#30

130 12 4
                                    

-dziękuję- mówi po chwili chłopak łapiąc mnie za podbródek zmuszając mnie do spojrzenia mu prosto w oczy.

-za co?- pytam ściszonym tonem onieśmielona jego wzrokiem wbitym we mnie.

-Za wszystko- mówi szeptem zbliżając się do mnie. Łączy nasze usta w ciepłym, pełnym emocji pocałunku. Moje ciało oblewa fala ciepła wywołana choćby jego obecnością. Oplatam jego szyję rękami i siadam na nim okrakiem a on obniża się powoli i opiera się na łokciach, nie przerywając pocałunku.

-Lou nie możemy...- mówię przerywając czynność muszę przyznać, że nie chętnie.

-cii...oddaj mi się- mówi ponownie łącząc nasze usta. Leżąc wkłada ręce pod moją koszulkę i ciągnie ją powoli ku górze. Po chwili już oboje jesteśmy bez koszulki. Chłopak kładzie mnie na łóżku i teraz on jest nade mną i całuje namiętnie miejsca na mojej szyi i dekolcie.

Nagle drzwi moje pokoju się uchylają i widzimy mojego tatę, który z szerokim uśmiechem wchodzi do pokoju.

-spodziewałem się tego widoku. Nawet myślałem, że będzie gorzej- mówi mój tata  opierając się o drzwi a my siadamy i zakładamy speszeni koszulki. 

-ym...przyszedłeś po coś?- pytam nie podnosząc wzroku na członka rodziny ale kontem oka widzę jak Lou stara się powstrzymać wybuch śmiechu.

-no tak. Więc wszyscy już na was czekają na dole.- mówi tata  uśmiechając się od ucha do ucha patrząc na Louisa a Lou patrzy na tatę i obaj się śmieją z mojego zdezorientowania.- idziecie już czy mam powiedzieć, że jesteście zajęci?

pyta a ja posyłam im zabójcze spojrzenia.

-wszyscy jesteście siebie warci- mówię poddenerwowana i zabieram z biurka telefon. Louis wstał z miejsca i chcemy opuścić pokój ale mój tata postanowił znowu coś odjebać. Aż się boję co.

-jeszcze jedno- mówi mężczyzna i wyciąga z lewej kieszeni spodni cztery prezerwatywy i wręcza je szatynowi, który popatrzył się z wdzięcznością na mojego ojca a następnie na mnie.- miałem ci to dać po koncercie no ale rozumiesz...okoliczności.

mówi mój rodzic a ja patrzę na nich z szeroko otwartymi oczami i totalnie nie mam pojęcia co mam robić. Wiedziałam, że mój tata jest taki, że z nim można pogadać na dosłownie wszystkie tematy ale....teraz mnie zadziwił.

-John- mówi mężczyzna podając rękę Lou a on ją uścisnął  potrząsnął

-Louis- odpowiada i zaczynają się śmiać.

-no nie....no po prostu kurwa no nie.- mówię załamana całą zaistniałą sytuacją i wybiegam z pokoju kierując się w stronę (mam nadzieję) bardziej normalnych ludzi w tym domu.

 Po chwili wraz z chłopcami siedzimy w aucie . Po drodze zabraliśmy Jess i limuzyną jedziemy na miejsce gdzie ma odbyć się koncert. Jess jest już poinformowana o całej sytuacji bo opisałam jej to za pomocą sms i stwierdzam, że to był najgłupszy pomysł. Dziewczyna śmieje się od dobrych dziesięciu minut. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że razem z nią zaczęli się śmiać chłopcy a ja siedzę i czekam koniec jazdy jak na zbawienie....

HistoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz