„Nie panikuj, Ahsoka, nie panikuj..." – powtarzałam w myślach. Na nogach jak z waty podniosłam się i chwiejnie zrobiłam kilka kroków w stronę panelu sterowniczego. Próbowałam skontaktować się z Republiką, dać jakiś znak, że żyję, ale nie miałam łączności. Krew odeszła mi z twarzy. Zrobiłam kilka chwiejnych kroków w stronę wyjścia, bo w końcu czy miałam jakiś inny wybór? Walczyłam z odruchem, jakim była ucieczka w głąb statku. Zamknęłam oczy i skoczyłam na piasek. Słyszałam przytłumione, rozpaczliwe krzyki, które wolały o pomoc od początków istnienia stolicy Sithów. Tyle cierpienia i bólu... A wtedy otworzyłam oczy i wszystko ucichło. Przeraźliwa cisza napawała mnie jeszcze gorszym lękiem od krzyków. Nie słyszałam nawet podmuchu wiatru... Wszystko było nieruchome i czułam, jakbym była w jakiejś symulacji. Wylądowałam kilkaset metrów od prawie pionowego wzniesienia. Te góry były zupełnie inne od tych, które znałam – kilkanaście pionowych stożków wznosiło się w idealnym okręgu dookoła doliny, w której wylądowałam. Miały całkowicie płaskie ściany, jedynie tych kilka szczelin znajdujących się w idealnych odstępach od siebie... Chociaż... Nie. Te wgłębienia były zbyt równe na szczeliny. To były wyżłobione w skałach wejścia do Grobowców Sithów. Zadrżałam. Zaczęłam iść w stronę jednego z nich, mając nikłą nadzieję, że znajdę inne wyjście. To była nadzieja bardzo absurdalna, ale przerażony człowiek przestaje myśleć logicznie. Serce chciało wyrwać z mojej piersi i uciec w kierunku statku, ale ja uparcie przeciwstawiałam się strachowi. Gdybym została na statku, prędzej czy później umarłabym z głodu i pragnienia. Dla odmiany zaczęłam słyszeć szepty. Było głośniejsze z każdym krokiem w stronę wejścia do Grobowca. Napawały mnie jeszcze większym lękiem i mimo pustynnego, gorącego powietrza zrobiło mi się zimno. Stanęłam przed mroczną czeluścią i weszłam do środka.
~*~
- To jest bez celowe działanie, Skywalker – powtarzała Aenyia. Oprócz zwykłego marudzenia dodatkowo ćwiczyła wymowę tego dziwnego dla niej nazwiska, które niedawno wyjawił jej Jedi.
- Mamy cel i jest nim znalezienie Ahsoki.
- Ale nie wiemy, gdzie ona może być i czy w ogóle jeszcze żyje!
- Nie mów tak! Ja wiem, że ona żyje! – krzyknął Anakin i mocniej zacisnął dłonie na sterach. Nie chciał włączyć autopilota, bo nie ufał maszynie i musiał zająć czymś ręce, żeby nie zwariować z niepokoju o swojego padawana.
- Anakinie! – rozbrzmiał głos mistrza Kenobiego w komunikatorze młodego Jedi, który teraz zaklął w myślach. Sądził, że z takiej odległości jego były mistrz nie będzie mógł się z nim skontaktować, dlatego nie wyłączył urządzenia.
- Tak, mistrzu? – zapytał z kwaśną miną.
- Musisz wrócić do świątyni. Teraz.
- Nie mogę, Obi-Wanie. Muszę znaleźć Ahsokę.
- Anakinie, nie przeszukasz całej Galaktyki! Jako Jedi masz swoje obowiązki. Nie możesz teraz zniknąć i szukać swojego padawana. Na pewno wszystko się ułoży, jeśli wrócisz...
- Ułoży?! – w Jedi się zagotowało. – Niby jak wszystko ma się ułożyć?!
- Powinieneś wrócić – odezwała się cicho Aenyia. – Będę próbowała ją znaleźć... Powiadomię cię, gdy mi się uda ją namierzyć. Obiecuję.
Skywalker schował głęboko swoją dumę. Niestety, ale musiał przyznać rację obojgu.
- Już lecę.
Rozłączył się i skierował w stronę Shili.
- Odstawić cię przy klasztorze? – zapytał.
- Tak.
- A jak mnie powiadomisz, gdy namierzysz Ahsokę?
- Przez kapłanki. Nie martw się, będzie dobrze.
Anakin nie był pewny co do słów Aenyii.
~*~
Ciemność napierała na mnie z każdej strony. Była tak gęsta, że nawet moje oczy nic nie mogły dostrzec. Uważnie stawiałam kroki, choć podłoże było całkowicie płaskie i z pewnością nie powinnam się o nic przewrócić. Nagle wymacałam rękoma jakiś kant po środku drogi. „Rozwidlenie!" – pomyślałam. Nie miałam pojęcia, w którą stronę iść. Moc mi nie pomogła. Tak jakby zbyt wiele zła się tu wydarzyło, żeby Jasna Strona mogła funkcjonować w tym miejscu. Zrobiłam jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy. „Ene, due, rike, fake, torba, borba, ósme, smake deus deus kosmateus i morele... baks" – zrobiłam wyliczankę w myślach. Padło na prawą odnogę. Zaczęłam powoli iść nią, powoli stawiając nogi i trzymając wyciągnięte przed siebie ręce. Miałam ochotę pobiec jak najszybciej i opuścić to miejsce, ale musiałam być ostrożna. Trzymałam się blisko prawej ściany. Wtem znowu poczułam kant. Z drugiej strony wyczułam taki sam. „Co to za pomieszczenie? Dotarłam do grobowca?" – zapytałam siebie w myślach. Z duszą na ramieniu włączyłam miecz świetlny . Zielona poświata oświetliła grotę. W prostokątnym pomieszczeniu znajdował się na samym środku grobowiec. Powstrzymując drżenie nóg podeszłam do niego i zobaczyłam imię pochowanego tu Sitha.
- Darth Bane – szepnęłam i zjeżyły mi się włosy na karku.
Płyta nagrobna z hukiem upadła na podłogę.
___________________________________________________________________________________
Cześć!
Wybaczcie, że taki krótki, ale musiałam tak go zakończyć. Motyw z Darthem Banem wzięty z Wojen Klonów, ale zorientowałam się o tym dopiero po napisaniu. :P A chciałam mieć jakiś mega kreatywny pomysł! Postaram się, żeby dalej nie było tak jak w serialu. Mam nadzieję, że mi wyjdzie. :/ Trochę zaczynam się już w tym wszystkim gubić i nawet 400 słów notatek mi nie pomaga. Gdyby były jakieś błędy, poprawiajcie mnie w komentarzach!
Do rozdziału 16!
GalaxyGuardian
P.S. Zauważyłam już błąd - Ahsoka nie ma jeszcze shoto. Cholera, będę musiała jakoś wykombinować, by szybko je sobie stworzyła.
CZYTASZ
Ahsoka Tano: Pamiętaj
Fiksi PenggemarGdy Ahsoka była mała, sądziła, że przez całe życie nie wyściubi nosa zza swojej wsi i będzie prowadziła nudne, monotonne życie. A tymczasem jej historia potoczyła się zupełnie inaczej, niż sądziła. Zwiedziła prawie całą Galaktykę podczas swoich...