Skarby, oficjalnie wracam!
Następnego dnia poszłam do szkoły. Zostało mi niewiele czasu, bo już za dwa dni idę na randkę z Harrym.
Nie żebym odliczała czas, ale to właśnie robię.
Po wyjściu Harry'ego, zadzwoniłam oczywiście do Jasona, ale on na moje obwieszczenie nie zareagował specjalnie entuzjastycznie. Powiedział, że w pewien sposób wiedział, że tak się stanie, ale i tak jestem zbyt głupia, aby coś z tym fantem zrobić.
No i co miałam niby zrobić? Wyśmiałam jego poglądy jako dobra, kochająca przyjaciółka.
- Koa?
Odwróciłam się przodem do blondyna, który zaszczycił mnie jednym ze swoim uroczych, pięknych uśmiechów.
- Dylan, hej. Co tam?
- Słyszałem o tobie i Harrym. Naprawdę chcecie się rozstać? - dopadło mnie naprawdę obezwładniające zmieszanie i resztkami godności powstrzymałam otworzenie ust na całą ich szerokość.
- Skąd.. Skąd to wiesz?
- Powiedział mi - zagryzł wargę. - Jakby, o wszystkim. O tym, co mówiłaś.
A co ja do cholery jasnej mówiłam!?
- O czym dokładniej?
- Że chciałabyś, no wiesz - przekrzywił głowę cwaniacko - wrócić. Do mnie. Powiedział mi, że nie ma nic przeciwko.
Teraz to ja przekrzywiłam głowę, bo nie nie nie, o co chodzi?
- A, to - zaśmiałam się nerwowo. Mam kurwa do pogadania z panem Harrym. - No tak. Przepraszam za niego, miał nie wywierać na tobie presji.
- Nie wywiera - położył mi dłoń na talii. Ten gest wywołał we mnie bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony nostalgię i utracone zauroczenie, z drugiej strony czułam się tak, jakbym zdradzała kogoś, Harry'ego albo i nawet samą siebie. Chyba Dylan wyczuł spięcie mojego ciała, bo odsunął rękę. - Przepraszam. Jeszcze nie zerwaliście, a już żyję nami - zaśmiał się, a ja poniekąd wymusiłam słaby uśmiech.
- Ta, dobre - odeszłam dwa kroki, kiedy zbawienny dzwonek opanował szkolny korytarz. - Muszę iść. Trzymaj się, Dylan.
- Pa, kochana.
Kiedy odsunęłam się na bezpieczną odległość, wypuściłam głęboko ppwietrze, czując się wolna i oczyszczona.
- Dusisz się przy nim. Nie powinnaś chcieć tego układu z H.
Gwałtownie odwróciłam głowę, napotykając spojrzenie blondyna.
- O co chodzi? Znaczy, hej Niall, co tam, ładna pogoda, i nie mam bladego pojęcia, o co ci w tym momencie chodzi.
- Spoko, wiem o układzie twoim i H, możesz rozluźnić poślady - popatrzyłam na niego. - No co, skoro Jason wie, to H też mógł komuś powiedzieć? Czy przegapiłem gdzieś te resztki sprawiedliwości?
Parsknęłam.
- Okej, po prostu jestem zdziwiona - przyznałam, kierując się z nim w stronę mojej sali. - Myślałam, że Harry, nie H, tylko Harry nikomu tego nie mówił. Nie potrzebował.
- Każdy musi się komuś wygadać - wzruszył ramionami. - A H musi często oczyścić umysł.
- W związku z naszym układem? Coś mu nie pasuje?
- Nie, nie o to chodzi - zaśmiał się cicho. - Aktualnie pasuje mu za dużo.
- Niall - marudziłam. - Jestem bardzo zmieszana przez te twoje mistyczne, niejednoznaczne odpowiedzi. Spierdalaj z takimi zagadkami, nie jesteś sfinksem.
- Prosił mnie o dyskrecję, czemu miałbym ją łamać? Ale Mala - zatrzymał mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu i stając tuż za moim ciałem - pomyśl, czego tak naprawdę chcesz. Harry już wybrał - zbliżył się do mojego ucha - ale jest tchórzem. Beznadziejnie zakochanym idiotą.
I choć, tak byłam spóźniona na lekcje z największą suką, to nie mogłam odpuścić sobie odpowiedzi.
- Niall - przygotowywałam się mentalnie do zadania bardzo ważnego pytania, na które koniecznie potrzebowałam uzyskać odpowiedź. Twierdzącą najlepiej. - Czy ja podobam się Harry'emu?
Zdjął rękę z mojego ramienia.
- Prosił mnie o dyskrecję. Dlaczego miałbym ją łamać?
Kto tęsknił? ;))
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...