- Zrywamy tuż przed moim wyjazdem - oznajmił Harry pewnego poniedziałkowego dnia, kiedy wraz z Jasonem wkroczyliśmy do szatni. Kiedy kątem oka spojrzałam na swojego przyjaciela, mogłam przysiąc, że widziałam przebłysk żalu i zrozumienia na jego twarzy.
Mi też było trochę przykro, jednak uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go na przywitanie.
- Okej - miałam wrażenie, że mój głos stracił na silę i przerodził się w szept. Odchrząknęłam, dając mu normalny ton i złapałam go za rękę, a ten ścisnął ją i nakreślił kciukiem kilka małych kółeczek na mojej skórze. Zdążyłam zorientować się, że to taka nasza tradycja. - Ale dalej zostajemy w formie przyjaciół... Prawda?
- Jasne, nie przewiduję innej opcji - uśmiechnął się zadziornie i oparł o szafkę. Coś jednak go gryzło. - Bonnie dzisiaj mnie podrywała, a ty wspominałaś o tej rozmowie z Dylanem, więc myślę, że nasz plan się powiódł.
Przygasły mu oczy. Coś zdecydowanie go gryzło, więc spojrzałam znacząco na Jasona, a ten zrozumiał aluzję i dyskretnie oddalił się do swoich innych znajomych.
- Harry, co się dzieje?
Zwrócił wzrok na prawo.
- Nic, źle się trochę czuję. Głowa i jestem zestresowany.
- Czym?
- Czym? Czym niby mogę być zestresowany!? - uniósł się. Byłam zmieszana, bo bardzo rzadko używa takiego tonu, a już zwłaszcza wobec mnie. - Jadę na pierdolone zawody koszykarskie i sram się jak cholera, Mali. Nie będziesz w stanie mnie pocieszyć, bo nie dość, że "nie będziemy już razem", to nawet tam kurwa nie jedziesz!
- Uważasz, że to moja wina? Harry, jesteś niepoważny - pokręciłam głową i obróciłam się na pięcie, żeby odejść.
Ten jednak złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie, wtulając się w moje ciało.
- Boję się jak... kurwa, nigdy się tak nie bałem. Od tego zależy moja przyszłość i nie chcę tego zjebać - wyszeptał, a moja złość momentalnie uleciała. Kiedy usłyszałam jego załamany głos, obijający się o moją skórę na szyi, automatycznie mocno go objęłam, chcąc przekazać mu choćby odrobinę swojej pewności.
- Poradzisz sobie - wyszeptałam. - Wiesz o tym, prawda?
Pokręcił głową.
- Właśnie nie jestem pewny. Jestem przerażony.
- Jestem zatem pewna za nas dwoje.
Odsunął się ode mnie i posłał bardzo zmęczony, jednak szczery uśmiech, będący bardziej samym uniesieniem kącików ust. Byłam naprawdę zmartwiona. Harry nigdy jeszcze nie był taki melancholijny, zawsze tryskał energią lub chociaż sprawiał takie wrażenie. A dzisiaj jakby ta zbroja upadła, pokazując mi zmęczonego chłopca.
To było dość fascynujące. Harry miał tyle twarzy i tyle ich było do odkrycia. Chciałam poznać je wszystkie, bo najzwyczajniej w świecie postawiłam sobie to za cel.
- Jesteś kochana - pocałował moje ciało. - Tak jak moja siostra, Gem.- Nie poznałam jej - wypomniałam mu, szturchając delikatnie jego ramię. Objął mnie, będąc jakby bardziej ożywionym. Miałam nadzieję, że ja byłam powodem poprawy jego humoru. Błagałam o to myślach.
- Chcesz iść dzisiaj po szkole na hot dogi? - spojrzał na mnie bokiem. Uśmiechnęłam się.
- Kocham hot dogi.
KILKA SPRAW, WIĘC PRZECZYTAJ
1) Wiem, że zapowiadałam maraton, ale ZAPOMNIAŁAM, ŻE MAM DZISIAJ URODZINY i nie mam czasu na napisanie kilku rozdziałów
2) Maraton się odbędzie, ale po prostu np jutro albo pojutrze
3) Tutaj chciałabym, abyście się wypowiedzieli: wolicie, abym
a) zrobiła krótszą wersję tego fanfiction
b) zrobiła dłuższą wersję tego fanfiction
c) podzieliła ją na dwie częściSzczerze, najbardziej chciałabym to napisać w jednej, dłuższej formie, ale wybór należy do was!
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...