Przez kolejne tygodnie rozmyślałam o Anakinie Skywalkerze. Był dość... Osobliwym Jedi. Nie takim poważnym, jak Obi-Wan Kenobi lub Mace Windu. On potrafił żartować, wręcz emanował wesołością i całkowitym rozluźnieniem. Z czasem rozmyślania o nim mi się znudziły. Od czasu do czasu przypominał mi się, ale pół roku po rozmowie z nim pojawiło się duże zmartwienie, które skutecznie wybiło mi z głowy mistrza Skywalkera. Gdy skończyłam tego dnia trening, na którym – tak, jak zwykle – wyśmiewano mnie i dręczono, usiadłam na murku fontanny na dziedzińcu przed Akademią. W pewnej chwili dostrzegłam pływającą w fontannie kartkę. Wyjęłam ją, trochę otrzepałam z wody i przeczytałam jedno słowo napisane w aurebeshu.
„Pamiętaj, podzielisz mój los!"
Zmięłam kartkę w dłoni i rozejrzałam się czujnie dookoła. Wiedziałam, że ta wiadomość była do mnie. Wiedziałam, jaki los miałam pamiętać.
- Jedi mówią, że przeszłość trzeba zostawić za sobą – powiedziałam głośno. – Dla mnie liczy się już tylko Zakon.
Znikąd pojawił się wiatr, który przywiał kolejną kartkę. Złapałam ją i przeczytałam kolejną wiadomość.
„Cienie przeszłości ciągną się za każdym."
Porwałam obydwie kartki, a wiatr zabrał ich kawałki ze sobą.
- Teraz mam nowe życie, rozumiesz? Daj mi spokój!
Wbiegłam do Akademii cała roztrzęsiona.
- Jak cień podąża za mną to, co najbardziej chciałabym zapomnieć. Dlaczego wciąż muszę o tym pamiętać? – wyszeptałam.
Poszłam do biblioteki mieszczącej się w jednej z wież. Pragnęłam znaleźć cokolwiek, bylebym tylko mogła pozbawić siebie wspomnień.
- Czego szukasz, dziecko? – zapytała mnie w pewnej chwili bibliotekarka. Upuściłam książkę, którą aktualnie czytałam. Nie wyczułam, że ktoś się zbliża.
- Niczego, czegoś do poczytania – powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Podniosłam tom, po czym odłożyłam go na półkę.
- Nie masz prawa wchodzić do działu umysłu. Wynocha stąd!
Staruszka wygoniła mnie z biblioteki.
- Przeklęty, owłosiony człowiek – mamrotałam pod nosem, gdy szłam do stołówki na obiad.
~*~
Wiele miesięcy później, gdy medytowałam w swoim pokoju, zdarzyła się niezwykła rzecz. Na początku było tak, jak zwykle – odprężyłam się, myśli uleciały z mojej głowy.
A wtedy zobaczyłam obrazy.
Ja i Skywalker, ramię w ramię walczyliśmy podczas Wojen Klonów. Byłam jego padawanką. Widziałam, jak razem śmiejemy się i rywalizujemy, kto zabije więcej droidów. A nagle cała radosna atmosfera prysła. Wszystko otoczył mrok, a twarz śmiejącego Anakina została przykryta przez maskę. Okropną, czarną maskę. W całkowitej ciszy rozbrzmiał dziwny oddech, jak gdyby ktoś był podłączony do maszyny wspomagającej oddychanie. Błysk czerwonego ostrza, moje ciało leżące na podłodze w jakimś pokoju. Anakin wypowiedział zza mski zmienionym głosem jedno słowo:
- Nie...
Wizja się skończyła. Miałam przyspieszony, płytki oddech. Z moich oczu niekontrolowanie leciały łzy. Doskonale zrozumiałam przesłanie wizji, które nic a nic mi się nie podobało.
~*~
Każdy młodzik miał mistrza przydzielanego przez Wielkiego Mistrza Yodę. W ciągu od dwóch do trzech godzin całej dwudziestoosobowej geupie znajdował nauczycieli. Ze mną nie było inaczej.
- Ahsoka Tano. Mistrza szukasz... Tak, tak, tak. Niełatwo nauczyciela dla ciebie znaleźć było, ale mistrz Kenobi odpowiedni jest – podsumował naszą rozmowę Jedi.
Przełamałam się i nieśmiało wystąpiłam z moją wizją:
- Mistrzu Yoda, mistrz Obi-Wan nie może być moim nauczycielem.
- Ach tak? – zdumiał się starzec.
- Miałam wizję. Widziałam w niej, że moim mistrzem musi być Anakin Skywalker.
- Skywalker, powiadasz? – zapytał w zamyśleniu. – Niedawmo padawanem sam był. Ale czy na ucznia odpowiedni już? Tak, skoro wizję miałaś, to znaczy, że tak. Skywalker, w takim razie. A co to za wizja, Ahsoko Tano?
- Mistrz Skywalker uczył mnie i wszystko było pięknie, ale nagle stało się coś strasznego.
- Straszne, powiadasz?
- Tak. Widziałam, jak... jakiś Sith mnie zabija.
Nie chciałam wyjawić, że tym Sithem był mój nauczyciel.
- Nikt widzieć śmierci swojej nie powinien. Skoro przeznaczenie znasz swoje, dlaczego nie zmienić go chcesz?
- Jestem całkowicie pewna, że z nikim nie byłoby mi lepiej, niż z Anakinem Skywalkerem, mistrzu Yoda. Uważam, że warto potem cierpieć dla takiego człowieka.
- Postawa uznania godna. Zbliż się, dziecko.
Wstałam z fotela, na którym siedziałam w pokoju medytacyjnym i podeszłam do Yody.
- Ahsoko Tano, pewna, że wszystko mi powiedziałaś jesteś?
- Tak – odparłam jak najnaturalniej potrafiłam.
- Gdy twój czas nadejdzie, przypomnisz wszystko sobie, Ahsoko Tano.
Mistrz Yoda dotknął mojego czoła, a ja zapomniałam o całej rozmowie. Jak w transie usiadłam na fotelu i wtedy „przebudziłam się".
- Mówiłeś coś, mistrzu Yoda? – zapytałam nieśmiało.
- Tak. Twój mistrz oczekiwać ciebie będzie jutro w południe przed Akademią Jedi.
CZYTASZ
Ahsoka Tano: Pamiętaj
FanficGdy Ahsoka była mała, sądziła, że przez całe życie nie wyściubi nosa zza swojej wsi i będzie prowadziła nudne, monotonne życie. A tymczasem jej historia potoczyła się zupełnie inaczej, niż sądziła. Zwiedziła prawie całą Galaktykę podczas swoich...