- Teraz jak najbardziej typowo...
Mówił, ciągnąc mnie między wąskimi regałami. Choć na pierwszy rzut oka zakładałam, że biblioteka jest mała, to wtedy uświadomiłam sobie moją pomyłkę - była jak labirynt.
- Wiesz, nic bardziej kiczowatego nie wymyśliłem - mimo w miarę żartobliwego tonu, mogłam wyczuć, że mówi to do rozładowania swojego własnego napięcia. Miałam wrażenie, że był zestresowany i bał się mojej reakcji na to, co przygotował.
W końcu wydostaliśmy się spomiędzy regałów i przed moimi oczami rozciągnął się korytarzyk. Harry nawet na chwilę nie zwolnił kroku, co powoli mnie męczyło - ostatecznie chłopak miał nieco dłuższe nogi i nieco znacznie lepszą kondycję.
Po raz kolejny tworzył aurę oczekiwania, kiedy staliśmy pod drzwiami, a ten z uśmiechem je otworzył.
I po raz kolejny zostałam miło zaskoczona. Może nie tyle zaskoczona, bo chyba z tyłu głowy każdej dziewczyny na randce jest myśl "No to kiedy popatrzymy na niebo?".
Szczęśliwie, Harry nie wyciągnął mnie na dach, gdzie raczej umierałabym z zimna, tylko przeszliśmy do specjalnie oszklonej części tego wspaniałego miejsca. Wszystko było nawet dobrze przemyślane.
- Czyli co? Oglądamy gwiazdy? - popatrzyłam na niego przelotnie, zanim skierowałam się na sam środek pomieszczenia. - Nie dość, że romantyczny, to jeszcze oryginalny, ale mi się chłopak trafił.
- Wiem, takich jak ja, to ze świecą szukać, ale ci się poszczęściło - wzruszył ramionami i podszedł do małej szafki w rogu, aby wyjąć koc. Przykrył mnie nim, a następnie zdjął swoją bluzę i położył na ziemi, abyśmy mogli usiąść.
- Nie, czekaj - zatrzymał się. - To było takie kurwa bezsensowne - zaśmialiśmy się oboje. Zsunęłam koc z ramion i rozłożyłam na betonowej podłodze, a on podniósł bluzę i mi ją podał. Nie miałam zamiaru udawać, że tego nie oczekiwałam - dzięki włączonu ogrzewaniu w bibliotece było ciepło, ale tutaj już mogłam wyczuć tworzącą się na moich ramionach gęsią skórkę.
Cholerny płaszcz, mogłam go wziąć ze sobą, a nie zostawiać przy wejściu.
- Dziękuję - tak czy inaczej chciałam mu powiedzieć, że doceniam jego gest, zanim zapięłam bluzę pod samą szyję i wtuliłam nos w środek materiału, aby poczuć zapach perfum Harry'ego. Usiedliśmy na rozłożonym kocu i - uwaga, to może być zbyt oryginalne, ale zaczęliśmy obserwować gwiazdy.
Oklepane czy nie, dalej robiło to wrażenie i tworzyło romantyczną atmosferę. Mieliśmy głowy zadarte do góry i patrzyliśmy w granatową zasłonę nieba.
- Wiesz - zaczął, opierając się dłońmi o beton za swoimi plecami - nigdy nie leciałem samolotem.
Zaskoczyła mnie ta informacja. Dodatkowo, nie wiedziałam, o co mogłoby mu chodzić, jednak on kontynuował, jakby spodziewał się mojego zmieszania.
- Przez większość mojego życia nie mieliśmy pieniędzy albo po prostu czasu. Rodzice woleli takie klimatyczne przejażdżki samochodem przez różne kraje, a gdy zaczęli pracę w finansach, jakoś przestaliśmy mieć czas na takie rzeczy - powiedział, lekko poruszając głową, jakby jego rozmyślania wyleciały bardzo daleko w przeszłość. - Do Hiszpanii lecę samolotem, i trochę się boję.
- Nie masz się czego martwić - potarłam jego ramię, a ten popatrzył na mnie, posyłając lekki uśmiech. Utrzymywaliśmy jakiś czas kontakt wzrokowy, kiedy ten wyjął telefon z kieszeni i odblokował ekran.
- Jest już późno. Powinniśmy już jechać - powiedział, wstając a następnie podając mi rękę. Skorzystałam z jego pomocy, a po wstaniu otarłam spodnie. - Zamówię ci taksówkę.
- Mi? Jak to?
- Ja muszę tu jeszcze trochę zostać, ogarnąć miejsce i powyłączać różne rzeczy jak ogrzewanie. Nie będę cię tym męczyć - złapał mnie za dłoń i przysunął bliżej siebie, składając na moich ustach lekki pocałunek. Podniosłam rękę i wplątałam w jego włosy na sekundę, zanim oderwaliśmy się od siebie. Zadzwonił po taksówkę dla mnie i rozmawiał z kierowcą w czasie przechodzenia do głównej sali biblioteki.
- Do widzenia - schował telefon do kieszeni.- Będzie za minutkę.
Pokiwałam głową i zdjęłam bluzę, aby mu ją oddać, ale zaprzeczył ruchem głowy.
- Teraz jest chłodniej, weź ją - po co mam mu zaprzeczać, skoro chcę ją nosić?
Założyłam na bluzę płaszcz i niedbale odgarnęłam włosy do tyłu, czując na sobie wzrok bruneta obok.
- No to - zakołysałam się na stopach - było bardzo miło, oryginalnie i romantycznie. Dziękuję.
Uśmiechnął się.
- Mi też się podobało. Leć na taksówkę.
Skierowałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie jeszcze jego głos.
- Przyjedziesz jutro na lotnisko? Potrzebuję mentalnego wsparcia.
- Jasne.
Zawróciłam szybko i pokonałam dzielącą nas odległość, aby jeszcze go pocałować. To miał być nasz ostatni raz i oboje mieliśmy tego świadomość.
- Pa, Harry.
Trochę dłuższy niż zwykle, ale już chciałam dokończyć tę randkę.
Szczerze, chyba wszyscy przeiwdywaliście patrzenie w niebo? ;)
A, i sumując wasze odpowiedzi, postanowiłam zostawić starą okładkę.
To tyle, do mam nadzieję jutra, kochani!
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...