Plan

3.8K 173 34
                                    

Ja wiem ostatnio ostro spadł poziom. Dwa ostatnie rozdziały nie należały do najlepszych. Ale! Były one jedynie "wstępem!", do ogarnięcia, tego co będzie dalej się działo. Nie zanudzając was niepotrzebnie, zpraszam do czytania.

Pogoda w szkole magii i czarodziejstwa, znacznie się poprawiła. Uczniowie zdążyli o grubych kurtkach, jak i o ciepłych szalikach i śnieżnych butach. Co oznaczało nic innego jak zbliżające się zawody sportowe pomiędzy domami. Harry i Ginny, choć na chwilę przestali się zamartwiać o Ron'a, który gdzieś zniknął. Jedynie nieliczne kilka osób wiedziało gdzie rudzielec się znajduję. Do ich grona należała pewna Gryfonka, która miała już opracowaną strategię jak uwolnić swojego przyjaciela i pomóc mu nie narażając nikogo poza sobą. Mecz miał odbyć się jutro, co miało być jednym z etapów jej planu. Tylko czekać, aż Malfoy wpadnie w jej pułapkę.
Hermiona szła właśnie w stronę swojego dormitorium, przed chwilą opuściła bibliotekę, która ku jej ździwieniu nie poprawiła jej chumoru. Miała przed sobą już niedługo najważniejszą część planu. Od tego ma zależeć powodzenie jej misji. Westchnęła głęboko, wpadając swoją postacią na czyjeś plecy. Nie dostrzegła, iż ktoś szedł przed nią, a po chwili się zatrzymał, co spowodowało, że zaczyntana Gryfonka, z głową w książce wpadła na jakąś postać. Upadła na ziemię upuszczając opasłą księgę.

-Przepraszam, nie zauważyłam Cię. - Wybełkotała, próbując wstać z podłogi. Ktoś na kogo wpadła okazał się na tyle miły, by pomóc jej, podając rękę w stronę leżącej dziewczyny. Hermiona uniosła wzrok na osobę stojącą przed nią, i zaniemówiła. Przed nią stała lekko speszona dziewczyna o długich do łopatek włosach o ciemnym, a raczej czarnym kolorze włosów.
Zwanej potocznie Pansy Parkinson.
-Nie boisz się, że pobrudzisz się szlamem? - Spytała poważnym tonem nadal zdziwiona zachowaniem dziewczyny. Ta w odpowiedzi westchnęła, nadal trzymając wyciągniętą rękę w kierunku leżącej na podłodze dziewczyny. Po dłuższym czasie Herm uchwyciła jej dłoń dając sobie pomóc. Wstała lekko zmieszana zachowana znienawidzonej przez nią Ślizgonki.
-Nie nic się nie stało. - Wydawało się jakby była równie zdziwiona swoim zachowaniem co Gryfonka. - Ee.. Wybacz, ale muszę już iść. - Nie dając jej odpowiedzieć po prostu poszła w swoją stronę.
Było dość późno. Zmęczona Hermiona postanowiła nie wnikać w rodzinie co napadło dziewczynę z domu węża. Szła dalej korytarzem starając się skupić myśli na dokładnym opisem całego jej zadania, którego sobie wyznaczyła. Pewnym krokiem weszła do pokoju wspólnego. Na kanapie siedział blądyn. Popijał whisky, wpatrując się w tańczace płomienie w kominku. Hermiona postanowiła na początku wypadać sytuacje. Jak tylko będzie wszystko jasne, to będzie mogła pozwolić sobie na dalszy ciąg.

-Nie powinieneś pić przed meczem. - Udała, iż nie obchodzą ją to co przed chwilą powiedziała, i usiadła beznamiętnie na fotelu obok kanapy. W rzeczywistości była strasznie spięta. Od tego czy Ślizgon jutro zagra zależy powodzenie jej planu. Wolała juz teraz wiedzieć czy weźmie on udział w tym widowisku czy też będzie musiała wymyślić coś nowego.

-Może i nie powinien, ale skoro i tak nie gram to co to za różnica. - Spojrzała na nią lustrując jej twarz. Dziewczyna udała obojętną, ale w rzeczywistości czuła jak coś w niej krzyczy. Cholera co ona teraz ma zrobić?!

-Czyżby książę Slytherin'u bał się przegranej z Griffindorem? - Postanowiła go podpuścić. Jak to mówią: "Tonący brzytwy się chwyta."

-Żarty sobie robisz? - Uśmiechnął się kpiąco w jej kierunku. - Nie mam się czego bać, bo wiem, że Slytherin wygra, Granger.

-Jasne, Malfoy! A Luna jest normalna. - Uśmiechnęła się na samo znaczenie jej słów.

Dramione - Tylko Ciebie Chce, Granger!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz