Rozdział 64

196 7 1
                                    

Po wielu krzykach i bólu zwłaszcza ze strony Perrie, urodziła się piękna dziewczynka. O imieniu Marlee Maree Malik.

Był to naprawdę niezapomniany moment. Sposób, w jaki zaświeciły się oczy Perrie i Zayn'a na widok małego niemowlaka, którego oboje stworzyli. To było piękne, ich mała, własna rodzina. I chyba najważniejsze było to, że ojciec faktycznie tego dokonał, był przy nich.

Harry wciąż trzymał mnie w ciasnym uścisku. Byłam dosłownie przyklejona do niego przez ostatnią godzinę. Muszę jeszcze z nim porozmawiać, na co nie czekałam z niecierpliwością. W ogóle.

-Chcesz ją potrzymać Payton?-zapytała delikatnie Perrie, wyraźnie wykończona. Uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy przytaknęłam wyciągając dłonie. Wtedy Perrie podała mi dziewczynkę, która cicho spała w moich ramionach.

Samo oglądanie jej było wspaniałe. Spojrzałam w górę na Harry'ego zauważając, że również uśmiechał się do małej Marlee w moich ramionach.

-Idealnie. Jest cudowna Perrie.-szepnęłam wciąż nią urzeczona.

Poruszyłam się delikatnie starając się oderwać od ramion Harry'ego jednak poległam. Zmarszczyłam brwi oraz spiorunowałam go wzrokiem i usłyszałam cichy śmiech obok siebie. Spojrzałam w tamto miejsce dostrzegając uśmiechającego się Zayn'a, który zabrał Marlee z moich ramion.

-Będziemy szli, będzie z wami okej?-w końcu powiedział Harry. Otworzyłam usta zaskoczona tym, że się odezwał i co powiedział.

-Ja nie wychodzę Harry.-odezwałam się starając się wyrwać z jego ramion, na co ponownie poległam. Zignorował mnie czekając na odpowiedź Perrie i Zayn'a.

-Harry zrobię to co powiedziałam.-splunęłam znowu wiercąc się w jego uścisku. Fuknęłam w końcu się poddając. Na mojej talii na pewno jutro pojawią się siniaki.

-Tak, wyjdziemy tak szybko jak tylko będziemy mogli. Spotkamy was tam z Liam'em i Niall'em.-odpowiedział Zayn, w dalszym ciągu trzymając Marlee w ramionach. Harry skinął głową odwracając się do mnie na chwilę, po czym przewrócił oczami chwytając mnie za nadgarstek.

-Gdzie my do cholery idziemy?!-zapytałam zdezorientowana będąc ciągnięta przez szpitalne korytarze.

-Jak widać wychodzimy, myślisz, że mieliśmy wyjść z więzienia tak wcześnie?-odpowiedział coraz bardziej się irytując. Westchnęłam ciężko, w końcu przyśpieszając, idąc tym samym tempem co Harry.

Zmarszczka na moim czole jeszcze bardziej się pogłębiła. Oni nie mieli wyjść z więzienia. Zwiali. Po chwili pociągnął mnie gwałtownie za talię mówiąc, bym szła szybciej.

Wreszcie dotarliśmy na zewnątrz, po czym Harry podszedł do samochodu Perrie wskakując do środka i oczekując aż zrobię to samo, co zrobiłam. Żadne z nas nie odezwało się do siebie ani słowem. Odpalił samochód i odjechał.

-Jesteś zły?-szepnęłam kładąc dłonie na kolana. Jeśli mam być szczera, to byłam przerażona. Wszystko co robi to bicie. On chce bym cierpiała i chce przyglądać się temu jak cierpię przez swoje własne konsekwencje.

-Dlaczego miałabyś tak pomyśleć?-syknął nadal na mnie nie patrząc natomiast ja przyglądałam się jego twarzy. Jego szczęka była zaciśnięta, gdy czekał na moją odpowiedź. Był on sarkastyczny czy to była pułapka?

-Ponieważ się do mnie nie odzywasz.-odpowiedziałam, ponownie szepcząc. Prychnął i na chwilę na mnie spojrzał, po czym z powrotem skupił się na drodze.

-Gdybym był wkurzony, pokazałbym ci to w szpitalu. Czy obchodzi mnie to czy ktoś mnie zobaczy? Już jestem poszukiwanym facetem Payton.-ponownie syknął. Jego szczęka coraz bardziej się napinała.

-Byłaś zła, rozumiem to. Ale jeśli odważysz się znowu zaczynać ze mną to gówno, stracę kontrolę i nie wiem jaki będzie tego wynik.-ostrzegł, ściskając kierownicę.

-Zrobię to. Nie chcesz wiedzieć co zamierzałem ci zrobić w tym pomieszczeniu w więzieniu. To było okropne.-splunął przeczesując dłonią włosy, drugą dłoń cały czas trzymając na kierownicy.

Bardziej zsunęłam się z siedzenia. Nie chciałam wiedzieć co myślał. Jednak z pewnością wiedziałam, że to było złe.
Celowo skrzywdziłby nasze dziecko?

-Okej.-odpowiedziałam odwracając się do okna. W tej chwili nie chciałam z nim rozmawiać.

Gdy skręciliśmy w złą ulicę, zmarszczyłam brwi ponownie spoglądając na Harry'ego, czekając na jego wyjaśnienie. Czego nie zrobił.

-Gdzie jedziemy?-w końcu przypomniałam sobie jego rozmowę z Zayn'em, kiedy nie odpowiedział na stwierdzenie przyjaciela. Czekałam, jednak nadal nie odpowiadał.

-Jestem poszukiwanym facetem. Opuszczamy Las Vegas. Przestań zadawać pytania.-odpowiedział ostro. Jęknęłam, wczepiając się w fotel. Zerknęłam na niego, po czym ponownie utkwiłam wzrok za okno.

-Dlaczego jesteś taki opryskliwy? Pytam gdzie jedziemy, co jest dobrym pytaniem, gdyż nie mam pojęcia.-odpyskowałam. Miałam dość jego zachowania.

-Przestań Payton. Nie chcę byś w to wszystko była wplątana z cholernego powodu.-warknął, przez cały czas patrząc na przód. Prychnęłam przewracając oczami gotowa, by mu wygarnąć.

-Zostałam w to wszystko wplątana od samego początku, wplątałeś mnie kiedy zmusiłeś mnie do ślubu z tobą Harry. Jestem wplątana, a jeśli jesteś zbyt ślepy, by to zobaczyć...-przerwałam nie chcąc kończyć zdania. Wiem, że to prawda. Nigdy by mnie nie pokochał, nie wie jak.

-PRZESTAŃ KIEROWAĆ TO DO MNIE. POWIEDZIAŁEM CI KIEDY KURWA WYJEŻDŻALIŚMY PAYTON. NIE CHCĘ TEGO Z TOBĄ ZACZYNAĆ!!!-teraz krzyczał zatrzymując samochód na poboczu. Jego oddech był nierówny. Oparł głowę na kierownicy starając się uspokoić.

-Nic nie mów.-powiedział unosząc dłoń. Znowu fuknęłam, w dalszym ciągu przerażona tym, że mógłby tak na mnie nawrzeszczeć. Odwróciłam się w miejscu odpinając pas i chcąc otworzyć drzwi jednak zanim mogłam je otworzyć i wrócić z powrotem do szpitala, drzwi automatycznie się zamknęły.

Zmarszczyłam brwi odwracając się do Harry'ego spostrzegając, że teraz się na mnie gapił.

-Ostrzegałem cię. A teraz jesteś tą, która ucieka? To jest to co zrobisz Payton? Ponieważ ukarzę cię za każdym kolejnym razem jak to zrobisz. Nie obchodzi mnie kurwa czy jesteś w ciąży, w dalszym ciągu musisz wiedzieć, gdzie jest twoje cholerne miejsce.-warknął nisko, przez cały ten czas patrząc na mnie ze zmrużonymi oczami.

Nie odpowiedziałam i odwróciłam głowę, kuląc się w siedzeniu.

-Odpowiedz mi Payton zanim zrobię coś czego będę żałować.-powiedział przez zaciśnięte zęby, wzrok nadal utrzymując na mnie.

-Nie dociera do ciebie to co mówię Harry, jesteś zbyt dominujący i zaborczy. To nie jest nasz związek ani rodzina, którą wkrótce zostaniemy. Jesteś tylko ty. I każesz żonę, która jest w ciąży z twoim dzieckiem. Dlaczego nie możesz zrozumieć mojego punktu widzenia, postawić się w mojej sytuacji. Nie mam nic do powiedzenia we wszystkim co robię. Nie mam nic oprócz ciebie, nawet miłości, ponieważ musze cię kochać.-na końcu mój głos się załamał, a po moich policzkach spływały łzy jednak w dalszym ciągu nie chciałam na niego spojrzeć.

-Wychodź.-splunął. Spojrzałam na niego zszokowana. Jego usta były zaciśnięte w wąską linię. Wahałam się nie będąc pewna czego on ode mnie oczekuje.

-NIE SŁYSZAŁAŚ MNIE?! WYŁAŹ DO CHOLERY!!-teraz wrzasnął otwierając moje drzwi i praktycznie wypchnął mnie za drzwi. Sapnęłam uderzając o ziemię. Fuknął, po czym zamknął drzwi i odjechał.

Głośno westchnęłam wstając. Otrzepałam tyłek, rozglądając się w lewo i w prawo. Jęknęłam zaczynając iść z powrotem do szpitala. Miałam nadzieje, że Perrie i Zayn jeszcze nie wyszli.

~*~

Na zdjęciu Marlee Maree Malik z Zayn'em :D

A-;)

Possessive TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz