Rozdział 49: Ostatnia misja

434 33 4
                                    

Siedziałam w kawiarni ze znudzoną miną. Padmé skontaktowała się ze mną wcześniej tego dnia z prośbą o spotkanie, a teraz spóźniała się już pół godziny. Leniwie podniosłam palec prawej ręki i Mocą zaczęłam mieszać kawę. Kilka osób spojrzało z niedowierzaniem na poruszającą się samoistnie łyżeczkę, ale ja nie posłałam im nawet jednego spojrzenia, tylko próbowałam nie zasnąć z nudów. Jednocześnie zastanawiałam się, ile filiżanek dzisiaj już wypiłam. Od czasu mojego cudownego "powrotu do żywych" dręczyły mnie koszmary z człowiekiem w okropnej, czarnej masce, mordującym Jedi, łamiącym ich karki jak wątłe gałązki, miażdżącym planetę w uścisku swojej mechanicznej ręki. Każdy sen kończył się widokiem Anakina stojącego na pustyni i patrzącego na zachodzące bliźniacze słońca...

- Podać coś jeszcze? - zapytała mnie słodko uśmiechająca się kelnerka. Nie obsługiwała mojego stolika, ale najwidoczniej to drobne popisywanie się ściągnęło ją do mnie.

- Właściwie to... - zaczęłam, gdy poczułam dziwne zakłócenia w Mocy, jakby ktoś kopnął mnie niespodziewanie w nogę. Straciłam panowanie nad łyżeczką, która z impetem uderzyła dziewczynę w skroń. Pisnęła i zniknęła za drzwiami od kuchni jeszcze zanim rozległ się brzdęk metalu uderzającego o jasną posadzkę. Nie zdążyłam zarejestrować tego, co się stało, gdy znowu poczułam uderzenie, ale tym razem silniejsze, jakby źródło zakłóceń zbliżało się. Niemiłosierny ból rozlał się po mojej czaszce, a ja ukryłam twarz w dłoniach, by zasłonić grymas bólu. Wtedy wszystko się skończyło. Podniosłam wzrok znad swoich rąk i ujrzałam wszystkie osoby w kawiarni, patrzące się na mnie z trwogą. Wystarczyło jedno moje wyzywające spojrzenie, by powróciły do swoich spraw. Dopiłam kawę, chociaż już jej nie potrzebowałam i zaczęłam szykować się do wyjścia, kiedy drzwi się otworzyły. Schowałam dłonie w rękawach brązowego swetra, by ochronić się przed zimnem z zewnątrz. Pogoda zdawała się podzielać mój nastrój.

- Przepraszam za spóźnienie - wydyszała Padmé, siadając naprzeciwko mnie. Starałam się wybrać stolik w rogu, żeby pani senator nie zwracała na siebie uwagi, ale i tak bez tony makijażu i w zwykłym kucyku była nie do poznania. - Byłam u lekarza.

- Wszystko w porządku? - zapytałam ze zmarszczonymi brwiami, ale moje obawy szybko odegnał szeroki uśmiech na twarzy Amidali.

- Tak. Nawet lepiej.

Zauważyłam, jak nieświadomie dotyka dłonią brzucha, a w tym samym momencie kolejna fala Mocy kopnęła mnie z podwójną siłą.

Całe zmęczenie wyparowało w ułamku sekundy. Krew odpłynęła z mojej twarzy, a oczy rozszerzyły się do rozmiarów spodków.

Padmé była w ciąży.

Anakin będzie ojcem.

- Czy... Czy ty... - wydukałam, żywo gestykulując rękami.

- Hm? - zapytała z konsternacją.

Przez chwilę nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Anakin. Ojcem. To nie mogła być prawda... A jednak przede mną siedziała ciężarna kobiety z potężnym źródłem Mocy... dzieckiem w brzuchu.

- Nieważne - ucięłam szybko. Lepiej nie powinnam dać jej znać, że wiem... o jej stanie. Mogłaby się pojawić dziwna atmosfera, której stanowczo nie potrzebowałam w tamtej chwili. Przyszłam poplotkować z przyjaciółką, a nie zamartwiać się o Anakina. - Jak tam u ciebie?

~*~

- Czemu tak dziwnie się na mnie patrzysz? - zapytał z podejrzliwością mój mistrz.

- Nic, nic - odparłam, nie spuszczając z niego wzroku. Ten facet, ten Anakin Skywalker miał zostać ojcem. Nigdy nie widziałam go w takiej roli, nawet w najgorszych koszmarach. A on sprawiał wrażenie, jakby o niczym jeszcze nie wiedział. Czyli to były prawdopodobnie moje ostatnie normalne chwile z Rycerzykiem. Ostatnia normalna misja.

Ahsoka Tano: PamiętajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz