- Anakinie, rozmyślałeś o tym, by... Mieć padawana? – zapytał pewnego dnia mistrz Kenobi, gdy wracał statkiem z misji razem ze swoim byłym uczniem.
- Nie. Jakbym miał pilnować jakiegoś dzieciaka, to z pewnością zbyt długo by nie przeżył.
- Nonsens. Uważam, że jesteś gotowy.
- A ja tak nie sądzę. Sam niedawno byłem padawanem, a dzieciaka bym pewnie zgubił, nie upilnowałbym...
- Czternastolatki są wybierane na padawanów.
- Serio?! To dlaczego ja od dziewiątego roku życia byłem twoim uczniem?
- U ciebie było inaczej. Rada nie mogła przydzielić cię do grupy dziewięciolatków, bo byłeś całkowicie zielony w kwestii posługiwania się Mocą i mieczem świetlnym. Dlatego ja wszystkiego cię uczyłem. A ledwo po zostaniu Rycerzem Jedi zacząłem cię szkolić.
- Obi-Wanie, mimo to uważam, że nie upilnowałbym takiego dzieciaka.
- Ale czternastolatka to nie jest mały dzieciak! Ma własny rozum...
- Obi-Wanie, „czternastolatka"? To zabrzmiało tak, jakbyś już upatrzył mi jakąś dziewczynę do szkolenia!
- Nie ja, mistrz Yoda. On zawsze wybiera.
- Czyli nie mam tu nic do powiedzenia?
- Nie, Anakinie. To zostało już przesądzono. Rada ustaliła, że jesteś gotowy.
Młody Skywalker jęknął rozpaczliwie.
- Ale dlaczego dziewczyna? Z chłopakiem to mógłbym się jakoś dogadać, ale z dziewczyną...
Obi-Wan roześmiał się.
- Oj, spokojnie. Dogadasz się z nią. Na pewno.
- Cudownie. A kiedy mam zacząć... Uczyć to dziecko?
- Jutro w południe polecisz do Akademii Jedi.
Anakin odetchnął głęboko.
- To wydaje mi się całkowicie nierealne.
Obi-Wan uśmiechnął się z przekąsem.
- Każdy tak ma, nie jesteś wyjątkiem.
- A powiesz mi chociaż, kim jest ten dzieciak?
- Poznaliście się już – zaczął nieznośnie powoli. – To ta Togrutanka...
- Ahsoka Tano? Czy mistrz Yoda chce, żeby ta mała rebeliantka poderżnęła mi gardło, gdy będę spał?
- Anakinie, ona już nie jest takim dzieckiem. Dorosła pod względem psychicznym i fizycznym. Nie jest „mała".
- Mam nadzieję, Obi-Wanie.
~*~
Odkąd Ahsoka obudziła się o wschodzie słońca, miała szeroki uśmiech na twarzy. To dziś w południe miał się zakończyć jej koszmar. 12570 Grupa młodzików miała zostać rozwiązana, a wszyscy przydzieleni do mistrzów. Togrutanka od rana zastanawiała się, kto będzie jej nauczycielem. Kiedyś zapewne liczyłaby na mistrza Kenobiego, ale po ich ostatnim spotkaniu uważała, że nie byłby dla niej odpowiedni, bo po prostu był za sztywny, poważny. Owszem, Ahsoka zachowywała się poważnie, ale miała tego dosyć. Chciała mistrza, przy którym mogłaby się rozluźnić i któremu mogłaby zaufać. A mistrz Kenobi nade wszystko cenił Zakon, przez co nie można było mu zaufać. Ahsoka spakowała wszystkie swoje rzeczy do małej torby i wyszła z Akademii. Przed nią miała spotkać się ze swoim mistrzem albo mistrzynią. Czekała w napięciu, a gdy zegary wybiły dwanaście uderzeń, usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Anakinem Skywalkerem.
- To ty? Ty będziesz moim mistrzem? – wydukała.
- Tak, Smarku. Mów mi od teraz „mistrzu".
- Ale... Czemu?
- Bo od teraz jestem twoim mistrzem.
- Nie o to mi chodzi. Dlaczego ty jesteś moim mistrzem?
- Pytaj mistrza Yody. No więc... Na jakim jesteś poziomie? Wiesz, jak masz włączyć miecz?
- Bardzo zabawne. Oczywiście, że wiem.
- No to dobrze. Lecimy na Christophsis.
Odkręcił się w stronę swojego statku i zaczął szybko do niego iść. Ahsoka ledwo za nim nadążała.
- Ale po co?
- Jak to „po co"? Mamy misję!
- A na czym ona polega?
- Na odbiciu Crystal City.
- Jakieś szczegóły?
- Hmm... Nie chce mi się ci wszystkiego wyjaśniać. Na miejscu zobaczysz, o co chodzi.
„Zapowiada się udanych dziesięć lat." – pomyślała z sarkazmem.
CZYTASZ
Ahsoka Tano: Pamiętaj
FanfictionGdy Ahsoka była mała, sądziła, że przez całe życie nie wyściubi nosa zza swojej wsi i będzie prowadziła nudne, monotonne życie. A tymczasem jej historia potoczyła się zupełnie inaczej, niż sądziła. Zwiedziła prawie całą Galaktykę podczas swoich...