Okay w obsadzie główna bohaterka mylnie została nazwana Rosie, naprawdę jest tutaj nią Mali
- Bez dłuższego wstępu, chcę przedstawić ci moją propozycję.
Popatrzyłam na niego krótko, trochę współczując mu niedorozwinięcia umysłowego.
- A co, jeśli nie chcę jej słuchać? - spytałam, maniachalnie zakładając ręce po piersiami.
- Raczej chcesz. Ta ci się spodoba.
- A co, jeśli nie? - upierałam się, a on wtedy westchnął, kręcąc głową.
- To masz mały problem, bo jesteś tu ze mną - przycisnął mnie do ściany, i jeszcze bardziej się pochylił. - I musisz mnie wysłuchać. Inaczej cię nie wypuszczę.
- Zacznę krzyczeć - wzruszyłabym ramionami, gdyby nie to, że były zaciśnięte przez ciało bruneta. - Przypominam ci, że to miejsce publiczne. Publiczne to takie, gdzie są ludzie, często pomagający dziewczynom w potrzebach.
- O ile nikt nie pomyli cię z chłopakiem - uniósł brew w szyderczym geście, a ja zacisnęłam usta, czując, jak resztki mojej kobiecości zawieruszyły się przez podmuch oddechu wraz z wypowiedzianymi słowami Stylesa. Auć. - A teraz po prostu się zamknij i daj mi powiedzieć.
Przewróciłam oczami, ale o dziwo zgodnie z jego prośbą, nie przeszkadzałam.
- Tak więc, jak już zdążyłem wspomnieć - iskierki rozbawienia błyskały w jego oczach z każdym wypowiedzianym słowem. - Mój radar ostatnio twardo reaguje na Charlney. Ale, wiadomo, dziewczyny kumpla się nie tyka. Swoją drogą, nie wiem, co takiego jest w Dylanie, że zaraz po mnie leci na niego najwięcej lasek.
- Ummm, pewnie twarz? Ciało? - spytałam retorycznie, a on mocniej docisnął mnie do ściany. - Auć - pisnęłam, co ucisk stawał się mocniejszy, a mi zaczynało brakować oddechu. Chłopak powrócił do wcześniejszej pozycji.
Co jak co, ale on nie lubił ludziom sprawiać fizycznego bólu, jeśli na to nie zasłużyli. Szacun w jego stronę.
- Ale Boonie ma - syknął z aprobatą - coś takiego, że nie mogę się powstrzymać. A ty chcesz Dylana z powrotem.
Uniosłam brew i prychnęłam.
- Daj spokój - wywrócił oczami. - Przy innych możesz udawać, ale doskonale wiemy, że kręci cię drugi najprzystojniejszy chłopak w szkole, i chcesz go na wyłączność.
Pochylił się tak, że jego oczy były na równi z moimi.
- Trochę to przejebane, że chcemy ludzi będących w innym związku - mruknął. - Ale można coś temu zaradzić.
- Do rzeczy - warknęłam. Zmrużył jedynie z rozbawieniem oczy na ton mojego głosu.
- Wedle życzenia - jeszcze trochę się odsunął, tak, że miałam swobodne ruchy. - Znając logikę facetów, Dylan będzie chciał czegoś niedostępnego. Będąc w związku z tobą, było okej, ale Boonie była tym niedostępnym. Pragnął jej, więc musimy sprawić, że zaczął pragnąć ciebie.
Przeniósł dłoń na moje biodro. Popatrzyłam w tamtym kierunku, a jego długie palce nieco ścisnęły moją skórę przez materiał bluzki.
- A co jest bardziej niedostępne od zajętej, byłej dziewczyny?
Ponownie przeniosłam wzrok na jego twarz.
- Na co ci ta gra? Co dostaniesz w zamian?
- Wbrew pozorom, ten plan jest bardzo dopracowany - kącik jego ust uniósł się w górę, ukazując dołeczek w prawym policzku. - Zrobimy to tak, że po zerwaniu naszej pary Boonie przyleci do mnie, na pocieszenie.
- A ten plan polega na...?
- Uh - wywrócił znowu oczami, zirytowany. - Ja i ty. Pseudo para, kusimy twojego casanovę. Po niedługim czasie on wraca do ciebie, a ja wchodzę w Boonie.
Wykrzywiłam usta w grymasie, mając nadzieję, że doskonale ukazuje to moje obrzydzenie.
- I spytałeś o udawanie pary akurat tę dziewczynę, która nie pała do ciebie sympatią? Delikatnie mówiąc.
- Mortez - wymruczał - seksowna to ty nie jesteś, ale z jakiegoś powodu Dylan na ciebie leci. I macie naprawdę świetlaną przyszłość razem.
- Tak jak ty i Boonie?
- Oh, nie nie nie. Tylko mój kutas potrzebuje Boonie.
- Więc po prostu trzymaj fiuta w spodniach i nie będzie problemu - warknęłam i wydostałam się spod jego ciała. - Bo ja nie będę się z tobą bawić w tę gierkę.
*charakterystyczny soundtrack Polsatu*
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...