie. Jego oczy... wow.
- Ty tu chyba nowa.
- T...tak. - wyjąkałam.
- Hmmm... nowy wilk. Ciekawe po co?
Teraz to ja nie wiem. Co mogę odpowiedzieć? "Hejka, przyszłam się mnożyć, idziesz? " . Co ja pieprze?! Czas dosolić.- Żeby wam życie utrudniać.
- Mamy od tego inne wilki. A tak w ogóle... Daha jestem. A ty jesteś...
- Wkurzona.
- Miło mi. Niestety muszę kończyć.
Wyższy ode mnie wilk o hipnotyzujacym spojrzeniu polazł gdzieś... no, odwrócił się i poszedł przed siebie. A ja... hm, a nóż mi pomoże? Jak nie spróbuję, to się nie dowiem.
- Czekaj!
Czarny stanął nie odwracając się.
- Co?
- Pstro. Potrzebuję pomocy.
Podbiegłam do niego.
- Chce wracać do domu.
- Domu? - niebieskooki odwrócił się w moją stronę- Nie uda ci się, ale czemu by nie spróbować. Ale do tego potrzebujesz pomocy.
- I dlatego cię zawołałam, Daha.
- Interesujące...
- Pomożesz?
- Nie.
- A teraz? - zrobiłam smutne oczka i położyłam uszy po sobie. Ugh, klękać nie będę, ale zawsze warto spróbować na litość...
- Nie.
Czarnuch przewrócił oczami ruszając dalej. Co za ham, ciekawe, czy jakby miał misiożelki, to czy by dał...
CZYTASZ
Jestem wilkiem
WerewolfHistoria nigdy nie zostanie zakończona. Nigdy nie zostanie poprawiona. Na Wattpad wchodzę od święta. To pamiątka postępu - mojego aktualnego stylu nie zobaczycie nigdzie na W., jeśli ktoś chce coś poczytać, musi napisać prywatnie o próbkę mojej pisa...