Rozdział 21

2.9K 172 6
                                    

LUCAS

Było po trzeciej w nocy. Podobno o tej godzinie zapada się w najgłębszy sen... i to nam właśnie chodziło. Zakraść się jak najdalej nie budząc podejrzeń. Dzięki wyostrzonemu węchowi podawałem towarzyszom pozycje strażników aby mogli ich unieszkodliwić.
Im byliśmy bliżej, tym bardziej się o nią bałem. Bardzo chciałem jej dać jakiś znać, że tu jesteśmy, ale jej nie wyczuwałem. Gregory celnymi strzałami zniszczył kamery. To jednak i tak zaalarmowało strażników.

Weszliśmy do środka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weszliśmy do środka. Wszystko toczyło się w przyśpieszonym tempie. Zewsząd otaczali nas ochroniarze. Ale padali jeden za drugim a ich miejsce zastępował następny. Za wiele nie myśląc wyćwiczonymi ruchami powalałem kolejnych przeciwników. Kiedy zrobiło się trochę luźniej złapałem jednego przez zadaniem ostatecznego ciosu.

- Gdzie trzymacie więźniów.
Kiedy nic nie odpowiedział mocniej zacisnąłem uchwyt na szyi.
- Bardzo nie lubię się powtarzać. Gadaj albo skręcę ci kark.
- Pi...ice.
- Nie dosłyszałem.
Poluzowałem nieco uścisk. Łapczywie złapał oddech.
- Piwnice...
- Gdzie jest wejście?
Ręką wskazał jedne z drzwi na końcu holu.
- Schodami w dół...potem w prawo.
- Dziękuje.
Ciosem w kark pozbawiłem go przytomności i ruszyłem do wskazanego przez niego wejścia.
Im schodziłem niżej tym odczuwałem większy chłód. Warunki były okropne. Jak zszedłem na sam dół aż mnie zamurowało widząc długi korytarz i pełne cele. Mój wzrok zatrzymał się na ostatniej celi... znalazłem ją. Nie kryjąc złości zniszczyłem kamerę i ruszyłem biegiem. Przez cały ten czas nawet się nie poruszyła.
- Kate!
Drgnęła. Więc jeszcze żyje. Nie chcąc tracić czasu strzeliłem w kłódkę. Ściągnąłem kurtkę i owinąłem nim zmarznięte i wychudzone ciało Kate.
- Kate. Ocknij się. Przepraszam, powinienem przyjść wcześniej.
Powoli otworzyła oczy. Zajęło jej chwilę zanim mnie rozpoznała.
- Lucas...Wiedziałam...że przyjdziesz.
Przytuliłem ją mocniej tłumacząc sobie, że chcę ją ogrzać. A tak na prawdę toczyłem sam ze sobą walkę aby jej nie pocałować.
- Choć, musimy z skąd iść.
- Trzeba im pomóc... nie możemy ich tak zostawić.
Patrzyłem w jej oczy i widziałem ten cały ból który wycierpiała.
- Dobrze...
Pomogłem jej wstać. Zachwiała się, ale po chwili już stała pewnie. Podziwiałem ją za tą siłę.
Wspólnymi siłami otwieraliśmy kolejne cele. Pod koniec pobiegłem przodem i tylko strzelałem w kłódki. Jak skończyłem oglądnąłem się za Kate... i zastałem ją przy jednej z cel. Nie zareagowała nawet na moje wołanie. Wpatrywała się w tego więźnia, jakby zobaczyła ducha. Poruszała ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wydobyła żadnego dźwięku.
Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę.
- Kate musimy już iść...
Musiałem ją ciągnąć za sobą, wciąż nie odrywała od niego wzroku, a kiedy straciła do w pola widzenia - zemdlała. Przeraziłem się trochę. Wziąłem ją na ręce. Była leciutka jak piórko. Wybiegłem na górę dołączając do towarzyszy. Na drodze stanął mi Dymitr. Jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy. W jego oczach zobaczyłem emocje, o których nie wiedziałem że potrafi okazywać - troska, ból, obawa.
Kiwnął mi głową i ogłosił odwrót. Zbieraliśmy się w pośpiechu słysząc za sobą już biegnące wsparcie. Osłaniany przez kolegów biegłem przytulając do siebie to zmizerniałe ciało i z każdym krokiem obwiniałem się, że nie przyszedłem po nią wcześniej aby oszczędzić jej tyle bólu.


(490 słów)

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz