To była biblioteka. Nie jedna z tych typowych, miejskich bibliotek, gdzie mimo dużego wyboru książek, miejsce jest pozbawione życia i uroku.
Książki były lekko zakurzone, ułożone dość niedbale na wysokich szafach. Niektóre tytuły były bardzo współczesne i popularne, inne pochodziły z dawnych epok. Jedne książki były równe, czyste, drugie miały lekko porwane okładki, niechlujnie powkładane kartki, czy inne, mniejsze lub większe niedoskonałości. Dużo drewna, dosyć ciasne korytarze, i ciepłe, złotawe światło, jakie padało z lampek powieszonych tu i ówdzie. To miejsce wydawało mi się takie idealne, takie inne, i tak bardzo niepodobne do natury Harry'ego, jaką znałam, że mój oddech mimowolnie urywał się w piersi z zachwytu.
Odwróciłam się do bruneta, który w lewej ręce trzymał znane mi dobrze pierwszą wersję "Harry'ego Pottera". Książka była poważnie zdezelowana, dosłownie czułam, jak setki ludzkich dłoni jeździły po jej okładce.
- Przeczytałem. To nie jest w zasadzie złe.
Uśmiechnęłam się i na kilka sekund uniosłam wyzywająco brew.
- Mówiłam. To, że coś jest popularne nie oznacza, że jest słabe i przereklamowane.
- Ta, mniej więcej w momencie, kiedy każda istota kuli ziemskiej zaczęła rozpoznawać Twenty One Pilots w radio, jakoś to mnie dotarło.
Między nami zapadła bardzo komfortowa cisza. Po minucie zaczęłam patrzeć na reagły, delikatnie przesuwając dłonią po okładkach, chcąc poznać ich fakturę. Harry tylko podążał za mną.
- Jak znalazłeś to miejsce?
Powiedziałam, zatrzymując się w miejscu i pocierając delikatnie ramiona. Następnie schyliłam się i popatrzyłam uważnie na tytuły, oddychając głęboko.
- Nie znalazłem. Kiedy byłem młody, razem z Gemmą - zmarszczył brwi - wiesz, kim jest Gemma, prawda?
- To ta twoja siostra? - popatrzyłam na niego przelotnie, a jego kontynuacja wywodu utwierdziła mnie w przekonaniu, że miałam rację.
- Taa. Więc, kiedy byliśmy mali, razem z Gemmą pomagaliśmy mężczyźnie, który ją prowadzi. Uznałem, że spodoba ci się to miejsce.
- Jest świetne - znowu zerknęłam na niego, unosząc kąciki ust. - Dzięki, że mi je pokazałeś.
- To nie koniec - położył mi dłoń w dole pleców i oparł policzek na mojej skroni. - Ale na najlepsze mamy jeszcze czas. Chcesz może jakieś niezdrowe żarcie albo sok?
Popatrzyłam w miejsce, gdzie on pokazywał. Rzeczywiście, na niewielkim stoliczku było ułożone pudełko pizzy, jakieś żelki, cukierki i ciasteczka, dwie paczki chipsów i sok pomarańczowy. Zaśmiałam się.
- Jaki Pan Romantyk z ciebie, nie spodziewałam się tego - powiedziałam, biorąc jednego długiego żelka.
- Z godzinę obmyślałem, co kupić do jedzenia - zaśmiał się. - Mam jeszcze dwa piwa.
- Oh, Harry, słodzisz mi swoją ckliwością.
Oboje uśmiechnęliśmy się szeroko, zanim otworzyłam pudełko pizzy.
- Ty głupi kurwiu! Jak mogłeś kupić hawajską?
Harry tylko głośniej się zaśmiał - głupawka złapała go do aż takiego stopnia, że zgiął się wpół i uderzał dłonią w udo, żeby jakkolwiek się uspokoić.
Najdziwniejsze było to, że to nawet nie było zabawne - ani fakt kupienia mojej znienawidzonej pizzy, ani żaden mój tekst, ani nawet sytuacja. Ale cóż, Harry to Harry.
Wzięłam jedno ciastko, i przeżuwałam je w ustach. Było dobre, miało w środku dżem, a polane było czekoladą. Na coś porządnego do zjedzenia nie miałam co liczyć, więc moim planem było zapchanie się tymi zakichanymi ciastkami z dżemem.
Harry ukrył się w drugim regale, ale nie musiałam długo czekać, zanim usłyszałam dźwięki płyty 5 Seconds of Summer. Uśmiechnęłam się na pierwsze słowa Never Be i głos Luke'a, gdy je śpiewał.
- Chyba czas poprzyznawać się do paru rzeczy. Ale może najpierw zatańczymy?
LUDZIE CO JESTEŚMY NA #1 MIEJSCU W KATEGORII FANFICTION
DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA, TO NAJLEPSZE ZAKOŃCZENIE MĘCZĄCEGO DNIA, JAKIE MOGŁAM SOBIE WYMARZYĆ
(PIERDYLIARD SERDUSZEK, KOCHAM WAS i do następnego rozdziału)
Dzisiaj wstawiam jeszcze jeden, bo jutro piszę drugi etap konkursu kuratoryjnego, więc mogę nie mieć czasu wstawić :((( Błagam, trzymajcie za mnie kciuki!
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...