Rozdział 52: Pierwsze zlecenie

341 37 1
                                    

Zgromadziłam tyle informacji o Morrowie, ile mogłam. Na moje szczęście miał niedługo przybyć incognito na Coruscant, więc nie musiałam opuszczać planety. Zlecenie nie wydawało się trudne - będę miała kilka dni, by poznać każdy kąt willi, do której przyleci generał, a potem… coś wymyślę. Wyszukam jakąś okazję, a jeśli żadnej nie znajdę, to ją stworzę.
“Pożyczyłam” ubranie jednej z pokojówek, a ją samą wysłałam na wakacje na drugą stronę miasta. Pod pozorem przygotowywania dworku na przyjazd Silasa, poznawałam rozłożenie pokoi, korytarzy, ewentualnych punktów bądź rzeczy, które mogłyby mi się przydać. Zapoznałam się z innymi służącymi, szczególnie zbliżając się do kucharek. Mogłam go zabić nawet trucizną w jedzeniu, byle tylko zakończyć to zadanie i dostać za nie pieniądze.
Nadszedł dzień przyjazdu mojego celu. Mężczyzna wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam - stary, obrzydliwy facet bez włosa na głowie i z brzuchem ledwo mieszczącym się w spodniach. Przez cały pierwszy dzień swojego pobytu przyglądał mi się, gdy serwowałam mu jedzenie i usługiwałam, a ja umierałam w środku ze strachu, bojąc się, że mnie rozpoznał. Wypominałam sobie, jaka byłam głupia w ogóle biorąc to zlecenie. Bycie łowcą nagród to nie moja bajka… W akcie desperacji schowałam do fartucha wcześniej przygotowaną fiolkę z trucizną i przed kolacją skierowałam swoje kroki do kuchni. Już dotknęłam gałki od drzwi, teraz wystarczyło tylko wejść do środka i…
- Hej, Taan - usłyszałam tuż za sobą głos i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przerażenie zacisnęło moje wnętrzności w ciasny supeł, ale z pogodną miną odwróciłam się do strażnika. Przedstawienie musi trwać.
- Tak? - zapytałam słodkim głosem, lekko uginając kolana. Czasami bycie bardzo wysoką potrafiło być też problemem…
- Generał chce, żebyś przyniosła kolację do jego sypialni… i masz to włożyć - z tymi słowami wcisnął mi w ręce niebotycznie krótką czarną sukienkę. Posłał mi jeszcze sugestywny uśmiech i oddalił się, zostawiając mnie całkowicie skonfundowaną na środku korytarza.
- O bogowie, ale masz farta - szepnął za mną cichy głos. Powoli odwróciłam się, by ujrzeć Twi’lekańską kucharkę trzymającą tacę z kolacją dla Morrowa. Wręczyła mi ją, dziwnie poruszając brwiami i zamknęła drzwi od kuchni. Jeszcze przez chwilę przetwarzałam, co się właśnie wydarzyło, ale w końcu zrozumiałam. To wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Policzki zaczęły mnie parzyć swoim gorącem i byłam pewna, że zaraz przyozdobię kilkusetletni dywan swoimi wymiocinami. Wzięłam kilka głębokich oddechów, by uspokoić kołaczące nerwy i sięgnęłam jedną ręką do fartucha, by wlać truciznę do kieliszka z winem…
Ale wtedy mój wzrok wylądował na błyszczącym w świetle lamp ostrzu noża, a w głowie pojawił się obraz martwych ciał Jedi, których Morrow zamordował…
Ledwo wcisnęłam się w czarną mini, po włożeniu jej ledwo oddychając. Spróbowałam ją trochę obciągnąć i z szerokim uśmiechem zapukałam do pokoju mojego celu. Po zaproszeniu weszłam do środka, kładąc tacę na szafce nocnej stojącej obok wielkiego łoża zajmującego większą część sypialni. Leżał w nim generał i przez moment miałam wrażenie, że jego twarz jest bardziej czerwona od mojej skóry.
- Piękna sukienka - powiedział, powodując u mnie jeszcze większe mdłości. - Pasuje ci.
Stanęłam przed łóżkiem, udając, że czekam, aż mnie odprawi. Z trudem przekręcił się na bok, by sięgnąć tacy z jedzeniem.
- Chyba dziewczyny w kuchni zapomniały o no… - nie dokończył, bo poderżnęłam mu gardło nożem schowanym za paskiem na udzie.
Odsunęłam się, by nie poplamiła mnie krew.
- To za wszystkich Jedi, których zabiłeś - odezwałam się pierwszy raz, nie patrząc w jego stronę. Przez chwilę charczał i miotał się w konwulsjach, a potem usłyszałam uderzenie ciała o podłogę i zapanowała cisza.
Nadal oddychałam głęboko, sama będąc przerażoną tym, co właśnie zrobiłam. Nigdy nie byłam fanką krwawych morderstw, zwykle tylko rozwalałam droidy, a jeśli musiałam kogoś zabić, to z rany po mieczu świetlnym nie wydobywała się czerwona ciecz…
Uspokoiłam rozpaczliwe bicie serca i nerwowe drganie rąk. Nawet nie patrząc na trupa, wytarlam nóż o pościel i schowałam go. Wyszłam z sypialni, jakbym właśnie nie zamordowała człowieka. Bez strachu przemierzałam korytarze, kierując się w stronę wyjścia.
Nie bałam się, że zostanę złapana i znowu trafię za kratki, bo już wcześniej kazałam służbie zapomnieć o mnie, kiedy tylko opuszczę posiadłość.
Wsiadłam na skuter repulsorowy, o wiele gorszy od tych, na których jeździłam podczas naszych misji. Błyskawicznie zdjęłam mini, wręcz ją rozdzierając pazurami i założyłam moje nowe ubranie. Zasłoniłam twarz maską i o wyznaczonej godzinie stawiłam się na miejscu spotkania z pracodawcą. Oparłam się o skuter i skrzyżowałam ramiona na piersiach. Była noc i widziałabym tylko to, co znajdowało się w kręgu światła rzucanego przez latarnię, ale dzięki soczewkom w masce mogłam dostrzec też rzeczy w ciemności. Nie miałam nawet pojęcia, dla kogo pracowałam, bo tylko skontaktowaliśmy się przez HoloNet.
Najpierw zobaczyłam mały oddział klonów. Odruchowo sięgnęłam po miecze świetlne, ale napotkałam tylko pustą przestrzeń. Przeklęłam w myślach swoją biedotę i przeliczyłam szybko żołnierzy Republiki, oceniając swoje szanse…
- FC-20? Jesteś najdziwniejszym łowcą nagród, jakiego spotkałam - usłyszałam głos, a chwilę później zobaczyłam postać wychodzącą zza rzędu zbroi. Stała przede mną Depa Billaba, mistrzyni zasiadająca w Radzie Jedi. W dodatku rozmawiała ze mną, jakby to nie było niczym dziwnym i obrażała mój skuter.
Nie odpowiedziałam jej, bojąc się, że głos mnie zdradzi. Zamiast tego wyciągnęłam rękę i podała mi ciężki woreczek z kredytami. Był stanowczo za duży na ustaloną sumę. Spojrzałam na nią, czekając na odpowiedź.
- Przyda ci się nowy skuter - wyjaśniła z rozbawionym uśmiechem. - W imieniu Republiki dziękuję ci za pozbycie się separatyckiego generała Silasa Morrowa - i oddaliła się razem z oddziałem klonów.
Jeszcze przez kilka minut nie ruszałam się z miejsca, kontemplując zaistniałą sytuację. Wychodziło na to, że Jedi pracowali z łowcami nagród, żeby eliminować separatyckch dowódców… Czyli stosowali taktykę swoich wrogów. Walczyli z nimi, a sami nie byli lepsi. Zacisnęłam ręce w pięści, chowając zdobyte pieniądze do małego bagażnika skutera.
Z każdym dniem coraz bardziej nienawidziłam Zakonu.

~*~

Po chwili mocowania się z zamkiem weszłam do środka. Zapaliłam światło i moim oczom ukazał się obskurny i mały apartament o kształcie kwadratu. Po mojej lewej znajdował się szary kompleks kuchenny z wyspą z metalowym blatem i jednym rozpadającym się krzesełkiem. Po prawo były drzwi do łazienki, do której na razie bałam się wejść, a naprzeciwko było wielkie okno z widokiem na świecący neonowym światłem baner. Od ścian odpadała biała tapeta, a trzeszczące panele wydawały upiorne dźwięki pod moim ciężarem. Przeszłam kilka kroków i za toaletą zobaczyłam przestrzeń, w której miałam zamiar postawić łóżko.
Oparłam się o ścianę obok szyby, jeszcze raz ogarniając wzrokiem przestrzeń, która od teraz była moim domem.

________________________

Witam wszystkich! Jeśli jeszcze ktoś tutaj jest...
To pierwszy rozdział od wieeeeeelu miesięcy, ale miałam ostatnio... bardzo intensywny okres. Testy roczne, projekt gimnazjalny, podwyższanie ocen na koniec roku... W każdym razie teraz mam całkowity spokój i wracam do pisania!
The Pure Force
PS Rozpoczęłam też drugą książkę - "Ostatni Black". To fanfiction potterowskie, na którym nie mam prawie żadnych wyświetleń... Dlatego bardzo zachęcam do przeczytania. 😁

Ahsoka Tano: PamiętajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz