Rozdział 2.7

1.4K 82 4
                                    

KATE

Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Jednak nie było to natarczywe wpatrywanie się i pilnowanie czy czegoś nie dotknę i nie zniszczę. Był raczej ciekaw mojej reakcji. A ona była zdecydowanie pozytywna. Było to cudowne miejsce.
Obecnie leżałam na polanie pełnej fioletowych kwiatów i obserwowałam chmury. Jak byłam mała często razem z mamą szukałyśmy różnych kształtów... to znaczy ja szukałam a  mama się śmiała z mojej wyobraźni. Teraz na przykład bardzo wyraźnie odznaczał się koń.

Jonatan położył się koło mnie tak, że nasze ramiona się stykały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jonatan położył się koło mnie tak, że nasze ramiona się stykały. Po chwili postanowiłam zaryzykować i go o coś zapytać.
- Jon...
Kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha.
- Dawno już nikt tak do mnie nie mówił... O co chodzi?
- Ja... Czy....
Położył się na boku i podparł się na ramieniu przez co patrzył na mnie z góry. Kiedy spojrzałam w jego oczy cała odwaga mnie opuściła.
- Już nic.
- Powiedz.
- Czy.... czy ty mi ufasz?
Bez mrugnięcia wpatrywał się w moje oczy, a ja czułam się przy nim coraz mniejsza....
- Tak.
- Bo ja... przyłączyłam się do Dymitra aby pokonać tych z laboratorium. I nadal tego chce... sama nie dam rady, a bardzo mi na tym zależy. Za to wszystko co zrobili mnie i innym.
- Hmm rozumiem.
- Więc będę mogła wró...
- Nie.
- Ale...
- Nie puszcze cię tam samej. Nie mogę cię stracić.
Odwróciłam wzrok. Nie będę ukrywać że sprawił mi przykrość.
- Nie chcę żebyś czuła się tu jak w więzieniu. Możesz się poruszać swobodnie bo całej posiadłości, ale nie mogę ci pozwolić wrócić do mojego brata. Kiedyś zrozumiesz.
Wstał i odszedł w stronę zamku. Zwinęłam się w kłębek i pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

JONATAN

Spanikowałem. Nie spodziewałem się, że mnie o to zapyta. A ja tak bardzo chcę mieć ją przy sobie. Zdaje sobie sprawę, że sprawiłem jej przykrość.
Ale po tym jak wspomniała o laboratorium... wszystkie wspomnienia wróciły. Poczucie strachu, bólu, porażki i winy.
Nawet przed samym sobą nie potrafię przyznać, że spieprzyłem sprawę. Uwierzyłem im na ślepo i ciągnąłem w to brata...
Czułe się teraz taki bezradny... Zacząłem uderzać pięściami w ścianę próbując zapomnieć. Lecz pomimo ran wciąż czułem się z tym beznadziejnie. Nawet nie zauważyłem kiedy po policzkach zaczęły płynąć mi zły... Poczułem dodatkową wściekłość z powodu swojej słabości. Zacząłem uderzać z jeszcze większą siłą aż odpadał tynk, ale nie interesowało mnie to.
Nagle poczułem delikatne dłonie obejmujące mnie od tyłu.
- Już dobrze. Już wszystko dobrze.... Ciiiii...
Bezsilnie zwiesiłem ramiona i dałem się zaprowadzić do pokoju. Opatrzyła mi delikatnie dłonie i zaprowadziła do łóżka. Położyłem głowę na jej kolanach a ona delikatnie wplatała palce w moje włosy co było bardzo miłe.
- Przepraszam.
- Za co?
- Za to co wcześniej powiedziałem. Było ci smutno z tego powodu. Ja...
- Nic nie szkodzi. Powiedz mi, jak będziesz się czuł na to gotowy. Spróbuj zasnąć.
Poczułem wielką ulgę, że mi przebaczyła oraz wielką sympatie za to, co dla mnie zrobiła. Jako książę przywykłem do bezuczuciowego i ostrego traktowania. Jej delikatność i zrozumienie było wielką odskocznią od dotychczasowej codzienności...
- Dziękuje, że tu jesteś.
- Dobranoc, książę.

----------------------------------------------------------------------

Coś się zaczyna dziać.... do następnego ;)

Kate

(494 słów)

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz