×56×

51.3K 3K 699
                                    

- Zrywamy tuż przed moim wyjazdem - oznajmił Harry pewnego poniedziałkowego dnia, kiedy wraz z Jasonem wkroczyliśmy do szatni. Kiedy kątem oka spojrzałam na swojego przyjaciela, mogłam przysiąc, że widziałam przebłysk żalu i zrozumienia na jego twarzy.

Mi też było trochę przykro, jednak uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go na przywitanie.

- Okej - miałam wrażenie, że mój głos stracił na silę i przerodził się w szept. Odchrząknęłam, dając mu normalny ton i złapałam go za rękę, a ten ścisnął ją i nakreślił kciukiem kilka małych kółeczek na mojej skórze. Zdążyłam zorientować się, że to taka nasza tradycja. - Ale dalej zostajemy w formie przyjaciół... Prawda?

- Jasne, nie przewiduję innej opcji - uśmiechnął się zadziornie i oparł o szafkę. Coś jednak go gryzło. - Bonnie dzisiaj mnie podrywała, a ty wspominałaś o tej rozmowie z Dylanem, więc myślę, że nasz plan się powiódł.

Przygasły mu oczy. Coś zdecydowanie go gryzło, więc spojrzałam znacząco na Jasona, a ten zrozumiał aluzję i dyskretnie oddalił się do swoich innych znajomych.

- Harry, co się dzieje?

Zwrócił wzrok na prawo.

- Nic, źle się trochę czuję. Głowa i jestem zestresowany.

- Czym?

- Czym? Czym niby mogę być zestresowany!? - uniósł się. Byłam zmieszana, bo bardzo rzadko używa takiego tonu, a już zwłaszcza wobec mnie. - Jadę na pierdolone zawody koszykarskie i sram się jak cholera, Mali. Nie będziesz w stanie mnie pocieszyć, bo nie dość, że "nie będziemy już razem", to nawet tam kurwa nie jedziesz!

- Uważasz, że to moja wina? Harry, jesteś niepoważny - pokręciłam głową i obróciłam się na pięcie, żeby odejść.

Ten jednak złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie, wtulając się w moje ciało.

- Boję się jak... kurwa, nigdy się tak nie bałem. Od tego zależy moja przyszłość i nie chcę tego zjebać - wyszeptał, a moja złość momentalnie uleciała. Kiedy usłyszałam jego załamany głos, obijający się o moją skórę na szyi, automatycznie mocno go objęłam, chcąc przekazać mu choćby odrobinę swojej pewności.

- Poradzisz sobie - wyszeptałam. - Wiesz o tym, prawda?

Pokręcił głową.

- Właśnie nie jestem pewny. Jestem przerażony.

- Jestem zatem pewna za nas dwoje.

Odsunął się ode mnie i posłał bardzo zmęczony, jednak szczery uśmiech, będący bardziej samym uniesieniem kącików ust. Byłam naprawdę zmartwiona. Harry nigdy jeszcze nie był taki melancholijny, zawsze tryskał energią lub chociaż sprawiał takie wrażenie. A dzisiaj jakby ta zbroja upadła, pokazując mi zmęczonego chłopca.

To było dość fascynujące. Harry miał tyle twarzy i tyle ich było do odkrycia. Chciałam poznać je wszystkie, bo najzwyczajniej w świecie postawiłam sobie to za cel.

- Jesteś kochana - pocałował moje ciało. - Tak jak moja siostra, Gem.

- Nie poznałam jej - wypomniałam mu, szturchając delikatnie jego ramię. Objął mnie, będąc jakby bardziej ożywionym. Miałam nadzieję, że ja byłam powodem poprawy jego humoru. Błagałam o to myślach.

- Chcesz iść dzisiaj po szkole na hot dogi? - spojrzał na mnie bokiem. Uśmiechnęłam się.

- Kocham hot dogi.

KILKA SPRAW, WIĘC PRZECZYTAJ

1) Wiem, że zapowiadałam maraton, ale ZAPOMNIAŁAM, ŻE MAM DZISIAJ URODZINY i nie mam czasu na napisanie kilku rozdziałów

2) Maraton się odbędzie, ale po prostu np jutro albo pojutrze

3) Tutaj chciałabym, abyście się wypowiedzieli: wolicie, abym

  a) zrobiła krótszą wersję tego fanfiction
  b) zrobiła dłuższą wersję tego fanfiction
  c) podzieliła ją na dwie części

Szczerze, najbardziej chciałabym to napisać w jednej, dłuższej formie, ale wybór należy do was!


deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz