33. Anybody seen my baby.

2.2K 103 99
                                    

- To dobry dzień. Naprawdę. Dobrze mi - powiedziałam, kończąc trzecie piwo. Słońce już zaszło. W pubie zrobił się całkiem spory tłum. Muzyka leciała głośno, a mnóstwo ludzi tańczyło. - Nie wiem jakim cudem udaje mi się nie myśleć o niej. Próbuję też nie myśleć o wszystkim złym. Czy to niedobre? Często kiedy stało się coś złego, po prostu to ignoruję. Nie wiem czy to nie egoistyczne.

- Nie. To cudowne. Masz przed sobą wspaniałe życie, jeśli już teraz potrafisz nie myśleć - powiedział, po czym zaśmiał się. Był o jedno piwo do przodu. - Nie tak to miało zabrzmieć. To cudowne, że umiesz się odseparować. Żyj tym, co dobre. Z ludźmi, którzy ci to ułatwiają.

- Ty... - uśmiechnęłam się, czując falę ciepła. Położyłam dłoń na jego kolanie. Zaczęłam mu ufać.- Ty mi ułatwiasz. 

- Bo ty ułatwiasz mnie - spojrzał na mnie jak w obrazek. Zamyślił się, obserwując moje oczy, usta, dołeczki w policzkach. Widziałam jak jego wzrok płynie po mojej twarzy, ale nie kryło się za tym nic niebezpiecznego. Czysta sympatia. To było piękne. - Powiedz mi... co jest z Harrym? Widziałem jak uciekasz od niego i... jesteś przygnębiona.

- On... - zabrałam dłoń, zamykając się w sobie odrobinę. Spojrzałam na niego niepewnie. - Ciężki czas. W wieczór przed jego wyjściem z izolatki poszłam go odwiedzić, jak dobrze pamiętasz. To było potworne.

- Co? - spojrzał na mnie zaskoczony, ściągając brwi.

- Powiedziałam mu jak to będzie teraz wyglądało. 

- Jak zareagował?

- Wkurwił się cholernie...

- Wyobrażam sobie. Był pewien, że chcę cię skrzywdzić - skinął głową, kończąc piwo. 

- Ale... - przymknęłam oczy, przypominając sobie tamten moment. - On wkurwił się na mnie, rozumiesz? Zaczął mówić okropne rzeczy. 

- Jakie? - zapytał, patrząc na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy, jakby analizował każde moje słowo.

- Powiedział mniej więcej, że jeśli się na to godzę, jestem... naiwną dziwką. Że mnie nie potrzebuje - spuściłam wzrok, zaciskając palce na kuflu. - Że ma mnie gdzieś. 

- Powiedział, że niepotrzebnie robisz to dla kogoś, kto ma cię gdzieś? - zapytał niepewnie, patrząc na mnie z powagą.

- Dokładnie to powiedział - odparłam cicho, odstawiając pusty kufel na bar. 

- Jane... - zaczął. Wziął głęboki oddech, ale ktoś pojawił się za nim. Trzech facetów. 

- No wreszcie! - ktoś klepnął go w ramię. - Myślałem, że nie żyjesz.

Richard zaśmiał się, odwracając do nich.

- Poznaj, Russell i Brad - powiedział, patrząc na dwóch mężczyzn obok siebie. Podali sobie ręce. Wszyscy byli wysocy, ale nie tak jak Richard. Russell miał ciemną koszulę rozpiętą na parę guzików od góry z podwiniętymi rękawami, kasztanowe włosy odgarnięte do tyłu i niebieskie oczy, pewne siebie spojrzenie i przyjemny uśmiech. Brad z kolei wyglądał na bardziej nieśmiałego. Był blondynem, o niemal czarnych oczach. W szarym swetrze i jasnych dżinsach. Trzeci z nich, ubrany w zwykły biały t-shirt i czarne spodnie, roześmiany szczerze, z młodzieńczym błyskiem z niebieskich oczach i ciemnymi włosami. Spojrzał na mnie. - A kim jest ta piękna, młoda dama?

- Jane, cześć - powiedziałam.

- No witam - zaśmiał się. Chyba wszyscy pili wcześniej. - Michael.

- Michael - powtórzyłam z uśmiechem, ściskając jego dłoń.

- Ughh... - Russell odchylił głowę i zamknął oczy. - Uwielbiam tę piosenkę. Za pięć sekund wszyscy na parkiecie - powiedział, po czym zniknął w tłumie. Brad zaśmiał się i ruszył za nim.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz