- Ostatnio często odwiedzasz swoją planetę - powiedział mój mistrz. Zamrugałam i podniosłam na niego wzrok. Odkąd ustawiliśmy wpółrzędne Shili, żadne z nas się nie odzywało, oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach. - Wiesz, czemu Aiireu poleciał akurat na Shili?
- Shili… - szepnęłam i westchnęłam ciężko. - Nie mam pojęcia, ale boję się o moją siostrę.
- Radziłbym się z nią skontaktować.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam jak. Kodeks Jedi zabrania kontaktu z rodziną, więc nie zapisałam jej numeru w komunikatorze.
Zapadła krępująca cisza.
- Wiesz, że nie możesz się zawahać podczas walki ze swoim bratem? - zapytał cicho.
- Wiem - odparłam sucho. Nie chciałam o tym myśleć. Czułam się jak zdrajca. Pamiętałam uśmiechniętą twarz młodego togrutanina o ciemnopomarańczowej skórze i roześmianych, niebieskich oczach… A teraz miałam go zabić.
Zastanawiałam się, czy potwór, z którym ostatnio walczyłam, nadał był moim bratem. Coś skręcało się we mnie, gdy przywoływałam w myślach nowego ucznia Dooku. Łzy napłynęly mi do oczu i szybko zamrugałam, by je odgonić.
- Lądujemy, Smarku - usłyszałam głos mojego mistrza. Wzięłam głęboki oddech. Stąd nie było już odwrotu.
Wylądowaliśmy w mieście, kiedy ostatnie promienie słońca znikały za horyzontem.Wypożyczyliśmy dwa śmigacze i ruszyliśmy w stronę klasztoru. Gdy pozostało nam kilka kilometrów do osiągnięcia celu, wyczułam dym i zobaczyłam ponad drzewami światło w oddali. Zignorowałam to, ale zapach stawał się coraz intensywniejszy. Gdy minęliśmy ostatni zakręt na leśnej drodze, zrozumiałam, skąd brał się ten dym.
Ogromny, drewniany klasztor palił się niczym gigantyczne ognisko rozświetlające noc. Płomienie z zawrotną szybkością trawiły deski. Zatrzymałam się i gdy pierwszy szok minął, oceniłam, że podpalenie nastąpiło niedawno.
Spróbowałam znaleźć Aiireu w Mocy. Zamknęłam oczy, skupiłam się jak nigdy i po chwili wyraźnie poczułam to - mrok kilka kilometrów od nas na północy. Potężna aura mojego brata prawie całkowicie tłumiła światło siostry.
Otworzyłam oczy.
- Wyczułam go - powiedziałam.
Widziałam wahanie na twarzy mojego mistrza, ale jego słowa były pewne:
- To twój pojedynek, Ahsoko. Ja sprawdzę, czy ktoś przeżył. Szybko!
Zaczęłam jechać tam, gdzie prowadziła mnie Moc. Zdałam się całkowicie na nią i miałam nadzieję, że to wystarczy. W oddali rozległ się grzmot i błyskawica rozświetliła nocne niebo. Po chwili poczułam pierwsze krople deszczu na twarzy. W świetle pioruna dostrzegłam przed sobą polanę, a na niej dwie osoby. Zatrzymałam się, włączyłam miecze i zaczęłam powoli iść w ich stronę.
- Odrzuć broń, Ahsoko, albo ona zginie.
Gdy na chwilę światło padło na polanę, dostrzegłam w jego ręce blaster. Moja siostra stała obok niego tak związana, że nie mogła w ogóle się poruszyć. Nie namyślając się nawet przez kilka sekund, wyłączyłam miecz i shoto. Rzuciłam je pod półtorametrową skałę stojącą niedaleko.
- Czego chcesz, Aiireu? - warknęłam. Zobaczyłam, że blaster trzymał w protezie lewej ręki, a wtedy mimo wszystko poczułam się winna. Okaleczyłam własnego brata.
- Zemsty - wręcz wysyczał, a mnie przeszły ciarki. - To wszystko stało się przez ciebie!
- Przeze mnie? Jeśli nie możesz się pogodzić z tym, że twoja ręka leży sobie teraz w rynsztoku…
Warknął, przerywając mi, a ja nie mogłam powstrzymać myśli, że miejsce mojego brata zajęło dzikie zwierzę.
- Nie o tym mówię! - krzyknął i zacisnął zdrową rękę w pięść. Dostrzegłam błysk czystej furii w jego oczach. - Ona ci jeszcze nie powiedziała?
Wskazał blasterem na moją siostrę, a ja zmarszczyłam brwi. Co mogło być tak okropne, że na myśl o tym Aiireu trząsł się z wściekłości?
- Powiedz jej!
- Ahsoka… - zaczęła niepewnie, ale wycelowany w jej stronę blaster był skutecznym motywatorem. - Kiedy pierwszy raz użyłaś Mocy, wyczuli cię Jedi i… Sithowie. Droidy się spóźniły, więc zabrały Aiireu, a odchodząc spaliły dom. Ja wtedy już byłam w klasztorze, ale rodzice… Rodzice spłonęli.
Gdy kończyła, jej głos drgał.
Już wcześniej domyśliłam się, że rodzice nie żyją, ale żal ścisnął mi gardło, gdy dowiedziałam się, że zginęli w pewnym sensie przeze mnie. Odczuwałam bolesną pustkę w sercu.
Byłam zbyt rozproszona, by walczyć. Byłam zbyt wściekła na Sithów.
- Tak… - mruknął Aiireu. - Mówiąc ogólnie, tak to było.
- A więc służysz mordercy naszych rodziców? - zapytałam z niedowierzaniem.
Rozmawiając z nim, czułam, że gdzieś tam jest mój brat.
Po jego kolejnych słowach to uczucie minęło.
- Zamierzam go zabić i zająć jego miejsce - odpowiedział z szalonym uśmiechem.
Myślałam, że tysiąc noży wbija mi się właśnie w serce. Moje rozżalenie i gniew jeszcze bardziej się wzmocniły.
- Zostaw Aenyię. Ona nie ma z tym nic wspólnego.
Parsknął śmiechem, ale nie wyczułam u niego wesołości.
- Ty odebrałaś mi rodziców. Teraz ja odbiorę ci siostrę.
- Tylko posłuchaj siebie! To byli też moi rodzice, Aiireu. A to jest twoja siostra!
- Nie jestem Aiireu.
- Co się z tobą stało przez te dziesięć lat? - zapytałam z zaciśniętym gardłem.
- Dorosłem, Ahsoko. A teraz, gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy… czas na zemstę.
Strzelił.
Jak w zwolnionym tempie widziałam pocisk trafiający Aenyię prosto w serce. Ktoś krzyknął. Niewykluczone, że to byłam ja. Byłam pewna, że dostrzegłam jeszcze w oczach mojej siostry wyrzuty i rozpacz, zanim upadła na ziemię.
Wiedziałam, że jej mina będzie mnie prześladowała do końca moich dni.
Nie rozumiałam, co właśnie miało miejsce. Po prosto stałam. W mojej głowie nie było żadnej myśli. Była tylko wściekłość. Czysta, potężna furia.
Aiireu odrzucił blaster i po chwili usłyszałam krople deszczu skwierczące w kontakcie z laserowym ostrzem. Z szerokim uśmiechem zaczął iść w moją stronę.
Przyzwałam miecz, a wtedy czerwone i zielone ostrza skrzyżowały się.
Wiedziałam, że z tego pojedynku tylko jedno z nas wyjdzie żywe.~*~
Anakin przykładał rękaw ciemnoszarej szaty do ust, by nie zacząć dusić się dymem.
- Jest tu kto?! - zawołał i kalsnął. Nie widział ani nie słyszał nikogo. Mocą starał się powstrzymać płomienie, ale żywioł był zbyt potężny. Skywalker nagle zorientował się, że ten pożar już dawno temu powinien ugasnąć. Ktoś cały czas go kontrolował i nie powinien być daleko. Stwierdzając, że nikogo żywego już tu nie ma, włączył miecz i wybiegł ze zgliszcz budynku. Nie wyczuwał ingerencji Mocy w podpaleniu, dlatego był niemal pewien, że to magia.
Usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się, ale nie mógl zablokować zielonego promienia lecącego w stronę jego głowy. Upuścił broń, która zgasła i osunął się na ziemię. Ciemnoskóra kobieta uśmiechnęła się chytrze. Założyła kosmyk krótkich włosów za ucho i dotknęła leżącego. Wtedy jej wygląd diametrialnie się zmienił. Stała się czymś w rodzaju manekina sklepowego - tyle że jej klatka piersiowa się unosiła.
Po kilku sekundach nad Anakinem stał jego klon. Przebieraniec podniósł miecz świetlny i spróbował go włączyć. Przez chwilę niebieska klinga rozbłysła słabym światłem, ale potem zgasła. Kopia skrzywiła się i rzuciła niedziałający miecz na ziemię.~*~
Natarłam na niego, wypełniając pustkę w sercu gniewem. Poczułam niezwykły przypływ siły, gdy w furii skoczyłam ze skały na Aiireu. Ledwo uniknął ciosu.
Skupiłam się na walce, na tym, by się nie zawahać.
Oboje byliśmy świetnymi szermierzami, ale któreś z nas w końcu musiało się zmęczyć. Aiireu odrzucił mnie Mocą na drzewo niedaleko ciała Aenyii.
- Twój mistrz ci nie pomoże! - krzyknął drwiąco. - Nim też się zająłem.
Wcześniej nie wiedziałam, że istnieje tak silna nienawiść. Zerwałam się i natarłam na niego z całą mocą. Całe moje rozżalenie, tęsknotę i gniew skierowałam na Aiireu.
To wszystko stało się piekielnie szybko.
Pozwoliłam Mocy, by mnie poprowadziła. Nasze miecze stały się jedną, zielono-czerwoną smugą, gdy wymieniliśmy kilka szybkich ciosów.
Okazało się, że Moc nie była tak silna w moim bracie, jak we mnie. Nie nadążył. Nie zablokował jednego ciosu. Teraz widziałam, jak z podłużnej, poziomej rany powoli zaczęła wypływać krew, barwiąc przy tym przemoczoną, ciemnoszarą szatę na czerwono.
Mój brat upadł na ziemię wraz z błyskiem kolejnej błyskawicy. Nadal będąc w szoku, patrzyłam na krztuszącego się krwią Sitha.
Powoli do niego podeszłam i klękłam przy nim.
- Jeśli myślisz, że... teraz się “nawrócę”... to się mylisz - wycharczał.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego nie powiedziałam nic. Łzy na mojej twarzy mieszały się z deszczem. To był jeden z najgorszych widoków w moim życiu - gdy widziałam, jak mój brat wydaje ostatni oddech i zamyka oczy.
Ujęłam dłonie martwego rodzeństwa, a w głowie kołatała mi się jedna myśl - “to moja wina”.
_______________________________________Cześć!
Namieszałam dużo w tym rozdziale. :P Aenyia i Aiireu nie żyją, Anakin... możliwe, że też, a Ahsoka znowu poddała się Ciemnej Stronie. Mam nadzieję, że taki nagły zwrot akcji was zaciekawi.
Kolejna część w przyszłym tygodniu.
Do rozdziału 25!
GalaxyGuardian
CZYTASZ
Ahsoka Tano: Pamiętaj
ФанфикGdy Ahsoka była mała, sądziła, że przez całe życie nie wyściubi nosa zza swojej wsi i będzie prowadziła nudne, monotonne życie. A tymczasem jej historia potoczyła się zupełnie inaczej, niż sądziła. Zwiedziła prawie całą Galaktykę podczas swoich...