×48×

60K 3.5K 1K
                                    

Skończyłam jak typowa biała dziewczyna, pijąc kawę w Starbucksie. Wpatrywanie się w widoki za oknem znanej kawiarni zabrało mi około dwóch godzin, więc z powrotem w hotelu byłam między dziesiątą a jedenastą.

Na starcie wparowałam do pokoju Harry'ego Stylesa, który grzecznie ubierał swoje czarne spodnie. Przez dosłownie sekundę obczajałam jego tyłek, ale obrócił się przodem do mnie i zmierzył obojętnym spojrzeniem, zanim posłał mi uśmiech z tym charakterystycznym wyrazem twarzy Wcale-Mi-Nie-Zależy.

- Mortez - powitał mnie. - Pukałem do ciebie jakieś pół godziny temu, ale mi nie otwierałaś. Założyłem, że śpisz i chciałem kupić nam śniadanie, ale teraz możesz mi wyjaśnić - podszedł bliżej i objął dłonią moje policzki - co robiłaś w tych seksownie obcisłych legginsach, że masz taką rozburzoną fryzurę?

Wywróciłam oczami, bo co innego mogłam zrobić?

Chłopak zagryzł wargę i ja wiem to miało wyglądać seksownie, ale jemu tym razem nie wyszło. Parsknęłam śmiechem - dostałam prawdziwego ataku.

- Czemu się śmiejesz? - spytał zmieszany, niezręcznie skacząc z nogi na nogę.

- Wyglądałeś jak... jezu, chyba nawet ja nie wymyślę czegoś, co obrazi się wystarczająco mocno - powoli uspokajałam oddech. Teraz nadeszła jego kolej na wywrócenie zielonymi tęczówkami, tak wolno i ostentacyjnie, że na palcach ręki mogłam policzyć ile sekund to robił.

Tamten dzień mogłam zaliczyć do przyjemnych. Zleciał nam bardzo, bardzo szybko - dziesięć godzin zwiedzania portowego miasteczka umknęło mi między palcami, i nim się orientowałam, pocierałam z zimna ramiona przez materiał kurtki, kiedy staliśmy na dworcu i czekaliśmy na nasz pociąg powrotny do Londynu.

Nie rozumiałam, jak to możliwe, że było aż tak zimno. Boże był listopad, jeszcze jesień, a nie styczeń na Antarktydzie.

- W skali od jeden do dziesięć, jak kurewsko aktualnie zamarzasz? - Harry stanął w niewielkiej odległości ode mnie i popatrzył w oczy.

- Um, zgaduję, że jedenaście. Mogłam zabrać cieplejszą kurtkę z Londynu.

- Nie przemyśleliśmy tego.

Zmarszczyłam brwi, a Harry westchnął i ustawił się obok mnie. Popatrzyłam w przeciwnym kierunku, chcąc sprawdzić, czy z oddali mógłby już nadjeżdżać nasz pociąg.

Poczułam dziwny ruch. Między moimi rękoma, mniej więcej w miejscu, gdzie są moje łokcie, pojawiły się męskie, duże dłonie. Oplotły mnie i zniknęły w kieszeniach mojej kurtki, splatając się z moimi palcami. Harry. oparł podbródek na czubku mojej głowy, przyciskając swój tors mocniej do moich pleców. Nie zamierzałam protestować. Teraz było mi znacznie lepiej, kiedy oddawał mi trochę swojego naturalnego ciepła.

Harry to jeden wielki owsik. Cały czas się przemieszcza, porusza i zmienia pozycje swojego ciała. Tym razem jednak postanowił oszczędzić mi męk, kiedy przyciśnięta do jego klatki piersiowej musiałabym uspokajać jego ruchy. Zaledwie jego głowa wylądowała na moim ramieniu i jego nos zaginął pomiędzy moją szyją a obojczykiem. Ciepłe powietrze jego oddechu przyprawiało mnie o dreszcze, kiedy zaczął nucić znaną mi piosenkę. Ożywiłam się.

- 5 Seconds of Summer? Słuchasz ich?

- Ta jedna piosenka, i to tylko i wyłącznie przez moją siostrę.

- Jasne, pewnie twoim tatusiem jest Ashton Irwin i płakałeś podczas teledysku do Jet Black Heart.

- Oh zamknij się, nie robiłem tak.

Parsknęłam, rezygnując z tej bezsensownej potyczki słownej. Po prostu oparłam głowę na jego włosach i wsłuchiwałam się, jak cicho mruczał tekst do Vapor, stykając swoje usta z fakturą mojej skóry za każdym wypowiedzianym słowem.

I want to feel your love like a weather
all over me, all over me

Kolejny rozdział. Zaczyna mi trochę podupadać wena :/
Ale jeju, shippuję swoich własnych bohaterów 🤗💞

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz