Rozdział 3: Przeszłość nigdy nie da ci spokoju.

1K 78 4
                                    


Przez kolejne tygodnie rozmyślałam o Anakinie Skywalkerze. Był dość... Osobliwym Jedi. Nie takim poważnym, jak Obi-Wan Kenobi lub Mace Windu. On potrafił żartować, wręcz emanował wesołością i całkowitym rozluźnieniem. Z czasem rozmyślania o nim mi się znudziły. Od czasu do czasu przypominał mi się, ale pół roku po rozmowie z nim pojawiło się duże zmartwienie, które skutecznie wybiło mi z głowy mistrza Skywalkera. Gdy skończyłam tego dnia trening, na którym – tak, jak zwykle – wyśmiewano mnie i dręczono, usiadłam na murku fontanny na dziedzińcu przed Akademią. W pewnej chwili dostrzegłam pływającą w fontannie kartkę. Wyjęłam ją, trochę otrzepałam z wody i przeczytałam jedno słowo napisane w aurebeshu.

„Pamiętaj, podzielisz mój los!"

Zmięłam kartkę w dłoni i rozejrzałam się czujnie dookoła. Wiedziałam, że ta wiadomość była do mnie. Wiedziałam, jaki los miałam pamiętać.

- Jedi mówią, że przeszłość trzeba zostawić za sobą – powiedziałam głośno. – Dla mnie liczy się już tylko Zakon.

Znikąd pojawił się wiatr, który przywiał kolejną kartkę. Złapałam ją i przeczytałam kolejną wiadomość.

„Cienie przeszłości ciągną się za każdym."

Porwałam obydwie kartki, a wiatr zabrał ich kawałki ze sobą.

- Teraz mam nowe życie, rozumiesz? Daj mi spokój!

Wbiegłam do Akademii cała roztrzęsiona.

- Jak cień podąża za mną to, co najbardziej chciałabym zapomnieć. Dlaczego wciąż muszę o tym pamiętać? – wyszeptałam.

Poszłam do biblioteki mieszczącej się w jednej z wież. Pragnęłam znaleźć cokolwiek, bylebym tylko mogła pozbawić siebie wspomnień.

- Czego szukasz, dziecko? – zapytała mnie w pewnej chwili bibliotekarka. Upuściłam książkę, którą aktualnie czytałam. Nie wyczułam, że ktoś się zbliża.

- Niczego, czegoś do poczytania – powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Podniosłam tom, po czym odłożyłam go na półkę. 

- Nie masz prawa wchodzić do działu umysłu. Wynocha stąd!

Staruszka wygoniła mnie z biblioteki.

- Przeklęty, owłosiony człowiek – mamrotałam pod nosem, gdy szłam do stołówki na obiad.

~*~

Wiele miesięcy później, gdy medytowałam w swoim pokoju, zdarzyła się niezwykła rzecz. Na początku było tak, jak zwykle – odprężyłam się, myśli uleciały z mojej głowy.

A wtedy zobaczyłam obrazy.

Ja i Skywalker, ramię w ramię walczyliśmy podczas Wojen Klonów. Byłam jego padawanką. Widziałam, jak razem śmiejemy się i rywalizujemy, kto zabije więcej droidów. A nagle cała radosna atmosfera prysła. Wszystko otoczył mrok, a twarz śmiejącego Anakina została przykryta przez maskę. Okropną, czarną maskę. W całkowitej ciszy rozbrzmiał dziwny oddech, jak gdyby ktoś był podłączony do maszyny wspomagającej oddychanie. Błysk czerwonego ostrza, moje ciało leżące na podłodze w jakimś pokoju. Anakin wypowiedział zza mski zmienionym głosem jedno słowo:

- Nie...

Wizja się skończyła. Miałam przyspieszony, płytki oddech. Z moich oczu niekontrolowanie leciały łzy. Doskonale zrozumiałam przesłanie wizji, które nic a nic mi się nie podobało.

~*~

Każdy młodzik miał mistrza przydzielanego przez Wielkiego Mistrza Yodę. W ciągu od dwóch do trzech godzin całej dwudziestoosobowej geupie znajdował nauczycieli. Ze mną nie było inaczej.

- Ahsoka Tano. Mistrza szukasz... Tak, tak, tak. Niełatwo nauczyciela dla ciebie znaleźć było, ale mistrz Kenobi odpowiedni jest – podsumował naszą rozmowę Jedi.

Przełamałam się i nieśmiało wystąpiłam z moją wizją:

- Mistrzu Yoda, mistrz Obi-Wan nie może być moim nauczycielem.

- Ach tak? – zdumiał się starzec.

- Miałam wizję. Widziałam w niej, że moim mistrzem musi być Anakin Skywalker.

- Skywalker, powiadasz? – zapytał w zamyśleniu. – Niedawmo padawanem sam był. Ale czy na ucznia odpowiedni już? Tak, skoro wizję miałaś, to znaczy, że tak. Skywalker, w takim razie. A co to za wizja, Ahsoko Tano?

- Mistrz Skywalker uczył mnie i wszystko było pięknie, ale nagle stało się coś strasznego.

- Straszne, powiadasz?

- Tak. Widziałam, jak... jakiś Sith mnie zabija.

Nie chciałam wyjawić, że tym Sithem był mój nauczyciel.

- Nikt widzieć śmierci swojej nie powinien. Skoro przeznaczenie znasz swoje, dlaczego nie zmienić go chcesz?

- Jestem całkowicie pewna, że z nikim nie byłoby mi lepiej, niż z Anakinem Skywalkerem, mistrzu Yoda. Uważam, że warto potem cierpieć dla takiego człowieka.

- Postawa uznania godna. Zbliż się, dziecko.

Wstałam z fotela, na którym siedziałam w pokoju medytacyjnym i podeszłam do Yody.

- Ahsoko Tano, pewna, że wszystko mi powiedziałaś jesteś?

- Tak – odparłam jak najnaturalniej potrafiłam.

- Gdy twój czas nadejdzie, przypomnisz wszystko sobie, Ahsoko Tano.

Mistrz Yoda dotknął mojego czoła, a ja zapomniałam o całej rozmowie. Jak w transie usiadłam na fotelu i wtedy „przebudziłam się".

- Mówiłeś coś, mistrzu Yoda? – zapytałam nieśmiało.

- Tak. Twój mistrz oczekiwać ciebie będzie jutro w południe przed Akademią Jedi.



Ahsoka Tano: PamiętajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz