— Dlaczego?! Za co?! Wiesz, że poza mną, ty też masz teraz przechlapane? Nie, nie, nie, to się nie dzieje na prawdę!
Rudy wilk w nienaturalny sposób wgiął grzbiet dotykając brzuchem kafli i zasłaniając pysk łapami. Jego pozycja wyrażała coś na kształt "zabij mnie, nie mam siły do ty h idiotyzmów", choć teraz każdy nazwał by to "mind-fuck" za przeproszeniem.
— Nienawidzę cię, ty podstępna żmijo.
— Ale ja jestem wilkiem.
Rudzielec zareagował tylko czymś na kształt łkania, może bardziej rozpaczliwego westchnienia? Tak, czy owak, średnio optymistycznie.
— Jak to odkręcić?
— Jeszcze nie wiem, ale mamy mało czasu.
— Zajeb*ście.
Nie mogłam się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem na cały objawiony w tym słowie fatalizm.
— I co się cieszysz?! Moja kariera, moje marzenia, plany, wszystko! Albo jesteś jędzą, albo krótkowzroczną blondynką.
— Ej, kolor włosów sobie wypraszam! — odpyskowałam.
Rudy wilk wyprostował się i powłócząc nogami ruszył ku drzwiom. Kulał na przednią łapę, prawą. Chyba powinnam zacząć jednak od początku.
***
To był mój czas, moment, na który czekałam. Pysk przy kratach otworzył się powoli, jednak zaaferowany lekarz nie odsunął ręki. Z prędkością światła (tak, jasne, chciałoby się) zacisnęłam kły na jego ręce. Mężczyzna krzyknął tak, że po plecach aż przeszedł mi dreszcz.
Starałam się nie szarpać rany, chodziło o samo ugryzienie. Ciekawa byłam, czy zadziała.
Mężczyzna z grymasem na twarzy i czerwony z bólu trzymał jedną ręką tą ugryzioną. Powietrze wypełniał jego jęk, ale nagle się on urwał. Jakby adrenalina już minęła. Otworzył wcześniej zamknięte drzwi do właściwego gabinetu, w sumie, to ja siedziałam w swego rodzaju magazynie, tak teraz mi przyszło na myśl. Ale to nieistotne. Istotnym jest, że zostawił otwarte drzwi i ruszył prosto do apteczki na ścianie. Wyjął bandaż, jakieś środki do dezynfekcji... Kiedy otworzył szafkę, przypadkiem uderzył nią w pstryczek zapalający światło. Zrobiło się ciemno, jedyne światło dawał księżyc. Padło ono na lekarza. Mężczyzna w kitlu zachwiał się niebezpiecznie, a gdy złapał równowagę już miał zawinąć bandaż, gdy nagle spojrzał w szklane drzwi szafki. W odbiciu zobaczył, tak jak ja, jak na jego twarzy pojawia się ruda sierść.
Z przerażeniem upadł na kolana. Światło księżyca wciąż oświetlało go. Kości zaczęły zmieniać pozycje, kształt... On już nawet nie miał siły jęczeć z bólu, po prostu leżał ma ziemi, a dźwięk zmieniający go w wilka brzmiał groteskowo. Choć to mało powiedziane.
Nagle zwinął się w kłębek. Kiedy mięśnie się rozluźniły, zobaczyłam długi pysk, głęboko zielone, zmęczone oczy, czarne wąsy, podobnie jak końce uszu, łap zakończonych nieproporcjonalnie dużymi, ale krótkimi i ostrymi pazurami i wychudłą sylwetkę. Wilk zacisnął powieki, po czym otworzył je gwałtownie wstając. Rana na prawej łapie zasklepiła się, jednak nie mógł on stanąć na niej. Kościste zwierzę z furią w oczach spojrzało na mnie.
Pierwsza myśl:
On mnie teraz ZEŻRE.
Rudy, puszysty ogon drgnął lekko, gdy łapy rudzielca zatrzęsły się.
— CO TU SIĘ ODPIERDALA WŁAŚNIE?
— Przepraszam? — powiedziałam niepewna reakcji.
Mimo bycia kulawym, on doskoczył do mojej klatki momentalnie.
CZYTASZ
Jestem wilkiem
WerewolfHistoria nigdy nie zostanie zakończona. Nigdy nie zostanie poprawiona. Na Wattpad wchodzę od święta. To pamiątka postępu - mojego aktualnego stylu nie zobaczycie nigdzie na W., jeśli ktoś chce coś poczytać, musi napisać prywatnie o próbkę mojej pisa...