#28

115 11 4
                                    

-wracasz?-pytają wszyscy równocześnie na co ja się uśmiecham

-wracam

Podbiegają do mnie i tulimy się czuję się jak teletubisie a nienawidziłam tej bajki bo jest cała przesiąknięta tęczą. 

-dobra starczy.- mówię gdy już mam dość tej słodyczy.

-oj daj się poprzytulać. Wiesz jak tęskniliśmy?- mówi Lou gdy wszyscy się odsunęli a on dalej trzymał mnie w objęciach.

-Lou...rzygam tęczą. Jak nie chcesz być kolorowy to się odsuń.- mówię z trudem łapiąc oddech z powodu mojego śmiechu i mocnego uścisku szatyna, który wybucha właśnie nieogarniętym śmiechem i odsuwa się ode mnie.

-no dobra. Chyba powinniśmy się przygotować do koncertu.- mówi Liam podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem.- idziesz z nami.

-no ale zaraz...jeszcze muszę iść do domu, zjeść, przebrać się i te sprawy. Nie chcecie znać głodnej mnie.- mówię nie ruszając się z miejsca a oni szli w stronę swojego auta.

-okej. Pojedziemy do ciebie, zjesz, przebierzesz się, zobaczymy twój dom, poznamy rodzinkę i pojedziemy.- mówi Harry łapiąc mnie za talię a ja czuję na nas wzrok nie tylko reszty chłopców ale i niektórych uczniów, którzy palili szlugi. Zgodziłam się i szybko weszliśmy do pojazdu i jedziemy w stronę mojego domu rodzinnego aby wykonać te wszystkie czynności. Nie wiem czy to dobry pomysł bo Isabel na 100% jest w domu i będzie afera.

Podjechaliśmy pod dom i stoimy pod drzwiami. Po chwili drzwi otwiera mój młodszy brat i rzuca mi się na ramiona. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi ze szczęścia. Tak dawno go nie widziałam. Tęskniłam jak nigdy.

-kto ci młody pozwolił otwierać drzwi nieznajomym?- pytam z szerokim uśmiechem na ustach i łzami radości w oczach czochrając mu włosy.

-nie jestem taki młody. Mam 5 lat.- mówi wbiegając do domu a ja zamykam za nami drzwi. Chłopcy patrzą na nas z miłością

-o proszę no nareszcie przyszła nasza frajerka- mówi z miłością Michael i tuli mnie mocno do siebie.

-mój kochany idiota- odpowiadam wtulając się w jego tors. Tak bardzo kocham swoją rodzinę. Spojrzałam na mojego młodszego braciszka, który właśnie wita się z chłopcami. Odrywam się i biorę go na ręce. Teraz zauważyłam podbite oko i rozciętą wargę Jacka.

-Jack co się stało?- pytam oglądając urazy wyglądające na świeże. Żaden z braci nie odpowiedział. Do głowy przyszła mi tylko jedna myśl.- o nie....gdzie jest ta siksa?!

Krzyczę odstawiając brata na podłogę, który przytulił się do mnie i prosił, żebym nie krzyczała.

-co robisz w naszym domu?- słyszę okropny głos kobiety, która była pozbawiona wszelkich emocji zwanych miłość i szacunek.

-o proszę...o wilku mowa. To ty uderzyłaś Jacka?- pytam podchodząc do kobiety ignorując uspokajające glosy chłopców i moich braci. Nie pozwolę, żeby ktoś tak traktował moją rodzinę.

-nie twoja sprawa. Wynoś się.

-Odpowiedz suko!!!

zapiekło. Poczułam ból na prawym policzku i pływającą łzę.

-Zostaw Chanel- słyszę płaczący głos. Jack nie lubił przemocy i gdy mama żyła nigdy jej nie doświadczył.- nic mi nie jest. A ty kurwo zobaczysz jak to jest być bitym

odpowiadam i widzę jak wszyscy starają się mnie powstrzymać. Niestety ich starania na marne. Wyrywam swoje ręce z objęć Hazzy i Michaela i celuję moją pięść w stronę brzucha kobiety. Gdy ona zgięła się pod wpływem mojej siły dostała kolejny cios tym razem w twarz. Kobieta wyprostowała się po kilku sekundach i unosi rękę aby zadać mi mocny cios. Czekam na moment w którym złapię jej rękę i wykręcę ale chyba się nie doczekam. Tata podchodzi do kobiety od tyłu i łapie jej dłoń zaciśniętą w pięść.

-nigdy więcej nie skrzywdzisz mojej rodziny rozumiesz?

****************************

hej. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału ale dużo obowiązków szkolnych...sami wiecie :(  ale teraz postaram się dodawać regularnie. Piszcie jak wam się podoba :D Jak myślicie teraz będzie już wszystko dobrze? ;)

HistoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz