Piątkowy ranek w szkole zaczęłam, zaraz po wzięciu książek i zostawieniu kurtki w szatni, od porządnego uderzenia Jasona w ramię.
- Jesteś takim chujem!? Dlaczego po prostu nie powiedziałeś mi, co jest w tej durnej rozmowie? - popatrzył na mnie zdezorientowany, ale zaraz potem zrozumiał, o czym mówię.
- Nie możesz dostawać wszystkiego na tacy, kochana - wyszczerzył się. - No, leć do Harry'ego na dobrego całusa na zgodę.
- Nie, Jason, nie - zasłoniłam mu usta dłonią. - Dzisiaj spotykam się z Dylanem. Chcę rozwiązać wszystko po kolei. A co do kolejności - zagryzłam wargę z frustracją - czas wpierdolić Niallowi. Żegnam czule.
Odeszłam kilka kroków, ale zaraz potem wróciłam się i mocno przytuliłam najlepszego przyjaciela.
- I dziękuję - szepnęłam. - Jesteś najlepszy i niezastąpiony.
- Ktoś musi o ciebie dbać - uścisnął mnie i puścił. - Idź do Horana. I ani mi się słyszeć, że dostał lżej ode mnie.
Zaśmiałam się i szybkim, zdecydowanym krokiem poszłam szukać chłopaka w tym tłumie ludzi. Nie było mi trudno go znaleźć, bo ledwie zobaczyłam loki, zobaczyłam też farbowane blond kosmyki.
Nie patrz na Harry'ego, nie patrz nie patrz nie patrz
- Mam zdecydowanie za dużo przezwisk na ciebie - uderzyłam go w ramię podobnie jak Jasona, przerywając jemu, Harry'emu i kilku innym osobom w rozmowie - ale nie sądzę, że chciałbyś ich posłuchać na forum swoich kolegów z drużyny.
Popatrzyłam na Harry'ego. Cholera, wyglądał wspaniale, nawet taki niepewny i zdezorientowany. Uśmiechnął się do mnie nieśmiale, a jego oczy znowu rozbłysły.
Wszystko. kurwa. po. kolei.
- Coś się stało, Mali? - spytał z rozbawieniem, patrząc na moje zaciśnięte pięści.
- Nie, gdzieżby - powiedziałam przeciągle. - Muszę po prostu pogadać z tym farbowanym debilem z kompleksem mikropenisa, który bawił się w naprawdę chujowego tajnego agenta.
Temu zajęło trochę dłużej niż Jasonowi, żeby zrozumieć moją aluzję, ale kiedy mu się udało, to tylko wyszczerzył się.
- Nawet nie waż się czegokolwiek mówić, bo teraz ty byś utrudnij mój plan - przytuliłam go bardzo, bardzo mocno i zwróciłam się do innych uczestników tej sceny.
- Przepraszam wam bardzo za zakłócenie tej spokojnej, porannej rozmowy. Mam kilka nierozwiązanych spraw z kilkoma szkolnymi idiotami - popatrzyłam znowu na Nialla. - Dziękuję. I proszę o dyskrecję, bo wiem, że ich nie łamiesz. Aż za dobrze.
Zaśmiał się.
- Nie ma sprawy. Muszę przybić sobie bardzo pojednawczą piąteczkę z Jasonem.
Odpowiedziałam jedynie uśmiechem i odeszłam na swoje lekcje.
Jedna część planu przebiegła naprawdę pomyślnie. Z tym, że była to ta najłatwiejsza.
- Aria - zawołałam dziewczynę, która prawie wchodziła do swojej sali lekcyjnej. - Jesteś w stanie zerwać się z tej lekcji dla mnie?
Ta jedynie uśmiechnęła się i puściła klamkę.
- Szukałam tylko powodu, żeby ominąć ten sprawdzian - zaśmiała się i podeszła do mnie. - Potrzebujesz czegoś?
- Tylko odpocząć od tych idiotów, z którymi na codzień się zadaje - pokierowałam nas do łazienki i oparłam się o umywalkę. - I może spytać o jedną rzecz?
- Od czegoś są koleżanki, co nie? - powiedziała przyjaźnie, poprawiając włosy przy lustrze. - Pytaj.
- Jak delikatnie przekazać chłopakowi, który chce z tobą być, że ty tego nie chcesz?
Zaprzestała swoich poczynań i popatrzyła na mnie w lustrzanym odbiciu. Chwilę mierzyła się ze mną spojrzeniem, ale zaraz potem znowu poprawiła włosy.
- Tutaj nie możesz bawić się w delikatność. Jeśli nie chcesz z nim być, to kręcenie i takie ugodowe rozwiązywanie sprawy narobi tylko złego - wzruszyła ramionami. - Po prostu nie bądź chamska, i nie liż się z jego kumplem dwa dni później na jego oczach.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, bo w moim planie było uwzględnione lizanie się z jego kumplem na jego oczach.
Obudzicie się z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że to okej dla Was (:
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...