- Ale jak mi to udowodnisz? - zapytał.
- Nie wiem, kiedy znów przyjmę wilczą postać, ale jutro o 12:00 bądź tu, a ja będę. Ok?
- No nie wiem... nie znam cię praktycznie wcale. Opowiadasz mi niestworzone rzeczy godzące we wszystkie moje przekonania, jak mam ci wierzyć? To nie jest żart?
- Nie, patrząc na to że moje włosy przed przemianą miały czarny kolor i były falowane do ramion, a poprzednie imię to Cathrine May, mieszkałam w domu na ulicy Breddehemta 5 i pochodzę z patologicznej rodziny.
- Wiem, nagle pojawiła się Nickole i odmieniała twoje życie, już to mówiłaś.
- Przyjdź jutro.
- Dobra, o 12:00, na szczęście jutro najlepszy dzień tygodnia, Sobota.
Uśmiechnęłam się. Nie mam już poczucia kalendarza. Uznając, że Gavin wie dość dużo postanowiłam się pożegnać.
- Czas na mnie Daha będzie zły i znów nie będzie kolacji.
- Okej, pa!
- Na razie!
On odszedł w swoją stronę, a ja poszłam w stronę rezerwatu, oby nikt mnie nie zobaczył. Południe źle by na to zareagowało. Podeszłam do ogrodzenia i wspięłam się na nie przechodząc na drugą stronę. Potem puściłam się biegiem przez las, w tym samym momencie poczułam mrowienie. Chrzęst kości zmieszał się z szelestem liści pod moimi teraz już łapami. Opadłam na 4 łapy nie przestając biec.
Po kilku minutach zobaczyłam dolinę. Wpadłam na polanę na dole. Na szczęście uroczystość się jeszcze nie skończyła, więc zatrzymałam się na brzegu tłumu. Kiedy tylko podeszłam wilki zaczęły się rozchodzić. To znak, że przyszłam idealnie na koniec.
Ja również ruszyłam do jaskini.
W tłumie dojrzałam Dahe.Niby wszyscy się tu znają, a jednak nie. Wschód jest liczny, ale wciąż brakuje wilków. Według Kartha zauważa się wzrost morderstw i jest coraz więcej podejrzanych.Trochę stresujące.
Albo trochę bardzo.
Przypomniało mi się, jak kiedyś mama powiedziała, że idziemy na zakupy, bo nie mam ciuchów. Miałyśmy jechać samochodem, ale ona była pijana. Na nasze nieszczęście były kontrole. Kiedy wyjechałyśmy okazało się, że bardzo boli ją głowa i ka musiałam prowadzić, miałam zaledwie 12 lat. Ostatecznie dojechałyśmy do sklepu, a że obok mieszkał dziadek, to nas odwiózł. To było najbardziej sterujące co mnie spotkało. Jechałam 50 km/h.
No ale dość wspominek. Teraz, czyli aktualnie, w tej chwili szłam do jaskini Dahy. Czarny zatrzymał się tuż obok głazu, mojego miejsca spędzania czasu wolnego. Pewnie chce pogadać. Pytanie o czym...
- Hejoo...
Powiedziałam patrząc w niebieskie oczy przyjaciela.
- Hej, dzisiaj udało mi się.
- Hm?
- Jadłaś kiedyś dziczyzne?
- Nom.
- Udało mi się upolować niemały okaz.
- Oh.
Westchnęłam. Muszę się spieszyć z jedzeniem, bo jeszcze miałam się spotkać z Lokim.
- Nie cieszysz się?
- Po tylu resztkach jakie zjadłam? Musisz się spieszyć, bo mam wilczy apetyt. Dosłownie.
- Kto ostatni, ten sarna!
Ale on jest szczęśliwy, mam na niego dobry wpływ. Oczywiście ja byłam druga. Nigdy go nie prześcigne.
Ale jadłam bardzo szybko, gnał mnie głód i brak czasu. Teoretycznie powinnam była być u Lokiego już od 15 minut, no ale praktyka jak zawsze ma teorię głęboko w poważaniu.- Zostaw coś dla mnie sarenko, co my jutro zjemy.
Prawie się udławiłam ze śmiechu.
- Tylko się nieopluj.
- Łatwo mówić, trudniej zrobić.
CZYTASZ
Jestem wilkiem
Kurt AdamHistoria nigdy nie zostanie zakończona. Nigdy nie zostanie poprawiona. Na Wattpad wchodzę od święta. To pamiątka postępu - mojego aktualnego stylu nie zobaczycie nigdzie na W., jeśli ktoś chce coś poczytać, musi napisać prywatnie o próbkę mojej pisa...