Powrót

14.4K 520 57
                                    



  Hermiona szykowała się na pociąg, miała nadal dwadzieścia minut. Ubrała na siebie zwykłe czarne rurki, biały top, na co narzuciła szarą rozpinaną bluzę z kapturem, była ocieplana, dlatego się na nią zdecydowała. Normalnie nie założyłaby jej, bo zbyt ciasno opinała jej ciało. Po zrobieniu lekkiego makijażu miała nadal piętnaście minut. Rozpuściła włosy i zostawiła je w takim stanie, nie zaprzątając sobie nimi głowy. Zeszła z uśmiechem na ustach, na dół. Podeszła do swojej mamy całując ją w policzek.

- Dzień dobry. - usiadła przy stole gdzie czekało na nią śniadanie. Zabrała się za jedzenie jajecznicy.

- Dzień dobry, kochanie. - odparła jej matka, uśmiechając się. Obok niej powinien siedzieć tata, rozejrzała się, ale nigdzie go nie dostrzegła. Za to jego prawie pusty talerz i niedopita kawa były na swoim miejscu. Pani Granger usiadła obok córki.

- Mamo, gdzie tata? - spytała.

- Właśnie pakuje twój kufer do auta. - odpowiedziała, po czym Spojrzała z troską w oczach na Hermione. - Już za Tobą tęsknię córeczko. - Hermiona złapała rodzicielkę za dłoń.

- Wrócę, nim się obejrzysz. - do jadalni wszedł właśnie pan Granger.
- Dzień dobry. Mam nadzieje, że już zjadłaś, bo musimy jechać. Dziewczyna Spojrzała na zegar ścienny, tak była już na nich pora. Odniosła i swoje i ojca naczynia do zmywarki, po czym pożegnała się czule z mamą.

Po chwili była już w drodze na peron. I choć wiedziała, że wszystko jest tak, jak powinno być, jej uporczywe myśli krążyły wokół osobliwych tematów. Jedna zwłaszcza nie dawała jej spokoju. Wiedziała, że to niedorzeczne, ale... Nie mogła pozbyć się z głowy obrazu jasnowłosego chłopaka, który tak uporczywie patrzył na nią wtedy w barze. I choć ona odwzajemniła spojrzenie, to on i tak nie odwrócił wzroku. Nie rozumiała tego, zwłaszcza że jej oczy nie okazywały tak dobrze jej znanej odrazy i niechęci.

- Córcia, słuchasz mnie? - spytał pan Granger, wyrywając dziewczynę z zadumy.

- Co takiego? - Hermiona zarumieniła się zakłopotana. Jak mogła nie słuchać, tylko myśleć o jakimś Ślizgonie? Do którego zresztą pałała tak otwarcie nienawiścią.

- Mówię, że raczej się spóźnimy, jest straszny korek. - Gryfonka jak na zawołanie obróciła się w stronę szyby, by zobaczyć długi sznur samochodów, które utknęły w korku.

- I co teraz? Nie mogę się spóźnić nawet, nie ma mowy! - Pan Granger spojrzał na córkę, która powoli oddawała się panice.

- Może jeszcze zdążymy.... - zamyślił się przez chwilę, po czym zjechał z głównej drogi, wjeżdżając w jakąś uliczkę.

- Tato, gdzie ty jedziesz? - spytała dziewczyna lekko zdezorientowana.
- Pojedziemy skrótem, jeśli się uda, to zdążymy. - Hermiona nic na to nie odpowiedziała. Tonący brzytwy się chwyta. Jedynie z kilku minutowym opóźnieniem dotarła na stacje, szybko pożegnała się z tatą, i biegiem rzuciła się na peron 9 i 3/4.

***

Draco poczuł jak ktoś z niesamowitym impetem, wpada na niego, lądując w jego ramionach. Spojrzał w jej czekoladowe oczy. Cholera.

- Czyżbyś aż tak bardzo się stęskniła, Granger? - szybko wyplątała się z jego ramion, rumieniąc się. Po chwili dodała twardo:

- Możesz pomarzyć, Malfoy. - przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Spojrzenie tych szarych oczu ciążyło jej, jakby nie mogła go udźwignąć. Miała dość, tak jakby ten chłodny wzrok sprawiał, że jej samej robiło się zimno.

- Hmmm to też jedna z opcji. - na jego twarzy pojawił się arogancki uśmieszek, który nie sięgnął oczu. Co to oznaczało? Co miał na myśli? Na twarzy dziewczyny ukazało się widoczne dla tych szarych oczu, zdezorientowani.

- Nie mam na ciebie czasu, fretko. Za chwile spóźnimy się na pociąg. - spojrzał na zegarek na jego ręce i kiwnął niezauważalnie głową. Miała rację, więc bez słowa ruszył przed siebie, zostawiając ją tam. Stała i nie była pewna, co się właśnie stało.

- Panno Granger? - Hermiona odwróciła się, spoglądając na profesor McGonagall.

- Tak?- nadal nie mogła dość do siebie.

- Dlaczego tu tak stoisz, Hermiono? Za moment pociąg rusza, czyżbyś źle się poczuła? - po tych słowach Gryfonka otrzeźwiała, wracając na ziemię. Pociąg! Hogwart!

- Nie nic mi nie jest, pani profesor. - wybełkotała.

- Hmm, no dobrze. - odparła nie do końca przekonana — No ale teraz proszę iść do przedziału, Panno Granger.

- Oczywiście. - Dziewczyna ruszyła w stronę czekającego pociągu.

- Panno Granger! - Hermiona odwróciła się i spojrzała się pytającym wzrokiem, na nauczycielkę.

- Proszę iść do przedziału pierwszego. - Hermiona spojrzała na nauczycielkę zaskoczona.

-Czy to oznacza...? - brunetka nie mogła nic więcej dodać. Pani profesor uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Owszem.

-Dziękuję pani profesor!

Gryfonka szła szybkim krokiem, zmierzając do działu pierwszego. Nie mogła nacieszyć się z faktu, iż została prefektem! Teraz jedyne co mogło ją bardziej ucieszyć, to zostanie naczelną prefekt. Weszła do wagonu i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Chłopak siedział plecami do niej, nie sądziła, że obejmie razem z nią stanowiska prefektów.

- Neville? - jej głos świadczy o jej podekscytowaniu, i to na tyle dużym, że nie dostrzegła przypatrywujących jej się szarych oczu. Malfoy spoglądał w jej kierunku, tak często, że nie obeszło się bez komentarza drugiego prefekta z domu Slytherin'a.

- Smoku? - Zabini, patrzył na niego zdziwiony.

- Mówiłem, że masz tak do mnie nie mówić. - odpowiedział arystokrata, zaszczycając swego rozmówcę pogardliwym spojrzeniem. Ślizgon miał już mu odpowiedzieć, gdy nagle weszła pani profesor McGonagall.

- Witam was drodzy uczniowie! Zostaliście wybrani jako perfekcji każdego z waszych domów. - Hermiona rozejrzała się i napotykając wzrokiem dwie dziewczyny jedną brunetkę, z włosami do ramion i piegami na drobnej twarzy, obok niej siedziała Luna, do której się uśmiechnęła. Obie jako prefekci Revenclaw'u. Po drugiej stronie naprzeciwko mnie i Nevilla siedział pulchny chłopak o krótkich czarnych włosach i brązowych oczach, obok niego siedziała lekko skulona drobna dziewczyna o jasnych niebieskich oczach i krótkich czarnych włosach ściętych na Boba. Było oczywiste, że są z Hufflepuff'u. Hermiona tak się zatopiła w swoich rozmyślania, że nie zauważyła, kiedy pani profesor kończyła swoją wypowiedź. - Później podam wam listy, na których będziecie mieli podane swoje obowiązki, jak i przywileje. A teraz nie wystawiam dłużej waszej ciekawości na próbę i powiem, kto zostanie prefektami naczelnymi. Postanowiłam, że w tym roku będą to dwie osoby z dwóch różnych domów. - Wszyscy spojrzeli po sobie w oczekiwaniu. - A więc panią prefekt naczelną, zostanie panna Granger. Natomiast co do drugiego prefekta nie jestem pewna. - Hermiona, siedziała strasznie spięta. Nie miała ochoty dzielić dormitorium, z którymś z uczniów domu Slytherinu. A zwłaszcza z nadentym blond arystokratą. Po następnych słowach, które usłyszała, wszelkie nadzieje ją opuściły.

- Cóż, chwilowo drugie stanowisko obejmie dwóch prefektów, mianowicie Blaise, Zabini i Dracon Malfoy. Ten, który lepiej odnajdzie się w tej roli, będzie miał zaszczyt zostać drugim prefektem naczelnym. Po chwili McGonagall opuściła przedział. Gryfonka siedziała jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Gorzej być nie mogło.

- Hermiona? Wszystko okey? - Nevill spojrzał zatroskany, na swoją koleżankę.

- Nie. - odparła, kierując wzrok na szare i puste oczy Dracona. Po chwili uczniowie Hogwart'u podążyli w kierunku szkoły, prowadzeni przez Hagrida. Hermiona razem z Nevillem odnalazła resztę przyjaciół. I zaczęła narzekać na swój nędzny los.

- Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! - jęknęła zrezygnowana.

- Spokojnie Miona, ta tleniona fretka przecież nic nie może ci zrobić. - pocieszał Harry, widząc minę przyjaciółki.

- A niech, chociaż spróbuję! - krzyknął Ron, wypinając dumnie pierś, jakby on miał ochronić Hermione przed całym złem tego świata. Gryfonka zaśmiała się na tę myśl. Nic nie było w stanie obronić ją przed chłodnym spojrzeniem tych szarych oczu.

***

Malfoy siedział w wielkiej sali, nie mogąc skupić się na bredniach powitalnych dyrektora. W jego głowie siedział obraz dziewczyny, która nie mogła się pozbierać po tym, jak usłyszała, że ma z nim mieć dormitorium. Był pewny, że Hermiona była gotowa zrezygnować z bycia prefektem naczelnym właśnie z jego powodu. On sam nigdy nie miał zamiaru nim zostać, to ojciec namawiał go do „starań", by objąć to stanowisko. I choć powinna cieszyć go reakcja dziewczyny, to w tej chwili nie potrafił wykrzesać, choć odrobinę radości, tak jakby cała ta sytuacja wcale go nie bawiła. Spojrzał na stół Gryfindoru. Napotkał spojrzenie wściekłej gryfonki. Patrzyła na niego, jakby on był winien całej tej sytuacji. Jego twarz pokryła tak dobrze wszystkim znana, maska obojętności. Czy nie tego wszyscy się po nim spodziewali? Obojętnego wyrazu twarzy.
„Stworzyć Pozory"

***

Hermiona siedziała w pokoju głównym Gryfindoru, właśnie skończyła odprowadzać pierwszorocznych uczniów. I specjalnie zwlekała z udaniem się do dormitorium. Jej przyjaciele gadali jak najęci, ale ona nie mogła skupić się na ich słowach.

- Hermiona? Dobrze się czujesz? - Ginevra spojrzała na nią, z nie skrywanym zaciekawieniem.

- Jasne. - odpowiedziała niemrawo, wstając. Zmęczenie ogarnęło jej ciało. Nie była w stanie dłużej go ukrywać. Pożegnała się z przyjaciółmi i dzięki wskazówkom profesor McGonagall szybko trafiła do swojego dormitorium na czwartym piętrze.

Podała hasło, czyli „zgodność", które w tym momencie wywołało u niej sarkastyczny uśmiech.
Jasne! Weszła do pokoju i oniemiała, całkowicie zapominając o wcześniejszym zmęczeniu, które znikło na widok ślizgona w samym ręczniku związanym na jego biodrach. Dziewczyna pisnęła na tyle głośno, że Draco odwrócił się w jej stronę.

Przepraszam za możliwe błędy, ale piszę na telefonie.
Mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. Postaram się dodawać jak najczęściej.! :)

Miłego czytania!

Dramione - Tylko Ciebie Chce, Granger!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz