Rozdział 29

2.5K 134 16
                                    

KATE

- Chodź ze mną.
- Ale poco?
- Chodź. Później się dowiesz.
- Ale ja chcę wiedzieć teraz. Dokąd mnie zabierasz?
- W bezpieczne miejsce.
- Dlaczego?
- Dla twojego bezpieczeństwa.
- Ale przecież nic mi nie grozi.
- Nie dyskutuj.
- Co w ciebie wstąpiło Lucasie?
- Posłuchaj mnie - zatrzymał się gwałtownie przez co wpadłam na niego - dostałem takie rozkazy więc wypełniam swoją robotę. Nie utrudniaj tego i się dostosuj.
Ciągnął mnie przez cały zamek, a potem schodami w dół. Nawet nie wiedziałam, że tu jest takie przejście. Korytarze ciągnęły się bez końca.
Wreszcie zatrzymał się przy jednych z drzwi, które w ciemności były praktycznie niewidoczne. Pomieszczenie okazało się komnatą. Trochę mniejszą niż miałam do tej pory, ale wystrojem wcale nie uboższą.
- Zostaniesz tu jakiś czas, dopóki niebezpieczeństwo nie zostanie wyeliminowane. Wybacz ten pośpiech, ale to jest teraz najważniejsze. Muszę już wracać.
Wciąż stałam na środku komnaty, kiedy zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz.

DYMITR

- No prosze prosze. Nadal jesteś staroświecki.
- A ty nadal nic się nie zmieniłeś.
- Haha, dobre. Wcale nie śmieszne. Ładnie to tak nie zaprosić Mnie?
- Och wybacz. Najwyraźniej cię pominąłem. Ale wiesz co? Nie dlatego, że jesteś największym draniem i nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. Nie dlatego, że wyrzekłem się ciebie w tamtym dniu, choć też wziąłbym to na pewno pod uwagę. Po prostu nawet o tobie nie pomyślałem.
Gdyby nie mój szybki refleks jego pięść wylądowałaby na mojej szczęce.
- Nie masz prawa! I oddawaj to co moje.
- W tym domu nie ma nic, co by mogło należeć do ciebie, więc z łaski swojej zabieraj stąd też swoją dupe i wynoś się stąd.
- O nie, braciszku. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! A ja i tak wezmę to, co moje.
Zrobiło się już wielkie zamieszanie. Goście na początku nam się przyglądali a teraz nawet niektórzy zaczęli pośpiesznie wychodzić mamrocząc pod nosem podziękowania za zaproszenie. Dzięki za dobry słuch, to przynajmniej je usłyszałem. W tym czasie do domu zaczęło wpadać coraz więcej (jak przypuszczam) ,,znajomych" Jonatana. Tak przy okazji Jonatan to mój brat, który już nie jest moim bratem. Historia którą opowiedziałem Kate nie do końca brzmiała poprawnie. To nie ja byłem zafascynowany eksperymentami, tylko mój brat. To on mnie w to wciągnął i to jego za to wszystko obwiniam. Ze mnie zrobili potwora, a on przez zmiany genetyczne umie manipulować ludźmi za pomocą umysłu. Ale musi się dobrze skupić i działa tylko na jedną osobę w danej chwili.
Teraz już większość gości opuściła zamek i rozpoczęła się bitwa. Jonatan zniknął mi z pola widzenia, ale nie mogłem na razie zanim pobiec bo jego ludzie skutecznie mi to uniemożliwiali. Oczywiście mieliśmy przewagę dzięki ciężkim treningom, ale i tak kosztowało nas to trochę wysiłku aby się od nich odpędzić. Na szczęście wrócił Lucas i udało mi się wyrwać. Najszybciej jak mogłem podążyłem za Jonatanem, który niebezpiecznie blisko zbliżał się do Kate...

KATE

Siedziałam bezczynnie na łożu kiedy nagle dało się słyszeć huk i drzwi dosłownie wyleciały w powietrze. A w przejściu stanął ON. Wszedł jak gdyby nigdy nic tylko strzepnął pył z rękawa. Zerwałam się na równe nogi ale to wszystko. Stałam tylko i się w niego wgapiałam. Nie był sam, bo tuż za nim weszło dwoje ludzi z bronią i stanęło przy wyjściu po obu stronach.
Ruszył w moją stronę, a ja się cofałam aż trafiłam plecami o ścianę. Nie czułam wielkiej radości, że wreszcie go zobaczyłam. Nie chciałam rzucić się mu w objęcia. Byłam śmiertelnie przerażona jak jeszcze nigdy w życiu. Nie tego się spodziewałam...
Zdążył już podejść na odległość metra. Spanikowałam... Ale nie mogłam w żaden sposób zareagować. Miałam tylko przed oczami jego czarne oczy. Gdybym była psem to chyba zaczęłabym skomlić...straszne.
Oparł dłonie na wysokości moich ramion uniemożliwiając mi ucieczkę. Nachylił się tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Prześwietlał mnie tymi swoimi jak otchłań oczami chyba przez całą wieczność.
- Jesteś moja.
Musiałam zamrugać parę razy, bo chyba się przesłyszałam.
- Jesteś moja.
Jednak się nie przesłyszałam, ale to bez sensu. Zmarszczyłam brwi.
- Należysz do mnie. Idziemy.
Nawet nie zauważyłam kiedy założył mi na szyję obrożę. Tak, OBROŻĘ. I co najgorsze wyglądała prawie identycznie jak tamta, kiedy zostałam porwana. Nie, nie, NIE! Nie chce powtórki. Pomocy!
- Pójdziesz grzecznie ze mną i będziesz mnie słuchać to nie stanie ci się krzywda. Jednak jeśli będziesz stawać opór, to użyję siły i sprawi ci to ból. A szkoda by było takiego młodego ciałka.
Teraz to już przesada. Moje drugie ja szarpało się aby się wydostać. Ale było jakby spętane łańcuchami, których nie dało się rozerwać. Po policzku popłynęła mi jedna łza.

Dlaczego ja?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dlaczego ja?


(741 słów)

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz