Skoro mnie kochasz, a ja kocham ciebie, to to NIE MUSI BYĆ TAKIE SKOMPLIKOWANE? Bardziej idiotycznego tekstu nie znalazłam w internecie, mózgu, gdziekolwiek, prawda!?
- Nie, ja - skrzyżowałam ręce z tyłu, kiwając się na stopach - boże, okej, sorry, to idiotyczne.
- Przecież - skrzywił się delikatnie - ty kochasz Dylana. Znaczy... nie no, kochasz Dylana, więc o co chodzi?
Chyba po raz pierwszy w życiu chciało mi się płakać z powodu miłości romantycznej. Popatrzyłam w górę, kiedy poczułam łzy w oczach - ale się ze mnie zrobiła infantylna idiotka.
- O to chodzi - odetchnęłam - że może nie miałam racji. Może w jakiś dziwny sposób kocham ciebie, a Dylan jest mi totalnie obojętny.
Nienawidzę przyznawać się do błędu, nawet przed mną samą było to duże wyzwanie - nie kocham, nie kochałam i nie będę kochać Dylana, nie miałam racji i jestem tego świadoma.
Harry nie odpowiedział zupełnie nic. Pozostawił mnie z niepokojącą ciszą. Jego wyraz twarzy z obojętnej i zdezorientowanej nie zmienił się. Nie kocha mnie - to jedno zdanie trochę wyryło mi się w pamięci. Niall i Jason mają plan. Niall być może wziął telefon Harry'ego, i może to on pisał z jego konta.
Dlaczego ja jeszcze w ogóle wierzę ludziom?
- Przepraszam, to było strasznie głupie - powiedziałam płaczliwie, wychodząc z jego pokoju. - Zostawiam cię w spokoju, zignoruj... tamto.
Zbiegłam po schodach, czując jedną z łez spływającą mi po policzku. Prawie znowu potknęłam się na stopniach, lecz tym razem udało mi się odzyskać równowagę, i chwilę później zarzucałam kurtkę na ramiona. Uklękłam, żeby zawiązać buty najszybciej, jak tylko pozwalały mi na to drżące dłonie.
Kiedy wstałam i skierowałam się ku drzwiom, czyjaś ręka mocno złapała moje biodro, i zatrzymała mnie przy ścianie.
- Nie, nie zostawiaj mnie, jesteś głupia czy jak? - spytał. Odetchnęłam bardzo, bardzo głośno, widząc jego uśmiech, kiedy przytulił mnie w talii, patrząc mi w oczy. - Możesz mnie już nigdy tak nie zadziwiać?
Pocałował moje czoło, a ja odruchowo przymknęłam oczy i pociągnęłam nosem.
- Jesteś spierdolony, a takie żarty nie są zabawne - wymamrotałam, oplatając go w pasie i wtulając się w jego koszulkę.
- Jakie żarty? To ty mnie kurewsko zaskoczyłaś i, nie pozwalając mi na reakcję, uciekłaś z pokoju - mówił w moje włosy, jeżdżąc opiekuńczo dłonią po moich plecach.
- Nawet nie odpowiedziałeś! - krzyknęłam, spotykając się z jego śmiechem i wysunęłam się z jego objęć. - Totalnie zjebałeś moje wyobrażenie o tym wieczorze. Miałeś odwalić romantyczną mowę, przyjebie - uśmiechnęłam się mimo, miałam wrażenie, zdenerwowanego tonu.
- Przepraszam, kochanie - powiedział, łapiąc moją szczękę i przysuwając bliżej ciebie. - Mogę to jeszcze jakoś naprawić?
Popatrzyłam na jego usta i starałam się określić dzielący je z moimi dystans, ale przerwał mi, łącząc je w pocałunku.
Zupełnie czego innego spodziewałam się po tym, pojednawczym, właściwie pierwszym, szczerym pocałunku. Myślałam, że będzie żarliwy, namiętny, a był on lekki, czuły - mimo wszystko przepełniony uczuciem.
- Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy - powiedział cicho, odrywając się ode mnie i znowu mnie przytulając. - Czekam, aż zacznę cię wkurwiać swoją przylepnością.
- Już dawno to robiłeś. Niewiele to zmieni.
Harry zaśmiał się naprawdę dość głośno i przyciągnął mnie do siebie, a ja ponownie przytuliłam go w pasie i nareszcie, wtuliłam się w jego koszulkę tak, jak zaplanowałam.
- Tak bardzo, bardzo cię kocham.
NARESZCIE BICZYS, AŻ SAMA KRZYCZAŁAM ZE SZCZĘŚCIA, JAK ON TO POWIEDZIAŁ
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...