Kolacja się zaczęła. Odetchnęłam chwilę na zewnątrz, po czym weszłam do kafeterii. Usiadłam przy stole chłopaków, którzy zaczęli już jeść. Wszyscy na raz na mnie spojrzeli.
- I co, jak po terapii? Mocne wrażenia, co? - zapytał podekscytowany Niall. Spojrzałam na niego znad talerza, nie wiedząc co odpowiedzieć. "Nawet nie wiesz jak mocne", pomyślałam.
- Taa... słuchaj, czy jest opcja zmiany terapeuty prowadzącego?
- Nie, z tego co wiem nie. Zwłaszcza, że Hunt jest świetny w leczeniu naszego przypadku - Niall uśmiechnął się beztrosko. O czym on, do cholery, mówił... Miałam ochotę krzyczeć w środku. Nie jestem żadnym przypadkiem, a ten psychiatra to zwykły zboczeniec.
- Zmiana nie zależy od pacjenta - dodał Harry. - A o co chodzi?
- Nie, nic... - westchnęłam cicho, przeczesując włosy palcami. Pogrzebałam chwilę widelcem w moim posiłku, ale nie chciałam go jeść, mimo, że byłam trochę głodna. Po dzisiejszym przedpołudniu nawet jedzenie wydawało mi się tu podejrzane. - Niall, co to za "okropne rzeczy", które miałby mówić Dick? - o tak, zdecydowanie tak wolałam go nazywać.
- Zależy... - Niall wzruszył ramionami i zamyślił się na moment. - Czasami krzyczy. Często dopytuje o rodzinę i karze wyobrażać różne rzeczy. Kilka razy się go bałem.
- Każdego się boisz - mruknął Zayn. Mulat chyba miał ochotę na kolejną porcję leków. To co powiedział do tej pory Niall, się zgadzało.
- A jaki on jest? Znaczy... - zamilkłam zastanawiając się jeszcze raz o co mam zapytać. - Jest bardzo bezpośredni czy raczej trzyma dystans?
- Zaczynasz mnie niepokoić - wtrącił Harry.
- Jest bardzo bezpośredni - Niall pokiwał głową, a uśmiech dalej nie schodził z jego twarzy. Co to, do kurwy nędzy, ma znaczyć? Czy Hunt molestował albo wyżywał się na każdym pacjencie?
- Mam na myśli cieleśnie... - dodałam cicho, patrząc na Nialla jak zahipnotyzowana. Próbowałam dostrzec cokolwiek w jego spojrzeniu. Usłyszałam brzęk metalu. To Harry, wypuścił widelec z ręki, a ten spadł na podłogę.
- Co próbujesz powiedzieć? Zrobił ci krzywdę? - Długowłosy chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem, ale też... troską?
- Nie, ja... - spuściłam wzrok i nie potrafiłam nic już powiedzieć. Wstałam i po prostu wyszłam. Czułam się okropnie. Przecież i tak nikt by mi nie uwierzył. Jednak moje serce cały czas nie mogło się uspokoić, więc musiałam zrobić cokolwiek. Chociażby to z siebie wyrzucić. Na myśli o kolejnej terapii robiło mi się niedobrze. Szłam którymś z korytarzy, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Pisnęłam z przerażenia i gwałtownie się odwróciłam.
- To ja, spokojnie... - Harry ścisnął odrobinę mocniej moją dłoń. - Nie bój się.
- Nie boję się, ja tylko...
- Jane. Powiedz co się stało? Uderzył cię? Dotknął? - szatyn przybliżył swoje czoło do mojego, niemal je stykając. - Powiedz, proszę.
- Harry... - jęknęłam, czując jak mimowolnie zaczynam płakać. Oboje byliśmy zaskoczeni moją reakcją. Oparłam czoło o jego ramię, tłumiąc szloch.
- Chodź tu - powiedział cicho i objął mnie mocno ramionami. Nie wiem jakim cudem, ale nagle poczułam się bezpieczna. W obliczu spotkań z Richardem Huntem, w obliczu pobytu w szpitalu, w obliczu nieposiadania prawdziwego domu, nagle poczułam się bezpiecznie i nie potrafiłam pojąć dlaczego. Mogłabym wtulać się w niego przez cały dzień, ale poczułam się niezręcznie, bo tak naprawdę się nie znamy.
CZYTASZ
Demenatrium | Harry Styles
FanfictionSzpital psychiatryczny w północnym Londynie to nieciekawe miejsce. Nie chciała tu być. Nie powinna tu być. Jaki wpływ na sytuację będzie miał fakt, że Niall Horan to lękliwy, zagubiony paranoik, Zayn Malik jest agresywnym, brutalnym, lecz przyjaznym...