Czujesz ta magie? Jak opada na cialo bez pozornego zycia? Czujesz cokolwiek? Jej slaby dotyk pochloniety w mroku. Magia... Poddane jej cialo kolysze sie w ciemnosci pokryte plaszczem nocy. Zakryte pozorny szczęściem duszy. Ukryte w otchłani nocy.
Olivia siedziała Nie wzruszona na swoim krześle w Wielkiej Sali, przy wigilijnym stole. Omiotła wzrokiem zebranych. Obok niej siedział jej brat co ją niezmiernie ucieszyło, gdy coś się działo czuła się pewniej gdy był obok. A dziś szczególnie czuła niepokój. Była pewna, że ten wywołany był siedząca obok niej Gryfonką. Hermiona Granger, prefekt naczelny Gryindoru. Tyle znała wydarzeń z jej życia, choć sama Gryfonka nie zdawała sobie z tego sprawy.
Dziwne uczucie towarzyszyło jej przez większą część wieczoru. Olivia często sama się zastanawiała czy inni nie mają racji, nazywając ją nie normalną. Dlatego wolała samotnie przebywanie z innymi ludźmi dawało jej poczucie zagrożenia, za dużo wizji naraz na nią napierało. Nie miała ochoty je widzieć ale była na nie wskazana. Jej rozmyślania przerwał dziwne szmer... Jakby dochodzące z głębi jej podświadomości i...Stała na polu bitwy, do okoła leżeli martwi ludzie pływający w odmętach wlasnej krwi. Cały Hogward pochłonięty był w walce, z czarnymi siłami. Wpatrywała się z przerażeniem w martwe ciała leżące u jej stóp. Inni uczniowie i nauczyciele walczyli dla siebie i innych, o wolnosc, o wolnosc i prawa kazdego obywatela magicznego swiata. Czuła jak dokoła niej emanowała nadzieja, zmieszana z żądzą krwi. Jej wzrok napotkał ciało chłopaka który klęczał jęcząc z bólu, ale nadal trzymając rękę z rózdzka w górze starając się nadal w razie konieczności stawiać do walki. Czuła jak gorycz pochłania ją do reszty, jej ciało pogrąża rozpacz. Spojrzała w oczy chłopaka, który upada na ziemię, uderzony zielonym promieniem Avady. Zaklęcie śmiertelne pochłania resztki jego życia. To jej brat, łzy napierają jej do oczu. Jej brat leży teraz martwy, a ona nie może zrobić nic innego jak tylko się temu przypatrywać. Pierwsza łza, spłonęła po jej policzku. Réne...! Szybko oparła ja wieszchiem dłoni. Spojrzała ostatni raz na ciało jej bliźniaka, i potem na jego zabójcę. Bellatrix... Stała nad jego ciałem, szturchneła go stopą, jak zdechłego psa, by sprawdzić czy aby na pewno już nie oddycha. Przez caly czas smiala sie zlowieszczo, skaczac nad swoja ofiara uradowana, niczym mala dziewczynka, która dostala szczeniaczka. Na twarzy Krukonki pojawiła się niesamowita niechęć, i pogardą do stojącej nie opodal niej kobiety. Chciała coś zrobić, jakoś zareagować. Co kolwiek! Ale jej ciało było jak z ołowiu. Nie mogła się ruszyć. Nagle coś targneło jej osoba, a całe otoczenie się zmieniło, teraz była w wierzy astronomicznej. Jej obraz był nie wyraźny, jakby zamazany. Ale widziała zgromadzonych tutaj śmierciożerców. Na ich czele stał Draco Malfoy, a za nim stał Snape. Cofła się odruchowo o krok w tył, choć wiedziała, że przecież nikt ją nie widzi ani nie słyszy. Jest jak duch przeszłości, który widzi przyszłość. Czekała na to co się ma wydarzyć. Widziała jak Draco celuje różdżką w... Dumbledora. Stała tak wpatrując się w scenę śmierci dyrektora, nie mogąc nic zdziałać. Najciekawsze było to, że profesor nie zginął z ręki Dracona Malfoy'a, a Severusa Snape. Stał nie wzruszony, patrząc jak bezwładne ciało profesora upada na ziemię. Draco nie był w stanie sam dokonać morderstwa, gdyż do sali wbiegła dziewczyna z burzą kręconych włosów. Wyciągała do niego rękę i szeptała coś przez łzy. Olivia nie była pewna co się dzieje, gdyz nie do końca mogła cokolwiek dostrzec, a różne głosy stawały się powoli stłumione, aż w końcu nie dało się ich rozróżnić. Wszystko przed oczami Krukonki stało się rozmazane. Nie mogła rozpoznać niczego co ją otaczało. Nagle wszystko stracilo kontrast, stało się nie wyraźne. I...
CZYTASZ
Dramione - Tylko Ciebie Chce, Granger!
FanficUczucie które nigdy nie miało prawa zaistnieć. Hermiona i Draco Nikt się nie spodziewał, że z czasem połączy ich więź. Draco prosi znienawidzoną przez siebie Gryfonkę o pomoc. Ta z początku nie chętnie podchodzi do całej sytuacji, jednak po dłuższ...