Rozdział 2.12

1.2K 67 1
                                    

JONATAN

W zamku panowała idealna cisza. Teraz stałem przed kominkiem wpatrując się w dzikie płomienie. Nagle dało się odczuć pewne napięcie w powietrzu które gęstniało z każdą chwilą.
Czyjś gniew.
Wróciła.

KATE

Truchtem pokonywałam kolejne korytarze kierując się węchem. W tej postaci był on dużo silniejszy i dokładniejszy przez co bezbłędnie pokonywałam kolejne piętra. Biłam się sama ze swoimi myślami. Jak on mógł tak mnie skrzywdzić? Dlaczego tak zrobił? Co chciał przez to osiągnąć?
Zastałam go stojącego ze zwierzonymi ramionami przed kominkiem. Nieuzbrojony stanowił łatwy cel. Wyczuł moją obecność ale nie zmienił swojej pozycji. Zatrzymałam się przy wejściu czekając na jego ruch. Wtedy zaczął mówić.

- Wszystko zaczęło się około ośmiu lat temu. Parę lat wcześniej zmarła nasza matka. Ojciec całkowicie poświęcił się pracy a my zostaliśmy pozostawieni sami sobie. To jeszcze bardziej nas poróżniło. Dymitr wolał wszystko załatwiać dyplomatycznie. Ja wolałem używać pięści i miecza. Włóczyłem się samotnie ulicami szukając sam nie wiem czego. Wtedy ich zobaczyłem. Stali przy jednym ze starych opuszczonych domostw a wokół zebrało się sporo widzów. Zaciekawiony podszedłem bliżej. Zobaczyłem trzech... może czterech mężczyzn w białych fartuchach, którzy z zapałem opisywali swoje osiągnięcia w jakiś badaniach. Nie interesowało mnie to dopóki nie odsłonili klatek. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem takich zwierząt. Zacząłem uważniej się im przysłuchiwać. Mówili że uratowali je przed wyginięciem. Że dali im nowe życie... Mieli pozostać w mieście jeszcze parę dni. Kiedy wróciłem do zamku nie myślałem o niczym innym. Opowiedziałem o tym bratu. Na początku był do tego nastawiony sceptycznie, ale widziałem w jego oczach, że go to zaciekawiło. Następnego dnia razem odszukaliśmy ich w mieście i cały dzień za nimi chodziliśmy. W końcu zwrócili na nas uwagę. Zaproponowali udział w badaniach. Wydawało nam się, że to idealna okazja. Wszystko wydawało się w porżądku dopóki nie zamknęły się za nami drzwi laboratorium. Wtedy zaczął się koszmar. I to wszystko było moją winą. Brat mnie o wszystko obwinia i ma słuszność. Ale ja też tego doświadczyłem. Też stałem się ofiarą.
Odwrócił się ze łzami w oczach.
- Kiedy udało nam się uciec nie odezwał się do mnie ani słowem. Pewnego dnia spakował swoje rzeczy i wyjechał do kuzyna po którym odziedziczył zamek. Ja zostałem z ojcem, ale wtedy nas zaatakowano. Wśród zaufanych żołnierzy był zdrajca. Ojciec został ciężko ranny i zmarł. Zająłem jego miejsce i przysięgłem sobie, że zdrajca za to zapłaci. Odnalazłem go dopiero po siedmiu latach kiedy znowu próbował podburzyć mój lud. A teraz gnije w moich lochach. Nie czuje jednak ulgi. To nie przywróci mi rodziców ani brata.
Odwrócił się i znowu zaczął wpatrywać się w ogień.
- Pomimo rozłąki obserwowałem brata. Zauważyłem, że szuka innych, którzy również padli ofiarą tych bydlaków. Zmienił się. Z dyplomaty stał się żołnierzem. I zaczął tworzyć armię. W głębi duszy czułem potrzebę, aby go wesprzeć. Jednak moja cholerna duma mi na to nie pozwoliła. Z roku na rok coraz bardziej zamykałem się w sobie stając się okrutnym i bezlitosnym. Żądzę twardą ręką utrzymując porządek... ale samotnie. Kiedy cię odnalazłem... coś we mnie pękło. Odnalazłem chyba w tobie szansę na naprawienie swoich błędów. Ale zamiast się poprawić znowu skrzywdziłem. Ale kiedy patrzyłaś wtedy na mnie... nie z odrazą tylko z zaciekawieniem, uśmiechem... Przepraszam.
Osunął się na kolana i schował twarz w dłoniach. Podeszłam do niego powoli i usiadłam przy jego boku. Cały mój gniew wyparował. Zrozumiałam. Położyłam się koło niego opierając głowę na jego kolanach, a on wtulił się w moje futro.
Jednak jest jeszcze dla niego nadzieja. Jest szansa, aby połączyć siły i zakończyć to raz na zawsze.


(574 słowa)

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz