5/5 maratonu - sprawdź, czy przeczytałeś poprzedni
Następnego dnia przyszłam jak zwykle do szkoły. Jednak do teraz robiło mi się ciepło na sercu, kiedy przypominałam sobie, jak przez trzy godziny siedziałam wtulona w ciało Stylesa, póki nie zadzwoniła jego mama i nie kazała mu wracać do domu.
Stracić piękny, słoneczny dzień na rzecz zaryczanej osiemnastolatki dla imprezowicza to wyczyn.
Podeszłam do swojej szafki i wyjęłam odpowiednie na tę lekcję książki. Poczułam loki na policzku i charakterystyczny, miętowy oddech dostający się do moich nozdrzy.
Odwróciłam się i na odchodne cmoknęłam Stylesa w usta, ale on przytrzymał moją głowę i dalej poruszał ustami. Spod przymrużonych powiek zauważyłam Dylana wychodzącego na korytarz i już wiedziałam, po co ta farsa.
- Okej, poszedł - mruknęłam, odsuwając się nieco od chłopaka i posyłając mu lekki uśmiech.
- Kto? - zmarszczył brwi, a ja puknęłam się w czoło.
- Boże, Styles - mruknęłam - Dylan, Dylan sobie poszedł.
- Oh - popatrzył na wyjście i ponownie przeniósł swój wzrok na mnie. - Nie, to raczej było coś w rodzaju... pocieszenia? Po wczoraj?
- Oh, dobry boże - przewróciłam oczami. - Nie lituj się nade mną, miałam gorszy dzień.
- To nie wyglądało na zwykły gorszy dzień - skrzywił się.
- Było nim.
- A co, jak ci nie uwierzę?
- To będziesz wiedział, że kłamię - wzruszyłam ramionami. - I z litości nade mną nie będziesz zadawał więcej pytań.
Zamknęłam szafkę i wyminęłam go, ale złapał mój nadgarstek i obrócił ponownie do siebie.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak, jezu, zapomnij o wczoraj - poprosiłam nieco niegrzecznie.
- Hej suko! - krzyknął Jason, a ja odwróciłam się do niego, wdzięczna za przerwanie nam w tej małej awanturze.
- Hej dziwkarzu! Idę na lekcje.
Obróciłam się do Stylesa i cmoknęłam go w usta.
- Do zobaczenia - mruknęłam. - I proszę, nie męcz mnie o wczoraj - poprosiłam przy jego ustach.
Brunet niezauważalnie kiwnął głową i złączył ponownie nasze usta, poruszając nimi powoli. Przeniosłam dłonie na jego kark i oddałam pocałunek. Skończył go pierwszy, delikatnie gryząc i ciągnąc moją dolną wargę zębami.
- Powodzenia na teście.
Kiwnęłam głową i poszłam pod salę od matematyki. A raczej, chciałam pójść, ale zatrzymał mnie głos Stylesa dobiegający z szatni.
- Wiesz, co ona wczoraj przeżywała?
- Wiem - usłyszałam głos Jasona.
Skarciłam siebie za myśl, która pojawiła się w mojej głowie, donośnie oznajamiając, że głos Styles był znacznie seksowniejszy od głosu mojego przyjaciela. I Dylana. I w zasadzie każdego.
Ta chrypka zaczęła doprowadzać mnie do czarnej rozpaczy, obłędu, szaleństwa i wilgoci w majtkach, której z nic nie potrafiłam się pozbyć, póki z jego otwartych, malinowych usteczek wypływały jakiekolwiek słowa. Dosłownie, w tamtych momentach miałam ochotę zostawić Mockery'ego w cholerę, a zająć się Harrym, sprawić, żeby jego głos jęczał moje imię w ekstazie.
Jezus, wstyd mi za samą siebie, żeby tak fantazjować. Choćby w myślach.
- I tak po prostu to zostawiasz?
Ghh, przestań gadać, loczku. Dosłownie, w tamtym momencie byłam rozdarta między wściekłością za jego wścibstwo a dalszymi fantazjami z jego ustami ( i głosem ) w roli głównej.
- Ona tego chce - zaznaczył. - Chce, abym nie rozpamiętywał i traktował ją tak ja wcześniej. A ponieważ to moja najlepsza przyjaciółka, to to robię.
Zadzwonił dzwonek, a ja popędziłam na sprawdzian, w głowie notując sobie, żeby nawrzeszczeć na Stylesa za wścibstwo. Fantazje na potem.
Wracamy do normalności + koniec maratonu, bejbs 😂
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...