Lekcje się skończyły, i nim się obejrzałam, piłam herbatę w domu samego Stylesa. Gdybym powiedziała, że mieszka jak król, skłamałabym. Dom był ładny i odpowiednich rozmiarów, ale nie przesadzony. Spodobało mi się natomiast to, jak urządzony był. Widać było w tym kobiecą rękę.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał, krzątając się po kuchni i przygotowywując sobie kanapki.
- Nie, dzięki - mruknęłam, a on popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział. - Po co mnie tu zaprosiłeś?
- Ponieważ jutro masz swoją wielką szansę na spełnienie się w roli aktorki - powiedział, siadając naprzeciwko mnie. Nasze kolana pod stołem stykały się.
- Do rzeczy.
- Jutro na treningu, lub po, zapytam cię o zostanie moją dziewczyną.
- I ja oczywiście się zgodzę?
- Oczywiście.
- Na oczach Dylana i Boonie?
- Obowiązkowo.
- Okej - oparłam się na krześle. - To tyle?
- No... nie - powiedział. - Tutaj dopiero zacznie się zabawa.
Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu, a on przechylił się przez stolik i zbliżył nasze twarze na niebezpieczną odległość.
- Potem cię pocałuję.
Wstrzymałam oddech.
- I powinniśmy trochę poćwiczyć, aby żadne z nas nie miało odruchu wymiotnego.
Sposób, w jaki powiedział słowo "poćwiczyć" sprawił, że przeszły mnie dreszcze.
- Zgadzasz się, Mortez?
- Nie mam za dużo do gadania, Styles.
- W sumie racja - obszedł stół i usiadł koło mnie. Poprawiłam się na krześle i usiadłam przodem do niego.
- Więc - zagryzłam wargę, nagle czując się dziwnie niezręcznie - zwykle trzeba budować jakieś napięcie, ale tylko jeśli ten pocałunek ma przelać jakieś uczucia. Jeśli chodzi o nas, to raczej...
Chłopak pokręcił głową i położył dłoń na mojej szyi, przyciągając mnie do siebie. Nasze usta zetknęły się, a ja wydałam z siebie westchnienie.
Przeniosłam dłonie na jego szyję, a on wygodnie ułożył swoje na mojej talii. Mając pełną swobodę ruchów, wplotłam dłoń w jego włosy, na co zamruczał z aprobatą, przygryzając moją dolną wargę. Zassał ją lekko i znowu do mnie przywarł. Wyczułam delikatny smak dżemu, który miał na kanapkach, oraz gumę miętową.
Położyłam jedną z dłoni na jego rozgrzanym karku, wbijając w niego lekko paznokcie. Drugą dalej masowałam skórę jego głowy.
Jego ręce przeniosły się na moje biodra i ścisnęły je. Westchnęłam.
Następnie przejechał językiem po moich ustach, a ja rozwarłam swoje wargi. Jego język przedostał się do środka, trzepocząc w moje podniebienie. Splątałam nasze języki, tworząc dziwny, ale podniecający taniec. Dawno nie czułam się tak podniecona i rozgrzana.Oderwaliśmy się od siebie dopiero do dłuższej chwili. Styles dalej miał rozchylone usta i wpatrywał się we mnie nieco zaskoczony.
- No nieźle - wymamrotał, dalej trzymając mnie za biodra.
- O co chodzi? - spytałam, w miarę naturalnie odsuwając się. Moje serce biło jak szalone przed wydarzenie, jakie miało miejsce przed chwilą.
- Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że będziesz potrafiła tak całować - przyznał, wzruszając ramionami i sięgając na drugi koniec stołu po swoją kanapkę.
- A dlaczego? - dalej wypytywałam, a on ugryzł kęs chleba, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Zacisnęłam uda, czując narastające podniecenie.
Opanuj się, Mortez!- Wiesz, Dylan nie należy do najbardziej - zamyślił się, szukając odpowiedniego słowa - dzikich? facetów. Dlatego spodziewałem się po tobie mniejszego doświadczenia.
Oparłam się o krzesło i przymknęłam powieki, żeby choć trochę się uspokoić.
- Ale było dobrze - położył dłoń na moim udzie, a mną wtrząsnęły dreszcze. - Bardzo dobrze, Mortez.
- Dzięki, Styles - mruknęłam.
Zapanowała krótka cisza.
- A mi jak wyszło? - spytał nieco niepewnie. Rozchyliłam powieki i zauważyłam, że naprawdę oczekuje odpowiedzi.
- Dobrze - odpowiedziałam. - Bardzo dobrze, Styles.
Wow czyli jak być mną i spóźniać się z rozdziałem
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...