W ogóle sobie nie radziłam! Po zabarykadowaniu się w statku postanowiłam jeszcze raz dokładnie go przeszukać. Pootwierałam wszystkie szuflada, potknęłam się pięćdziesiąt razy o jakieś śmiecie, które z nich wyrzuciłam i zdarłam sobie skórę na kolanach. A mimo tego nie znalazłam niczego, co mogłoby mi się przydać. Z wycieńczenia zasnęłam.
~*~
- Skywalker! Nareszcie, już myślałam, żeś o mnie zapomniał. – tymi słowami Aenyia powitała Anakina, gdy ten wylądował statkiem przed klasztorem. – Czemu tak długo?
- Wiesz, od Coruscant do Shili jest spory kawałek drogi – powiedział z irytacją. – Skończyłaś już?
Zamiast odpowiedzieć, kapłanka weszła do statku.
- Znasz się na pilotowaniu? – zapytał.
- Nie. Jeszcze nigdy nie latałam.
- W takim razie uważaj, żeby na nic nie zwymiotować. Artoo, podłącz się. Robisz za drugiego pilota.
Togrutanka ze strachem przyglądała się, jak Jedi podrywa maszynę do góry. Ciśnienia zatkało jej uszy, kiedy znaleźli się na orbicie. Zakręciło jej się w głowie i mocno wbiła palce w oparcie fotela.- Całkiem nieźle to znosisz. Niektórzy potrafią siedzieć w kiblu przez całą swoją pierwszą podróż. A więc co było tak ważne, że nie mogłaś mi tego powiedzieć przez komunikator?
- Wszystko ci powiem, tylko... Czy są u Jedi jakieś kary za stosowanie Ciemnej Strony?
- To zależy od bardzo wielu czynników i obecnej Rady. Czemu pytasz?
- Nie wiem, czy mogę ci to powiedzieć. A jakie jest twoje nastawienie do Ciemnej Strony?
Skywalker spojrzał w zamyśleniu na panel kontrolny.
- Jest bardzo potężna... Nieokiełznana. Uważam za głupców tych, którzy próbują nad nią zapanować. Natomiast Jasna Strona jest... Jakby to ująć... spokojniejsza.
- A wydałbyś kogoś ci bliskiego, jeśli zacząłby używać Ciemnej Strony?
Anakina zaczęły już irytować te ciągłe pytanie.
-Ty miałaś mówić, zapomniałaś?
-To bardzo ważne! Ostatnie pytanie, przysięgam.
Skywalker westchnął i potarł palcami skroń.
-Nie zrobiłbym tego, ale jak nakablujesz na mnie Radzie, to radziłbym ci wykupić miejsce na cmentarzu. Do czego dążysz?
- Ahsoka jest na Moraband.
- Wreszcie konkretne informacje.
Skywalker zaczął ustawiać autopilota na tą planetę, ale nagle jego palce znieruchomiały nad wyświetloną klawiaturą.
-Jakim cudem mój padawan jest po drugiej stronie Galaktyki, i to w dodatku na planecie Sithów?
- To jest bardzo... Dziwna historia.
- W takim razie mów. Do Morabandu mamy dokładnie pięć godzin.
- Z moich wizji udało mi się dowiedzieć tylko tyle, że najpierw czuła się zdradzona przez kogoś bliskiego...
- Przez Aureę - przerwał jej.
- Aiireu. On się nazywa Aiireu.
- Na jedno wychodzi. Mów dalej.
- Potem chyba uciekła... I znalazła się na Morabandzie. Czuła paniczny strach... I wtedy moja wizja urwała się na jakiś czas, nie mogłam spróbować jej namierzyć, bo coś rozsadzało mi głowę... Z tego, co słyszałam od innych kapłanek, ponoć strasznie to wyglądało.
- I tyle?
- To był już koniec moich wizji, ale... pozostała jeszcze jedna sprawa.
- Jaka?
- Moraband jest zgubą dla Jedi. Każda osoba, która tam się znalazła, w końcu przeszła na Ciemną Stronę.
Anakin połączył fakty.
- Czy ty sugerujesz, że mój padawan stał się Sithem?
- Jeszcze nie, ale jeśli się nie pospieszymy... - Aenyia nie dokończyła zdania.
- Ahsoka jest o wiele silniejsza, niż sądzisz. Da sobie radę.
~*~
Obudziłam się akurat wtedy, gdy na niebie pojawił się statek. Na początku miałam ochotę skakać z radości, ale szybko szczęście zastąpiło przerażenie. Kto mógł przylecieć na Moraband, jeśli nie Sithowie? "Aiireu mnie namierzył?" - zapytałam siebie w myślach. Mocno ścisnęłam w dłoni miecz świetlny i ukryłam się za fotelem pilota. Co chwila wyglądałam zza niego, a serce waliło mi mocno w piersi. Gdy statek wylądował, zorientowałam się, że to barka dyplomatyczna senator Amidali. Podniosłam wysoko brwi ze zdziwienia. Zobaczyłam, jak wysiada z niej Anakin. Schowałam mój miecz za pas i pędem wybiegłam z tego przeklętego wraku. Zanim Rycerzyk w ogóle mnie zobaczył, już wisiałam mu na szyi. Uśmiech cały czas nie schodził mi z ust i tylko siłą woli powstrzymywałam łzy szczęścia.
- Ahsoka... Tak bardzo, bardzo cię przepraszam, to moja wina... - zaczął się od razu tłumaczyć.
Puściłam go i z względną powagą odparłam:
- Nie, mistrzu. To ja dałam się złapać mojemu bratu. Nie zastosowałam się do twojego treningu i uśpiłam swoje zmysły... I to ja powinnam cię teraz błagać o wybaczenie... Przepraszam mistrzu.
- Ahsoka... Ale to ja cię zostawiłem samą w mieście, zachowałem się nieodpowiedzialnie... I to ja cię przepraszam.
Już otwierałam usta, by zaprzeczyć, ale do rozmowy wtrąciła się... moja siostra.
- Proponuję zakończyć tą sprzeczkę i jak najszybciej odlecieć z tej okropnej planety.
Wcześniej nie zauważyłam, że Aenyia stoi za Anakinem, za bardzo cieszyłam się jego obecnością.
Moja opinia o młodej kapłance bardzo się zmieniła, gdy dowiedziałam się o, że za wszystkim stał Aiireu, dlatego teraz uśmiechnęłam się do niej szeroko. Już nie darzyłyśmy się nienawiścią.
- Dzięki, siostra - powiedziałam.
Odwzajemniła mój uśmiech i odparła:
- Nie ma za co, krasnalu.
Przytuliła mnie, przy czym prawie połamała mi żebra. Odwzajemniłam uścisk, starając się jak najmocniej objąć ją ramionami.
____________________________________________________________________________________
Cześć!
Wiem, wiem. Taki krótki rozdział po tygodniu to skandal, ale musiałam tak go zakończyć! Za to od razu zabieram się do kolejnego rozdziału. Będzie miał przyzwoitą długość, co najmniej 1000 słów. Przez poprzednich siedem dni baaardzo dużo myślałam nad tym opowiadaniem i postanowiłam zmienić klimat na taki bardziej... clone-warsowy. Dobra, nie przynudzam.
Do rozdziału.... o cholera, już 20!
GalaxyGuardian
CZYTASZ
Ahsoka Tano: Pamiętaj
FanfictionGdy Ahsoka była mała, sądziła, że przez całe życie nie wyściubi nosa zza swojej wsi i będzie prowadziła nudne, monotonne życie. A tymczasem jej historia potoczyła się zupełnie inaczej, niż sądziła. Zwiedziła prawie całą Galaktykę podczas swoich...