Rozdział 2: Mali "rebelianci".

1.3K 92 7
                                    

Rada Jedi intensywnie rozprawiała o sprawie młodzików.

- Poważna sprawa to. Co robić proponujecie? – zapytał mistrz Yoda.

- Uważam, że trzeba porozmawiać z tymi młodzikami. Możliwe, że nie są świadome powagi sytuacji – powiedział Obi-Wan Kenobi.

- To tylko dzieci... – zaoponował hologram Mace'a Windu. Niestety sam mistrz nie mógł obecnie przebywać w świątyni, tak jak reszta Rady Jedi. Wszyscy poza Obi-Wanem i Yodą byli obecnie w terenie, ale kilku mistrzów znalazło chwilę na naradę.

- Ale na Moc wrażliwe, mistrzu Windu. O wiele mądrzejsze od reszty. Ich Moc kształtuje teraz się. Psychika także. Wątpią w nas. A wątpliwości nierozwiane niebezpieczne są. Dzieci, które odeszły z Zakonu, podatne na wpływ Ciemnej Strony są. Mistrzu Kenobi, ty i były padawan twój sprawę tę zbadać powinniście. Czy wszyscy ze mną zgadzają się?

Wszyscy się zgodzili.

- Ustalone zatem – powiedział Yoda. Po pożegnaniu z mistrzami, hologramy zniknęły. – mistrzu Kenobi, taka grupa przywódcę ma. Lidera znaleźć musisz. On to wątpliwości największe ma. Ale Moc silna w nim. Zdolności przywódcze w tak młodym posiada wieku. Przydatny dla stron obydwu. Ważny dla nas jest.

- Oczywiście, Mistrzu Yodo.

~*~

- Ale naprawdę musimy? Dlaczego my? – narzekał Anakin, gdy zmierzali w stronę Akademii Jedi.

- Ponieważ jedynie my jesteśmy teraz wolni – odpowiedział spokojnie mistrz Kenobi po raz kolejny swojemu byłemu uczniowi.

- Mów za siebie – mruknął. – Miałem ważne plany!

- A jakie?

Młody Skywalker zrugał siebie w myślach za swoje zniecierpliwienie. Przez nieuwagę prawie wygadał się Obi-Wanowi z tego, że cały dzisiejszy dzień chciał spędzić z Padmé. A teraz nie mógł wymyślić żadnej wymówki!

- No... Chciałbym wyjść na miasto, jakoś się rozruszać, czyli... – powiedział zawstydzonym głosem.

- Anakinie, nie tłumacz mi, co według ciebie znaczy "rozruszać się", bo stracę wiarę w dzisiejszą młodzież.

Młody Rycerz Jedi zamierzał odpowiedzieć, ale w wymyślaniu ciętej riposty przeszkodził mu głos jego byłego mistrza:

- Już jesteśmy.

Rzeczywiście. Stali na środku placyku wyłożonego kostką układającą się w różne wzory. Obok nich stała średniej wielkości fontanna o średnicy około dwóch metrów. Przed nimi wznosił się wysoki, smukły wieżowiec z okrągłym dachem. Mężczyźni weszli do niego. Od progu uderzyła w nich duża wrażliwość na Moc przebywających wewnątrz istot. Przywitała ich opiekunka grupy, w której znajdowali się mali "rebelianci". Twi'lekanka zaprowadziła Jedi do sali jednego z opuszczonych pokoi.

- Poczekajcie tutaj, Jedi. Zaraz przyprowadzę dzieci podejrzewane o uczestniczenie w tej grupie.

Anakin oparł się o ścianę i westchnął.

- Po co to wszystko? Bo dzieci ubzdurały sobie, że Jedi są źli?

Obi-Wan spojrzał na niego karcąco.

- Jeśli nie rozwiejemy ich wątpliwości, kolejne pokolenie Jedi będzie miało większe predyspozycje do Ciemnej Strony. To ważne.

"Ale nie tak ważne, jak Padmé!" – pomyślał z rozsierdzeniem Anakin. Do pomieszczenia weszło dziewięcioro dzieci. Lekku jedynej w grupie Togrutanki miało wyjątkowo intensywną barwę. Ahsoka była wściekła, że ktoś wsypał ich Jedi. Mimo to wierzyła, że nikt nie powie rycerzom, że to ona przewodniczyła grupie. Omiotła wzrokiem pokój i dłużej zatrzymała wzrok na Anakinie Skywalkerze. "Kto to?" – zapytała siebie w myślach.

Ahsoka Tano: PamiętajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz