- Jaaaaaaso-on - krzyknęłam, a on z powrotem stawił się w salonie.
Choć stawił to nieodpowiednie słowo.
On się doczołgał do salonu.- Tak, Mallliiiiboooo? - wybełkotał, rzucając się na kanapę obok mnie.
- Mówiłeś serio o tym klubie - przerwałam, bo dopadł mnie odruch wymiotny - klu-bie ze striptizem?
- Nooo. Byłabyś taką wychwytywaną dziwką - poruszył zabawnie brwiami. - Styles to potwierdzi.
- Styyylyles? Hazzuś Styluś?
- Hazzuś Styluś - przytaknął bełkotliwie, a zakończył swoją wypowiedź pijackim odbeknięciem.
- Hazzuś Styluś... Pamiętasz, jak rozprawialiśmy nad tym, że długość stopy jest propocjonalna do długości kutasa?
- Nooo, a co?
- Harrrrrry. Nosi. Rozmiar. 9.
- Pieeeerrrdolisz? - podniósł się z kanapy i podniósł swoją stopę wysoko, aby sprawdzić swój rozmiar. Skończyło się to tym, że wylądował na podłodze. - Ogrromne bydlę.
- Noooo. Wszystko się zgadza - popatrzyłam na swoje krocze i wykonałam palcem kółko w powietrzu, obrysowując to miejsce - tam na dole u niego.
- Jak on ci się zmieścił? Kur-wa, Mali Boo, jak!?
- No nie wieeeem. Dylan ma mniejszego - wskazałam malutką przestrzeń między swoim palcem wskazującym a kciukiem. - Taką tyciu tyci. Pewnie Boonie nic nie czuje.. W sumie jej współczuję. I zazdroszczę. Kurwa, chcę Dylana - wybełkotałam płaczliwie.
- A nie Hazzusia Stylusia?
- On chce Boonie Sronnie - bąknęłam. - I ma w kurwę duży nos. Jakbym całowała pierdolonego orła. Ale oczy ma ładne. Barrdzo ładne.
- Lecisz na fabrykę syfillisa, fujka - skomentował.
- Nie, Jason. Boonie Sronnie mnie nie kręci. Te jej blond łoniaki nie trzymają w środku głowy mózgu. Pewnie, jak je tleniła, to wytleniła mózg - parsknęłam.
- Boonie Sronnie nie trzyma syfillisa - oburzył się. - Tylko inne wenery. Przecież to podstawa. Boonie Sronnie trzyma rzeżączkę, Janine z 3G trzyma - zamyślił się, przykładając palec do ust. - jakiegoś grzyba zapewne. A Hazzuś Styluś kolekcjonuje syfillisy.
- A ty wszawicę łonową.
- Nie zmieniaj tematu, s-suuu-ko. Lecisz na Hazzusia Stylusia czy tego chcesz - pokiwał głową na "tak" - czy nie - pokiwał głową na "nie", przybierając sztuczny wyraz twarzy jak u zezłoszczonego trzylatka.
- A może i lecę - bełkotnęłam, unosząc wyzywająco brew. - Jak każda panienka w szkole. A może nie lecę - pokręciłam głową energicznie - bo jestem oryginalna.
W pewnym momencie Jason zzieleniał i pobiegł do łazienki. Spokojnym krokiem poszłam za nim, po drodze chwytając dużą butelkę wody.
Klepałam lekko chłopaka po plecach, kiedy ten zwracał kolację. Potem oparł się tyłem głowy o ścianę, oddychając głęboko. Podałam mu butelkę, a on wypił cztery porządne łyki.
- Ty to jesteś jednak dobra najlepsiejsza psiapsia na świecie - mruknął prawie nieprzytomnie. - Nie zasługujesz na to całe gówno, które cię dotyka jak starzy pedofile dotykają naiwne siedmiolatki.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i westchnęłam pijacko.
- Taaaa. Wiesz co, Jason? - mruknęłam. - Mam wrażenie, że siedzenie teraz u ciebie nie jest dobrym pomysłem. Mam wrażenie, że coś teraz się dzieje, a ja nie jestem tego świadoma.
Cała ta wypowiedź zapewne mogłaby brzmieć mądrze, gdyby nie fakt, że została wybełkotana przez pijaną, osiemnastoletnią dziewczynę.
- Chcesz wracać do siebie?
- Ani mi się śni. Oddstępujesz mi łóżko.
Wstałam powoli z podłogi i potoczyłam się w stronę jego pokoju. Totalnie nieogarnięta rzuciłam się na łóżko i tak zasnęłam po niedługim czasie.
Tak bardzo nie umiem pisać scen pijaństwa
CZYTASZ
deal, Styles / styles
FanfictionLiceum, piekło pełne mydlanych baniek. Do jednej z nich trafiłam ja, wraz z moim ówczesnym chłopakiem, Dylanem. Było cudownie, każdy żył w swojej bańce mydlanej, póki pewna suka nie przebiła mojego obcasem. W tamtym momencie zostałam ochlapana wodą...