Szczerze nie mogłam tego dłużej znieść. Stres powoli budował się do momentu, gdy było już tego po prostu zbyt wiele. I to Harry to spowodował. On jest powodem tego wszystkiego co się dzieje.
Znajdowałam się obecnie na ulicach Las Vegas. W dalszym ciągu szłam, starając się uspokoić, co nie działało tak bardzo jak tego chciałam. Było późne popołudnie, słońce powoli zachodziło, ale jeszcze nie było ciemno.
Byłam pewna, że Perrie mnie szukała i dobrze, że nie robił tego Harry, co mnie trochę pocieszało, gdyż wiedziałam, że mnie znajdzie jednak nie ośmieliłaby się na mnie nakrzyczeć, podczas gdy Harry by się nie pierniczył, po prostu nawrzeszczałby na mnie i przemówiłby mi do rozsądku.
Pogoda była idealna na spacer. Zaschnięte łzy pokrywały moje policzki. Starłam je akurat gdy ktoś przeszkodził mi w spacerze. Zmarszczyłam brwi zauważając, że czarny samochód Perrie zwolnił, jadąc teraz z tą samą prędkością co mój chód.
-Payton proszę wsiądź do samochodu zanim Harry wybuchnie jeszcze bardziej i kogoś zabije.-odezwała się spokojnie Perrie z samochodu. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej zatrzymując się, by na nią spojrzeć. Zatrzymała samochód i czekała na moją odpowiedź.
-Musiałam wyjść Perrie.-odezwałam się, mój głos był słaby sprawiając, że wyglądałam na jeszcze bardziej bezbronną. Westchnęła otwierając drzwi i wychodząc z auta, po czym owinęła ramiona wokół mnie.
-Wiem, bardzo przepraszam. Wiesz, że Harry nie mógłby cię skrzywdzić będąc obserwowanym.-powiedziała odsuwając się i prowadząc mnie w stronę jej samochodu. Skinęłam głową ze zrozumieniem i wsiadłam do środka. Ponownie odpaliła auto i zaczęła kierować się w przeciwnym kierunku do domu, z powrotem do miejsca, z którego przyjechała.
-Uhh, gdzie jedziemy?-zapytałam niepewna tego co robiła.
-Harry chce byś się z nim zobaczyła. Jeśli tego nie zrobisz, kto wie co on zrobi.-przyznała. Moje oczy się powiększyły, gdy się na nią gapiłam. Nie patrzyła na mnie. Nie kłamała.
-Nie, Boże. Perrie nie.-błagałam. Moje dłonie zaczęły się trząść trzymając za klamkę od drzwi samochodu. Jestem gotowa skoczyć, jeśli się nie zatrzyma.
-Payton błagam cię, on nie może i cię nie skrzywdzi. Jesteś w ciąży na litość boską.-powiedziała coraz bardziej sfrustrowana. Mój oddech stał się płytki, przez co ciężko mi się oddychało, gdy znowu zatrzymaliśmy się przed więzieniem.
Perrie wyskoczyła z samochodu i skierowała się w moją stronę, po czym otworzyła drzwi i czekała oczekując, aż wysiądę. Potrząsnęłam głową, a ona westchnęła chwytając mnie za nadgarstek i wyciągając mnie na zewnątrz.
Potknęłam się jednak ona nadal mnie trzymała i ciągnęła mnie za sobą aż dotarłyśmy do biura. Kobieta skinęła głową w kierunku drzwi. Perrie w dalszym ciągu szła omijając dwóch mężczyzn idąc w stronę drzwi, przez które niedawno wyszłam.
Warga zaczęła mi się trząść, gdy doszłyśmy do drzwi. Otworzyła je dla mnie, puszczając teraz mój nadgarstek i skinęła głową, bym weszła do środka. Odwróciłam głowę zauważając siedzącego przy stole Harry'ego z zaciśniętymi dłońmi i spuszczaną głową. Nigdzie nie widziałam Zayn'a.
Powoli weszłam do środka. Teraz całe moje ciało zaczęło się trząść. Wzdrygnęłam się kiedy drzwi zatrzasnęły się za mną, pozostawiając mnie w pokoju samą z Harry'm.
-Usiądź.-ponownie się wzdrygnęłam na nagły głos przerywający ciszę.-Czy muszę się powtarzać?!-jego głos był ostrzejszy, a po chwili uniósł głowę obserwując mnie. Powoli i niepewnie skierowałam się do niego, wślizgując się na siedzenie siadając na nim.
-Uciekłaś.-splunął, a jego głos przesiąknięty był złością. Moje wargi opuścił jęk na ton głosu jaki użył wobec mnie. Od miesięcy nie słyszałam żeby się tak do mnie odzywał.
-Dlaczego?!-użył tego samego tonu. Spuściłam wzrok z jego oczu na swoje dłonie, którymi się bawiłam.
-Przeraziłeś mnie.-przyznałam. Mój głos był słaby jeśli nie słabszy.
-Payton, znasz zasady. Zasady nie są po to, aby je łamać.-powiedział przez zaciśnięte zęby powstrzymując swoją złość. Skinęłam głową, w dalszym ciągu spoglądając w dół na swoje trzęsące się dłonie.
-Wiesz, że nigdy ponownie bym cię nie skrzywdził Payton.-jego głos wciąż przesiąknięty był złością. Spojrzałam w górę na niego i przytaknęłam.
Spojrzał w dół na moje dłonie, a jego twarz delikatnie złagodniała, kiedy sięgnął po nie i chwycił w swoje.
-Nie widzę niczego złego w wychodzeniu na zewnątrz. Mam na myśli, wokół twojego domu jest ogrodzenie. Sądziłam, że do tej pory mógłbyś mi zaufać.-wyszeptałam prawdę wlepiając wzrok w jego dłonie. Nie byłam przygotowana na jego reakcję.
-Musisz być bardziej ostrożna, szczególnie gdy mnie tam nie ma. Czy ty nie rozumiesz co Paul może ci zrobić, gdy dostaniesz się w jego ręce?-znowu odezwał się ze złością sprawiając, że krzesłem przesunęłam się bardziej do tyłu.
-Przepraszam-powiedziałam płaczliwie. Dlaczego taka jestem? Dlaczego chociaż raz nie mogłam się za sobą wstawić? Tylko jeden raz co sprawi, że będę z siebie zadowolona. Zmarszczyłam brwi opuszczając głowę.
-Czekaj, dlaczego miałoby być mi przykro Harry? Mam na myśli, jestem w ciąży z twoim dzieckiem i praktycznie zostawisz mnie z tym samą a wściekasz się za to, że wystawiłam stopy poza dom?!-spojrzałam na niego marszcząc brwi. Szybko wyrwałam dłonie z jego uścisku zanim mógł zareagować, co na szczęście zadziałało.
Zmarszczka na jego czole się pogłębiła, brwi zmarszczyły a oczy pociemniały, gdy wlepił we mnie wzrok. Wyglądał na dość zszokowanego.
-Uważasz, że wybrałem to, by się tutaj znaleźć?!-warknął niebezpiecznie nisko.
-Najwyraźniej. Nie zrobiłbyś tego co zrobiłeś. Dokładnie to co zrobiłeś Victorii. Zasługujesz, by być tutaj. A ja nie zasługuję, by tkwić w domu podczas gdy noszę w sobie twoje cholerne dziecko!-splunęłam ze złością, wstając. Po chwili zrobił to samo piorunując mnie wzrokiem.
-Nie robiłbym tego Payton. Mogę cofnąć tą obietnicę.-ostrzegł, mówiąc sykiem każde słowo.
-Cofnij ją. Już mnie to nie obchodzi Harry, nie jestem dzieckiem. Mam być twoją żoną, nie cholernym więźniem.-splunęłam chodząc wokół stołu starając się go zdominować, co najwyraźniej nie działało.
Mój oddech stał się ciężki, gdy oczekiwałam na jego odpowiedź. Zanim słowa zdołały opuścić jego wargi, uniosłam dłoń i mocno uderzyłam go w prawy policzek. Przez uderzenie odwrócił głowę nie spodziewając się, że go uderzę.
Powinien spróbować swoich własnych czynów, odpłaciłam mu pięknym za nadobne. Usłyszałam jak do pomieszczenia wchodzi ochrona jednak swój wzrok dalej miałam utkwiony na Harry'm. Jego czyny przyszły szybko. Popchnął mnie za szyję na ścianę za mną. Próbowałam kaszleć lecz drastycznie poległam dusząc się.
W tym momencie strażnicy stanęli za nim odciągając go. Warczał, swój wzrok w dalszym ciągu wlepiając we mnie. To było okropne wydarzenie takie, które bardzo wyraźnie zostanie wyryte w mojej głowie. Okazał jak wielką nienawiść czuje w stosunku do mnie.
Nie padły żadne słowa, jedynie słyszeć można było ciężki oddech Harry'ego, gdy został zakuty w kajdanki i siłą zaciągnięty za drzwi. Następnie naprzeciwko siebie zobaczyłam Perrie. Jej wargi się poruszały tak jakby mówiła jednak żadne słowa nie były zrozumiałe. Słyszałam jedynie dźwięki obelg Harry'ego wykrzykiwane za drzwiami.
~*~
Tak jak obiecałam, dodaję dzisiaj jeszcze jeden rozdział ;) Miłego czytania :D
A-;)
![](https://img.wattpad.com/cover/39488617-288-k251965.jpg)
CZYTASZ
Possessive Tłumaczenie
FanfictionCo się stanie, gdy Payton będzie starała się dopasować do swoich współlokatorek i wyjdzie z nimi na miasto? Payton wkrótce znajdzie się w jednym miejscu wraz z jednym z gangów Las Vegas. Wkrótce zostaje wybrana przez Harry'ego Styles'a, zmuszającego...