#8

269 19 4
                                    

Liam
-Chanel?- Niall wyszeptał cicho imię dziewczyny aby sprawdzić czy śpi.  Była anielsko piękna.  Pojedyncze kosmyki opadały na jej niewinną twarz. Tak mało o niej wiem a mam wrażenie że znam ją od dziecka i mogę jej o wszystkim powiedzieć... Czy do końca o wszystkim? Nie...może przesadziłem.
-Śpi- poinformował Irlandczyk ogarniając włosy które opadły na jej policzek. Dziewczyna uśmiechnęła się we śnie i oparła głowę na ramieniu Harrego.
-Kurna Liam szybciej zanim się obudzi.- głos Hazzy przywołał mnie na ziemię.
-Jack...do hotelu- wyszeptałem szoferowi który przyspieszył natychmiastowo. Po zaledwie kilku minutach byliśmy pod wielkim hotelem.
-No i co teraz?- spytał Niall nie ruszając się aby nie zbudzić naszej kruszynki.
-Ja ją wezmę i zaniosę.- głos Harrego ogłosił jego pomysł. Dlaczego ja nie umiem się sprzeciwiać.  Tyle bym dał żeby trzymać tą kruszynkę na ręce.  Niewinną, bezbronną Chanel.
Wyszliśmy posłusznie z auta. Niall był wyraźnie zazdrosny a Harry w niebo wzięty. Dziewczyna tylko jeszcze bardziej wtuliła się w tors przyjaciela.
-No to jazda- powiedział Hazz i wbiegliśmy ostrożnie do hotelu. Weszliśmy po schodach i skierowaliśmy się ku windzie. Wcisnąłem guzik z napisem 15. Ruszyliśmy na sam szczyt hotelu. Wyszliśmy z windy i stanęliśmy przed pokojem 696. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do pokoju. Gdy zobaczyłem cały ten syf załamałem ręce.  Harry położył ją na swoim łóżku. Uklęknąłem przy niej i przykryłem ja kołdrą.
-Dobra chłopaki no u co jej powiemy jak się obudzi...będzie chciała wrócić.- Niall wpatrywał się w naszą królewnę
-Nie pozwolimy. Nie możemy jej tak po prostu oddać- odparł Harry klękając po drugiej stronie łóżka

Niall

słowa Harrego dały mi jakąś nadzieję. Chcę jej osoby jak niczego innego. Czemu? nie znam jej. Nic o niej nie wiem. Może właśnie ta jej tajemniczość...moje rozmyślenia przerwały otwierane drzwi w których pojawił się Louis.

-macie ją?

nie dostał odpowiedzi. żaden nie pofatygował się oderwać wzroku od naszej nowej współlokatorki.

Chanel

Leżę sobie w wygodnym łóżku. Jack nie wbiega do mojego pokoju i nie budzi mnie, Michael nie woła mnie na śniadanie, tata nie wita mnie całusem w policzek na miły początek dnia a Isabel nie wszczyna jakiejś niepotrzebnej kłótni. Idealny sobotni poranek. Wykorzystam go do południa leżąc w łóżku...wyjątkowo cicho. Coś jest nie tak. Otwieram zaspane oczy i patrzę w sufit. Niebieski sufit z chmurami i gwiazdkami zawsze mi się podobał. Cholera jasna nie ma go. Nie ma gwiazdek, chmur, budzących mnie braci witającego mnie taty, wkurzającej mnie od dwóch lat dziewczyny taty co równe jest temu, że nie ma mnie w  domu....moim domu. W takim razie gdzie ja jestem? starałam się uspokoić. Zaczynam liczyć oddechy,których mi brakowało z każdą sekundą. Zaczynam krzyczeć...łzy popłynęły z moich oczu. Twarz zakrywam dłońmi. Nagle drzwi się otworzyły tak gwałtownie, że serce mi zamarło. Nie poruszyłam się

-Sweety...wszystko dobrze? spokojnie. jestem przy tobie- usłyszałam głos Harrego. Wyczułam troskę w jego głosie więc spojrzałam na niego...

-Harry....gdzie ja jestem. Czemu nie jestem w domu, gdzie ja jestem?- zadawałam miliony pytań na raz. Nie potrafiłam nic racjonalnie wytłumaczyć. 

-nie martw się kochanie. Przyzwyczaisz się do nas- Louis usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na kucającego Harrego, który trzymał mnie za rękę.

-Chanel...zostań z nami. Proszę...nie odchodź- Niall usiadł obok mnie i mocno przytulił.

-ktoś mi wytłumaczy co ja tu robię?- 


HEJ HEJ HEJ  

dzisiaj dłuższy rozdział mam nadzieję, że się podoba. 

No proszę...chłopcy jednak nie odwieźli Chanel do domu xD

HistoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz