#43

109 10 1
                                    

Niall

Pakujemy swoje rzeczy ze szpitala i następnie idziemy odwiedzić wszystkich i powiedzieć im nowości.

Najpierw idziemy do domu chanel. Jej tata nie najlepiej przeżył ten wypadek. Jak każdy. Wszyscy się martwili. Chciałem podziękować najbardziej Mattowi i Michaelowi, którym mogłem powiedzieć i poradzić się w sprawach sercowych.

-gotowa?- pytam przysuwając dziewczynę do siebie a ona zakłada ręce na moją szyję i całuje moje usta co od razu odwzajemniam.- zaraz potem zabieram cię do restauracji

Wychodzimy ze szpitala żegnając się z lekarzami i dziękując im za pomoc jaką nam udzielili w ciągu ostatnich dni.

Po zaledwie pół godzinnej drogi do domu rodzinnego chanel stoimy pod drzwiami. nagle drzwi się otwierają i widzimy w nich wysokiego mężczyznę, któremu Chanel rzuca się w ramiona. On mocną ją przytula do siebie i ze łzami wzruszenia i szczęścia zaprasza nas do domu. My wchodzimy i siadamy na kanapie w salonie. Po chwili dołącza do nas Jack i Michael z ogromnymi uśmiechami na ustach. Jack wdrapuje się na kolana siostry a Michael zajmuje miejsce w fotelu na przeciwko nas i obok swojego ojca.
-Powiedzcie mi jak się czujecie.- zaczyna rozmowę pan Sheridan wręczając nam szklanki z chlodnymi napojami a my popatrzylismy na siebie a już po chwili dostrzegamy szczery i podejrzliwy uśmiech Michaela.
-Wiesz co tato? Myślę, że czują się wspaniale.- oznajmia najstarszy z rodzeństwa a tata spojrzał na niego gwałtownie.
-Co? Już? - Chanel odrywa ode mnie wzrok i spogląda na tatę z zabójczym spojrzeniem.
-Nie tato. Nie jestem w ciąży.
Po tych słowach wszyscy wybuchamy śmiechem poza dziewczyną, która była wyraźnie zażenowana zachiwaniem jej stworzyciela ale ja ją gwałtownie uspokajam wkładając jej delikatnie rękę pod koszulkę i gładząc jej skórę a ona mechanicznie się rozluźnia.
-Chanel chodź pomożesz mi zanieść wszystko do kuchni.- mówi jej tata a ona posłusznie wstaje i podąża za nim.
Chanel
Idę z tatą do kuchni i znosimy wszystkie brudne naczynia.
-Chanel musimy porozmawiać... -Głos taty jest sciszony i zarazem poważny co powoduje pojawienie się ciarek na mojej skórze.
-Tato wiem o wszystkich sposobach antykoncepcji. Nie martw się nie zostaniesz narazie dziadkiem- staram się rozluźnić sytuację co mi się udaje.
-Nue o tym chciałem porozmawiać ale wrócimy do tego tematu. Jesteś pewna, że chcesz być z Niallem?
-Oczywiście. Czemu pytasz?
-Skarbie bon jednak jest sławny. Nie chcę żeby cię zranił.
-Nie zranię. Nie ma takiej opcji.- słyszymy głos blondyna a jego właściciel podchodzi do mbie od tyłu i obejmując w pasie przysuw do siebie a ja czuję jego nabrzmialego członka i aby sprowokować go jeszcze bardziej całuję go po szyi.
-No ja myślę. Bo jeśli to zrobisz to nie będę miał wyjścia i będę musiał cię wykastrować.- zaśmiał się tata.
-Tato!!!- gwałtownie przerywam czynność i patrzę na tatę wzrokiem: mów do ręki.
-No już dobrze. O czymś jeszcze mieliśmy porozmawiać... Co to mogło być - o chuj...nie proszę tylko nie to- wspominałaś coś o antykoncepcji.
Czuję podniecony wzrok Nialla na sobie, jego uścisk się zaciska a jego przyjaciel stara się dostać wejściówkę. -Nialler łap- dumny tata wyciąga z kieszeni pudełeczko z prezerwatywami.
-Truskawkowe...dzięki - mówi uradowany irlandczyk chowając je do przeniej kieszeni swoich jeansów oczywiście nie obyło się bez macania mojego tyłka. Musiał? Serio? Żyje z wariatami.
-dużo jeszcze tego masz?- pytam totalnie zażenowana.
Porozmawialismy jeszcze z braćmi i ogólnie wszyscy i zaczęliśmy się zbierać. Mam dość. Dobrał się głupi z gupim i ciężko będzie ich opanować. Ale cieszę się, że tata dogaduje się z Niallem i wiem, że mogę liczyć i na niego i na Michaela.

HistoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz