5

577 40 2
                                    

Zasnęłam.

Śniło mi się, że była pełnia. Huśtałam się na huśtawce w parku. Miałam na sobie czarną sukienkę z bawełny, podartą na dole, tak że sięgała mi kolan. Blond włosy były falowane pod wpływem wilgoci. Nogi miałam bose i poranione.

Nagle moją uwagę przykuł jakiś chłopak idący deptakiem. Miał ciemne włosy i oczy i jeszcze oliwkową karnacje.

Dlaczego przykuł moją uwage? Może dlatego, że kiedy nasze oczy się spotkały, on wlazł w drzewo. Przewrócił się. Roześmiałam się. Pechowiec szybko wstał, otrzepał się z liści i zarumieniony ruszył dalej.

Zeszłam z huśtawki i podążyłam za nim. Z uśmiechem podeszłam do niego.

- Hej, jestem Cathrine.

Odwrócił się.

- Cześć. Mam na imię Gavin.

Oczy mi zaświeciły. Gavin... ładne imię.

<==========>

Obudziła mnie kropla wody, która jakimś dziwnym cudem spadła mi na nos. Otworzyłam oczy. Sen był kolorowy, tak jak rzeczywistość. Wstałam przyciągając się ze stękiem.

Witamy w szarym świecie!

Potruchtałam do głównej. Powietrze było świerze i rześkie. Kolejny dowód na wczorajszą ulewę. Pod łapami czułam chodnik. Zimny i twardy, jak bym chodziła na boso. Każdy dźwięk, taki normalny przyprawiał mnie o dreszcz, bo jego natężenie było silniejsze. Pytałam za co, nikt mi nie odpowiedział.

Nagle jakaś dziewczynka podeszła do mnie. Dwa kitki z rzadkich, krótkich włosów targał wiatr. Szara sukienka i szare balerinki. Szara kurtka i szary parasol. Kto tak ubiera dzieci?! W oczach miała ciekawość. Jej ręka zbliżyła się do mojej głowy, zapewne chciała mnie pogłaskać. Lecz nagle rozległ się krzyk jej matki.

- Wilk!

Blada kobieta walnęła mnie w pysk torebką i pociągnęła dziewczynkę za sobą biegnąc i jednocześnie wybierając numer w telefonie. Wiem do kogo dzwoni. Do hycla, policji, lub leśniczych. Albo po co gorsza myśliwych.

Mój pyszczek pulsował bólem. Ta pani ma dużo siły.

Nie wiem skąd, ale wzięła mnie przemożna, nieodparta i mocna chęć zemsty.

Uniosłam górną wargę, odsłaniając rząd ostrych kłów. Rzuciłam się w pościg.

Nie trzeba było długo biec, aby dogonić uciekających. Jestem zaskakująco szybka. Cztery mocne łapy ślizgały się lekko na kostce chodnikowej. Nie przeszkadzało mi to w zawrotnym sprincie.

Złapałam torebkę tej jędzy i zaczęłam szarpać. Oberwałam czarnym parasolem. Z bezradności drapnęłam ją w nogę. Ale... nie trafiłam. Dziecko runęło na ziemię. Zalane łzami wołało mamę, która uciekła. Zostawiając je. Krew spływała z trzech otwartych ran. Chciało mi się żygać na ich widok, ale uznałam że oszczędzę jej widoku i przełknęłam ślinę.

Ta żmija! Nie zasługuje na dziecko. Nie zasługuje na jego miłość. Niech ją coś trafi! Grom z jasnego nieba to za mało.

Spojrzałam na dziewczynkę. Była przerażona. Na jej widok, na widok jej pulchnego ciałka, podartej sukienki, oczach zalanych grozą i smutkiem, mokrych włosów, delikatnych rączek, rumianych policzków, jej rozcietej dolnej wargi, jej zwartych kolan... ja zaczęłam płakać. Instynkt. Pachniała tak pięknie, ale ja nie jem dzieci!

Jednak coś było inne, moje łzy, one były czerwone. Ja płakałam krwią! Jedna z nich spadła na dłoń dziewczynki. Jej rany zaczęły się zrastać. Jej blond kitki zatrzepotały na wietrze, a ona otarła łzy brudną rączką.

- Jesteś taka silna. Oh, gdybyś mnie rozumiała! A może... - zawołałam.

- Ty mówisz?

Zamurowało mnie. Może każdy wie co mówię?

- Ty słyszysz i rozumiesz mnie?

- Patrz piesku, ałka zniknęło z kolana.

- Jak masz na imię? - zapytałam zostawiając wszystkie inne kwestie, takie jak "jak ja to zrobiłam?" Na potem. - Ile masz lat?

- Jestem Lily. Mam tsy latka, tsy i pół kocham mamę i pieski. Takie pieski jak ty.

Omg, umiem uzdrawiać, umiem płakać krwią. Umiem, no ze snu wynika, żę przybrać ludzką postać. A jeśli sen się spełni? Wow, będę jasnowidzem!

- Choć poszukajmy mamy.

- A jak mas na imię piesku?

- Jestem Cathrine.

I ruszyłam. Powoli przemierzałyśmy teraz bardziej ruchliwe ulice. Coś przykuło moją uwagę. Zaczęłam węszyć... policja.

- Tam są!

- Dlacego ten stlasny pan ksycy?

- Uciekajmy! - spanikowana zaczęłam ciągnąć jej rękaw zębami, uważając, by nie zrobić jej krzywdy.

Nagle mnie olśniło.

- Chcesz pojeździć na piesku?

Możliwe, że jeśli jestem tak szybka, to może i siły mi przybyło? Na prędkości raczej nie stracę, a muszę uciekać.

Kiedy tylko Lily wdrapała się na mój grzbiet pożałowałam pewnych decyzji. Ledwo trzymałam się na łapach. Ile ona waży?! Jednak, mimo wszystko, zebrałam się w sobie i pobiegłam.

Jestem wilkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz