Rozdział 16: Ciemna Strona Mocy.

702 56 5
                                    

- Kto... Kto tu jest? – zapytał słabo unoszący się przede mną duch i spojrzał na moje miecze świetlne. – Jedi! Co tu robisz, Jedi?!

- Ja... Zgubiłam się – powiedziałam niepewnie. Pragnęłam uciec stamtąd jak najszybciej, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

- W Grobowcach Sithów? – zapytał duch z kpiną i okrążył mnie. – Jesteś młoda i głupia, Jedi... A za głupotę trzeba płacić.

Duch wrócił do grobowa i płyta nagrobna z powrotem wróciła na swoje miejsce. Przez chwilę myślałam, że ten piekielny duch chciał mnie jedynie pouczyć, ale wtedy zauważyłam coś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. Pod ścianami było od groma przykutych łańcuchami szkieletów. Teraz zaczęły się ruszać... Odrywały kajdany od ścian i zaczęły iść w moją stronę. Zaczęłam uciekać, ile sił w nogach. Wybierałam na ślepo korytarze nie bacząc na to, że prawdopodobnie już nie znajdę drogi powrotnej. Korytarz zaczął się rozszerzać dając mi większą swobodę ruchów. W pewnej chwili natrafiłam na ślepy zaułek. Desperacko próbowałam zrobić mieczem dziurę w murze, ale, oczywiście, nie udało mi się znaleźć jakiegoś sekretnego przejścia. Stanęłam w pozycji bojowej przed nadchodzącymi powoli ożywionymi szkieletami. Moje serce biło szybciej, niż kiedykolwiek w całym moim życiu. Ręce drżały mi tak mocno, że zielona klinga wydawała się dwa razy szersza. Nadeszli pierwsi wrogowie. Spodziewałam się, że będą atakować tak wolno jak szli, ale myliłam się... Te potwory rzuciły się na mnie jak wygłodniałe bestie, gdy zaatakowałam pierwszego z nich. Moc przestała być mi przychylną i pozostawiła na pastwę szkieletów. Gdy jeden z nich ugryzł mnie w nogę, ból spowodował u mnie gniew... Gniew wyzwolił u mnie nowe pokłady energii. Sądziłam, że nie dam już rady, ale wściekłość napędzała mnie... Za każdym razem, gdy nieumarli ranili mnie, byłam coraz bardziej zła. A kiedy zrozumiałam, co się ze mną dzieje, było już za późno. „Ciemna Strona..." – pomyślałam nagle, ale kolejna fala parszywych stworów skutecznie wybiła mi z głowy jakiekolwiek rozmyślania.

~*~

- Starsza kapłanko... – przemówiła młoda Togrutanka w białej szacie wchodząc do pokoju swojej zwierzchniczki. W skromnie urządzonym, małym pokoiku, który nie różnił się wyglądem od reszty sypialni kapłanek, kobieta modliła się przed ołtarzem Bogów Shili. Teraz wstała z klęczek i podeszła do gościa.

- Saamah, co się stało, że przerywasz mi w modlitwie do naszych stworzycieli?

- Źle z nią. Bardzo źle.

Starsza kapłanka Eueho Kazzo czym prędzej wyminęła swoją młodszą siostrę i podążyła korytarzem do jednego z pokoi. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Zastała przerażający widok. Prawie wszystkie rzeczy leżały przewrócone albo połamane na podłodze, a na połamanym łóżku leżała szamotająca się i krzycząca w niebogłosy dziewczyna. Pięć kapłanek ledwo powstrzymywało ją przed wydrapaniem sobie oczu.

- Aenyia, moje drogie dziecko... - powiedziała Eueho z przerażeniem.

____________________________________________________________________________________

Cześć!

Tak, wiem, że jest krótko. Mam obecnie zanik weny i ciężko mi cokolwiek napisać, także wybaczcie.

730 wyświetleń! *O* Ślepnę, prawda? To wydaje się takie nierealne... A jednak jest realne! Ogromnie wam dziękuję za taką liczbę wyświetleń! <3

Do rozdziału 17!

GalaxyGuardian

Ahsoka Tano: PamiętajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz