Reszta środy minęła dość przeciętnie. Na kilku przerwach - około wszystkich - mogłam widzieć, jak do Harry'ego podchodzą samice, które wyczuły wolny teren. Ja wtedy stałam głównie z Jasonem, czasem z Dylanem, a raz z koleżankami z wf'u.
Tego samego dnia, wieczorem, siedziałam na kanapie w swoim mieszkaniu i zajadałam się już prawie półtora tygodnia temu kupioną, mrożoną pizzą cztery sery. W spokojnym egzystowaniu, przy włączonej playliście i z dobrą książką w ręku, przeszkodził mi dzwoniący telefon.
- Halo, halo, halo, witam w ten środowy wieczorek - przywitał mnie głos najlepszego przyjaciela. - Za trzy, dwa, jeden - usłyszałam dzwonek do drzwi - otwierasz mi drzwi.
No i rozłączył się, debil.
Z westchnieniem podniosłam się z kanapy, odłożyłam książkę i talerz pizzy na stolik do kawy obok i poszłam otworzyć Jasonowi. Przywitał mnie tym swoim uśmiechem, wpychając się do moich włości.
- No, mam - popatrzył na reklamówkę w swojej ręce - dwie czekolady i pozwolenie od mamuśki na nocowanie u ciebie w środku tygodnia. Piszesz się na to?
- Tylko ze względu na czekoladę. Dawaj mnie to - wystawiłam dłonie w jego kierunku, a ten położył mi na nich siatkę. - W salonie są pozostałości pizzy, jak chcesz, to bierz, a ja odgrzeję drugą.
- Jesteś kochana - rzucił buty w kąt przedpokoju i skierował się do kuchni.
Uwielbiałam naszą przyjaźń. Żerowaliśmy na sobie nawzajem, bez żadnych dwuznaczności i mogliśmy porozmawiać o dosłownie wszystkim.
- Dzięki - krzyknęłam z kuchni, ale zagłuszył mnie dźwięk jego telefonu z muzyką. Czarne rapy rozniosły się po pomieszczeniach z taką siłą, że omal nie wypuściłam pizzy salami z ręki. Po wsadzeniu mrożonki do piekarnika, wróciłam do salonu, gdzie zastałam chłopaka kończącego pizzę cztery sery.
- Nie gwarantuję, że to jest jeszcze jadalne, kupiłam prawie dwa tygodnie temu.
- E tam - powiedział przeciągle, wsadzając ostatni kawałek do ust. - Najwyżej to z twojej łazienki skorzystam, jak się zatruję.
Parsknęłam i usadowiłam się obok niego na kanapie, wyciągając telefon i wchodząc w powiadomienia z Twittera.
- O, Mali, możesz coś dla mnie zrobić? - spytał, a ja popatrzyłam na niego. - Wejdź na messengera.
Posłusznie weszłam w aplikację, widząc jedną wiadomość od Arii. Uśmiechnęłam się, bo bardzo zbliżyłam się do dziewczyny w ostatnim czasie.
- Słuchasz mnie w ogóle? - potrząsnęłam głową.
- Nie. Co mam zrobić?
- Wejdź w rozmowę z Harrym i napisz, że chcesz go porządnie ujeżdżać.
- Co? Jason, pojebało cię? - powiedziałam wyższym tonem i odłożyłam telefon. Wkurzało mnie, że każdy kwestionował mój wybór, jeśli chodzi o Dylana, i po prostu rozpaczliwie chciał mojego związku z Harrym.
- Boże, do ciebie jak do ściany - westchnął. - Po prostu wejdź w rozmowę z Harrym.
- Nie, Jason. Nie będę nic robić - wyrwałam mu telefon i zmieniłam piosenkę na coś spokojniejszego.
- Wejdź w rozmowę, błagam - usłyszałam desperację w jego głosie, ale nie zwracałam na nią uwagi. - Błagam, bo tracisz najcenniejszą rzecz na świecie.
Byłam praktycznie pewna, że chodzi tu tylko o to, żebym wyznała Harry'emu swoje uczucia przez messengera, więc ignorowałam to. Czułam, że wybierając Dylana, wybieram dobrze.
- Odpuść temat, Jason - spojrzałam na niego kątem oka. - Proszę. Harry to krótka, epizodyczna przygoda w moim życiu, do której będę czasem wracać myślami, ale od zawsze wiedziałam, że nie będzie stałą częścią mojego życia. Niech ten wieczór będzie miły i taki... w naszym stylu, okej?
Jason patrzył na mnie przez chwilę, a potem naprawdę głośno westchnął.
- Dobra, kurwa. Chodźmy po pizzę do kuchni, bo jestem głodny, a ona zaraz się spali.
Już chyba każdy wie, że coś z tymi wiadomościami ten teges XD
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...