Wzięłam na oślep trzy koszulki od Harry'ego - padło na to, że jedna - w kolorze szarym - sięgała mi do połowy uda i miała dziury na ramionach, specjalnie zaprojektowane przez markę. Dwie następne natomiast były normalne - jedna czarna, a druga ciemnozielona. Tę ostatnią wybrałam jako swoją piżamę.
Dopiero teraz oboje odczuliśmy, że nasz plan był lekkomyślny. Oboje nie mieliśmy szczoteczek do zębów, a ja mogłam paradować zaledwie w dającej niewiele ciepła spódniczce. Jak jeszcze mogliśmy korzystać z hotelowych ręczników i mydełek, to nie marzyło mi się podbierać pani Weasley jej szczoteczki - bez przesady.
Tak więc z kasy, jaka nam została, wydzieliśmy pieniądze kolejno na: racje żywnościowe, brakujące produkty i - jak to określił Harry - budżet na poszerzanie wiedzy. Jakby ująć to normalnymi słowami, chodziło oczywiście o takie rzeczy jak wyjścia do kina, albo zwiedzenie Spinnaker Tower. Zauważyłam też czwartą kupkę banknotów, o której Harry powiedział, że to na wieczorne balangi. Teraz łatwo jest zgadnąć, na co Styles wydzielił najwięcej forsy?
Najwyraźniej miał zamiar tu sporo "balangować".
Wzięliśmy trochę pieniędzy na jedzenie i wszystko, co mieliśmy wydać na brakujące rzeczy. Postanowiliśmy na własną rękę poszukać sklepu, gdzie moglibyśmy znaleźć przyzwoite legginsy.
Oczywiście skończyło się to na dwugodzinnym błądzeniu po nieznanych uliczkach tego portowego miasta i moich usilnych staraniach na znalezienie przyjaznej osoby, chętnej do pomocy dwóm zagubionym nastolatkom.
Postawiliśmy na zwyczajny H&M, gdzie kupiliśmy mi zwyczajne legginsy w zwyczajnym, czarnym kolorze.
Następnie szukaliśmy spożywczego. To poszło nam znacznie łatwiej, bo już po półgodziny mknęliśmy między alejkami sporych gabarytów supermarketu. Wybraliśmy dwie szczoteczki - dla mnie różowa w delfinki, a dla bruneta zielona w żółte misie. Obie były tak cholernie niedorzeczne, że nie miałam serca wziąć jakiejś normalnej w neutralnym kolorze.
Spodziewałam się, że nasze zakupy będą ubogie w zdrowe produkty, ale tego nawet ja nie przewidziałam. Mimo ledwie skończonych osiemnastu lat Harry wpakował do wózka sześciopak piw i czerwone wino.
Korzystanie w młodości #onfleek.
Ja postawiłam na dużą butelkę Nestea o smaku zielonej herbaty i colę. Oboje wrzucaliśmy do środka wszelkiego rodzaju słodycze, a ja przemyciłam jeszcze sobie mleko i płatki czekoladowe. Zakupów nie było dużo, ale ostatecznie chłopak musiał ze zbolałą miną odłożyć drogie czerwone wino, jednocześnie pozbywając się mojego jednego pudełka lodów, abyśmy zmieścili się w naszym budżecie.
Do końca życia zapamiętam moment, w którym pani domniemała jego pełnoletności i kazała wracać do przedszkola. Do końca.
Niemniej - do naszych pokoi wróciliśmy przed wybiciem dwudziestej. Harry wpadł na iście wyjebiście fajny - jak to on sam określił - pomysł wyjścia do klubu. Innymi słowy, zarwanie nocy w towarzystwie spoconych ciał w skórzanych spódniczkach i rytmie słabych remixowych piosenek.
Nie, dziękuję.
Także było około dwudziestej trzeciej, a ja siedziałam na swoim łóżku i obżerałam się naszymi zapasami. Każdy pomyślałby, że jestem aspołeczna i samotna, ale lubię tak marnować swoje wieczory. Nie miałam za złe Stylesowi - nic dziwnego, że chciał wyrwać jakąś panienkę w piątkową noc. I tak było mi miło, że zaproponował mi towarzyszenie mu w tym - nie miałam jednak na to zwyczajnie w świecie ochoty.
Właśnie chciałam zejść na dół do pani Weasley, lub kogokolwiek innego tam spotkam, w celu dowiedzenia się, czy są tu jakieś pizzerie. Ochota na wielką, ostrą pepperoni przed północą dopadła mnie niczym wenera prostytuki, i potrzebowałam numeru pizzerii - liczyłam na dostawę.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w progu nikogo innego, jak Harry'ego właśnie. O dziwo, nie było przy nim żadnej seksbomby, nie jebało od niego gorzałą, a oczy miał prawie niezauważalnie przekrwione. Jedyna woń, jaką zarejestrowałam, to różany zapach damskich perfum. Ledwo wyczułam smak alkoholu na jego ustach, kiedy przycisnął swoje wargi do mnie w delikatnym pocałunku.
*ups*
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...