Rozdział 2.16

998 47 4
                                    

Jeszcze chwile po tym jak odwrócił się i wyszedł stałam w miejscu i nie mogłam powstrzymać szoku. On chce jechać do brata? I to się z nim dogadać? Po tylu latach? Musi być na prawdę zdesperowany. I powiedział ,,jedziemy"... czyli mogę wrócić. Sprawiło mi to ogromną radość.

Nazajutrz z samego rana z dość dużą obstawą opuściliśmy zamek. Całą noc nie mogłam zasnąć nie mogąc się doczekać.
Siedzieliśmy obok siebie ale nikt nie był skory do rozpoczęcia rozmowy. Jonatan siedział ze wzrokiem wbitym w przednie siedzenie z zaciętym wyrazem twarzy. Pewnie próbował wszystko sobie poukładać jak będzie przebiegała ich rozmowa. Ja podziwiałam szybko mijający krajobraz, który wyglądał bajecznie w promieniach wschodzącego słońca.
Dojechaliśmy na miejsce po paru godzinach. Niezbyt chętnie zostaliśmy wpuszczeni na teren posiadłości, a wszyscy strażnicy stali w gotowości do oddania strzału.
- Zaczekasz chwile w samochodzie.
- Co? Ale...
- Powiedziałem zaczekasz. Za chwile do mnie dołączysz.
Założyłam ręce na piersi i zrobiłam obrażoną minę. Zachowywałam się pewnie dziecinnie, ale chciałam już zobaczyć swoich przyjaciół. I prawie wysiadłabym z samochodu gdyby nie zablokowane drzwi, kiedy zobaczyłam w drzwiach Lucasa. Strażnik, który siedział z przodu na miejscu pasażera wysiadł z samochodu i otworzył drzwi Jonatanowi.
- Cóż cię do nas sprowadza Jonatanie? Masz jeszcze czelność pokazywać nam się na oczy? - po zaciętej minie Lucasa było widać, że resztkami sił powstrzymuje się od rzucenia się na Jonatana.
- Pragnę się widzieć z bratem.
- Nie jestem pewien czy on ma takie życzenie...
- Lucasie, wprowadź gości. - Dzięki dobremu słuchowi mogłam dosłyszeć głos Dymitra z głębi zamku.
Lucas bardzo niechętnie przepuścił Jonatana w drzwiach i wszedł zaraz za nim.
- Może mnie pan już wypuścić? - Zapytałam szofera niecierpliwie pociągając za klamkę.
- Dopiero jak dostanę taki rozkaz.
Jęknęłam zrezygnowana. Widząc Lucasa wróciły wszystkie wspomnienia naszych wspólnie spędzonych chwil. Wspólne walki, rozmowy, śniadania... Chciałam znowu zobaczyć ten błysk w jego oczach... Czyżbym czuła do niego coś więcej niż tylko przyjaźń? A co jeśli mi nie wybaczy tego, jak go ostatnio potraktowałam przez Jonatana...? Nie przekonam się o tym, jeśli nie wysiądę z tego samochodu!
Próbowałam dosłyszeć ich rozmowę, lecz dopiero gdy opanowałam swoje emocje mogłam wyłapać parę zdań. 
- Wiem, że nasze relacja przez ostatnie lata jako braci praktycznie nie istniała...
- Nie zaprzeczę.
- Chcę pomóc.
- Pomóc? Nie chcę od ciebie pomocy.
- Posłuchaj... w ostatnim czasie wiele sobie przemyślałem. Pomogła mi w tym Kate...
- Lucas!...

- Już mogę wysiąść?
Szofer bez słowa wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wbiegłam do zamku nie zwracając uwagi na wołającego mnie Jacka, który mnie zobaczył. Biegłam prosto w stronę gabinetu Dymitra, ale zatrzymałam się w połowie drogi. Wyczułam Lucasa kipiącego ze złości, który kierował się w stronę siłowni. Ruszyłam za nim.
Kiedy weszłam na sale, uderzał z całej siły w worek treningowy. Uderzał tak mocno że aż poluzował się łańcuch na którym wisiał i worek spadł na ziemię. Lucas osunął się na kolana i wstrząsnęły nim dreszcze. Podeszłam do niego i delikatnie objęłam od tyłu. Spiął się na początku ale zaraz mnie rozpoznał.
- Kate?
- Ciii jestem tu.
Odwrócił się i porwał mnie w ramiona. Wtulił twarz w moją szyję i nie powstrzymywał już łez. Głaskałam go po głowie, zapewniając że już wszystko jest dobrze, ale sama też uroniłam parę łez szczęścia. Kiedy się uspokoił odsunął się i wziął moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- To na prawdę ty... Nawet nie zdajesz sobie sprawy co ja przeżyłem kiedy cię zabrał... Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Zdałem sobie sprawę... że ja... Kate, ja cię kocham.
Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa... Czułam się taka szczęśliwa... Nachyliłam się i musnęłam jego usta swoimi... by po chwili zatracić się w cudownym pocałunku.
Przerwaliśmy dopiero po chwili aby złapać oddech.
- Też cię kocham Lucasie i przepraszam za wszystko...
- Nie przepraszaj... tylko już nigdy mnie nie zostawiaj.
I znowu mnie pocałował.

LUCAS
Powiedziała, że mnie kocha! To były najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałem. Odzyskałem swoją Kate. Znów mam ją przy swoim boku i już nie oddam jej nikomu. Najchętniej już bym jej nigdy nie wypuszczał z objęć aby ochronić ją przed całym światem. Ale musimy jeszcze pomóc Dymitrowi.
Ostatni raz pocałowałem jej słodkie usta. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie z taką miłością, że aż zawyłbym ze szczęścia. Wziąłem ją za rękę i ruszyłem w stronę gabinetu Dymitra. Jest to niesamowite uczucie, kiedy kochana osoba idzie pewnie u twojego boku. Ścisnąłem jej dłoń i otworzyłem drzwi.


(710 słów)

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz