To nawet nie były łzy w moich oczach, kiedy przeglądałam wszystkie inne dwadzieścia lub trzydzieści wiadomości od zupełnie obych mi ludzi z wyrazami współczucia, bo mój chłopak mnie zdradził.
To było swego rodzaju upokorzenie. I to było swego rodzaju bolesne. I zasługiwało na porządnego liścia w ryj tego przemądrzałego pajaca z afro na tym swoim pustym łbie.
I moje serce było delikatnie zarysowane, pokruszone, zwał jak zwał. Ale byłam zbyt wkurwiona, żeby w tamtym momencie leczyć ten ból.
Dosłownie zgniotłam papierowy kubek, a trochę kropel prysnęło mi na dłoń. Dobrze, że zdążyłam opróżnić naczynie, bo nie wyszłoby to tak zajebiście, jak wyszło rzeczywiście.
Wychodząc szybkim krokiem z kuchni, schowałam telefon do kieszeni.
Nie mogłam być zła naprawdę. Nie mogło mnie to dotknąć i mogłam myśleć o Harrym w kategoriach zdradzającego skurwiela, i poważnie starałam się tylko udawać, aktorzyć dla publiki - bo ludzie z imprezy patrzyli, jak wściekłym wzrokiem przeszukuje pomieszczenie w poszukiwaniu jego - ale gdzieś w głębi serca, to naprawdę było dołujące.
Przeklinałam Niall'a za to mieszanie mi w głowie. Sprawił, że ten jeden dzień naiwnie bałam się faktu, że mogę się podobać Harry'emu, a teraz pozostało mi tylko rozczarowanie. Wiedziałam, że muszę odprawić mu porządną awanturę dla tłumu, ale czy potem będę w stanie tak normalnie powiedzieć mu "Daj spokój, nie mówiłam poważnie", jak będziemy sami?
O czym myślałam? Bo wszystkie moje myśli wyparowały, jak zobaczyłam na horyzoncie zielonookiego bruneta, który już wiedział, co się szykuje, i patrzył na mnie załzawionym wzrokiem.
I tak jak zakładałam, dostał ode mnie w policzek. Bardzo mi kurwa przykro.
- Jesteś bezwartościowym, tępym gnojem, który myśli tylko i wyłącznie swoim kutasem, ale jestem w stanie wysłuchać twoich argumentów, zanim dostaniesz po raz drugi.
Nie, muzyka nie ucichła i nie, nie każdy zaczął na nas patrzeć. Przypominam, że to nie jest film.
- Nie tutaj - powiedział cicho i głos nawet delikatnie mu się łamał. Dobry jest, cholera. - Możemy na górze?
Zmrużyłam oczy, ale ostatecznie przytaknęłam krótko i bez słowa udałam się na piętro. Szłam na tyle szybko, że mogłam bardzo celowo walnąć go drzwiami od wolnego pokoju, zanim wszedł za mną, z obolałym i nosem i policzkiem.
- Jesteś taki kurwa głupi Harry - wybuchnęłam, kiedy zamknął za nami drzwi. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale układ dalej trwa! Co ci strzeliło do głowy, żeby lizać się z przypadkowym przyjebem na imprezie Jocelyn? Jeśli tak bardzo brakuje ci starego życia wolnego byka, to okej, mogłeś iść na imprezę podrywać jakieś loszki, ale nie kurwa na licealną, gdzie każdy o nas wie!
- Ja, przepraszam, boże serio serio przepraszam - potarł policzek. Nie jest ci go żal, zasłużył sobie. - Nawet pijany nie jestem, co mi do głowy strzeliło, żeby się na to zgadzać - potarł tym razem skronie i zaczął chodzić po pokoju. Usłyszałam to "zgadzać" i w dziwny sposób mnie to uspokoiło.
- Też nie wiem, Harry. Ja wracam do domu - westchnęłam i wyminęłam go. - Zobaczymy jutro.
Złapał moją dłoń.
- Nie wysłuchasz mnie? Proszę cię Mortez.
- Jestem tym zmęczona, okej? Nawet nie jesteś moim chłopakiem, to głupie - zaśmiałam się, z lekkim wymuszeniem. - Nie chcę tego słuchać, bo to jest bolesne. Dalej, nie jesteś moim chłopakiem i to głupie, ale boli mnie to, że zrobiłeś coś takiego.
Ewidentnie słyszałam, jak Harry pociągnął nosem, i chyba zaszlochał, kiedy wychodziłam z pokoju.
Poważnie powinnam iść na terapię.
Miłego dnia w szkole! Ja mam dzisiaj sprawdzian z fizyki :(
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...