- To dobry dzień. Naprawdę. Dobrze mi - powiedziałam, kończąc trzecie piwo. Słońce już zaszło. W pubie zrobił się całkiem spory tłum. Muzyka leciała głośno, a mnóstwo ludzi tańczyło. - Nie wiem jakim cudem udaje mi się nie myśleć o niej. Próbuję też nie myśleć o wszystkim złym. Czy to niedobre? Często kiedy stało się coś złego, po prostu to ignoruję. Nie wiem czy to nie egoistyczne.
- Nie. To cudowne. Masz przed sobą wspaniałe życie, jeśli już teraz potrafisz nie myśleć - powiedział, po czym zaśmiał się. Był o jedno piwo do przodu. - Nie tak to miało zabrzmieć. To cudowne, że umiesz się odseparować. Żyj tym, co dobre. Z ludźmi, którzy ci to ułatwiają.
- Ty... - uśmiechnęłam się, czując falę ciepła. Położyłam dłoń na jego kolanie. Zaczęłam mu ufać.- Ty mi ułatwiasz.
- Bo ty ułatwiasz mnie - spojrzał na mnie jak w obrazek. Zamyślił się, obserwując moje oczy, usta, dołeczki w policzkach. Widziałam jak jego wzrok płynie po mojej twarzy, ale nie kryło się za tym nic niebezpiecznego. Czysta sympatia. To było piękne. - Powiedz mi... co jest z Harrym? Widziałem jak uciekasz od niego i... jesteś przygnębiona.
- On... - zabrałam dłoń, zamykając się w sobie odrobinę. Spojrzałam na niego niepewnie. - Ciężki czas. W wieczór przed jego wyjściem z izolatki poszłam go odwiedzić, jak dobrze pamiętasz. To było potworne.
- Co? - spojrzał na mnie zaskoczony, ściągając brwi.
- Powiedziałam mu jak to będzie teraz wyglądało.
- Jak zareagował?
- Wkurwił się cholernie...
- Wyobrażam sobie. Był pewien, że chcę cię skrzywdzić - skinął głową, kończąc piwo.
- Ale... - przymknęłam oczy, przypominając sobie tamten moment. - On wkurwił się na mnie, rozumiesz? Zaczął mówić okropne rzeczy.
- Jakie? - zapytał, patrząc na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy, jakby analizował każde moje słowo.
- Powiedział mniej więcej, że jeśli się na to godzę, jestem... naiwną dziwką. Że mnie nie potrzebuje - spuściłam wzrok, zaciskając palce na kuflu. - Że ma mnie gdzieś.
- Powiedział, że niepotrzebnie robisz to dla kogoś, kto ma cię gdzieś? - zapytał niepewnie, patrząc na mnie z powagą.
- Dokładnie to powiedział - odparłam cicho, odstawiając pusty kufel na bar.
- Jane... - zaczął. Wziął głęboki oddech, ale ktoś pojawił się za nim. Trzech facetów.
- No wreszcie! - ktoś klepnął go w ramię. - Myślałem, że nie żyjesz.
Richard zaśmiał się, odwracając do nich.
- Poznaj, Russell i Brad - powiedział, patrząc na dwóch mężczyzn obok siebie. Podali sobie ręce. Wszyscy byli wysocy, ale nie tak jak Richard. Russell miał ciemną koszulę rozpiętą na parę guzików od góry z podwiniętymi rękawami, kasztanowe włosy odgarnięte do tyłu i niebieskie oczy, pewne siebie spojrzenie i przyjemny uśmiech. Brad z kolei wyglądał na bardziej nieśmiałego. Był blondynem, o niemal czarnych oczach. W szarym swetrze i jasnych dżinsach. Trzeci z nich, ubrany w zwykły biały t-shirt i czarne spodnie, roześmiany szczerze, z młodzieńczym błyskiem z niebieskich oczach i ciemnymi włosami. Spojrzał na mnie. - A kim jest ta piękna, młoda dama?
- Jane, cześć - powiedziałam.
- No witam - zaśmiał się. Chyba wszyscy pili wcześniej. - Michael.
- Michael - powtórzyłam z uśmiechem, ściskając jego dłoń.
- Ughh... - Russell odchylił głowę i zamknął oczy. - Uwielbiam tę piosenkę. Za pięć sekund wszyscy na parkiecie - powiedział, po czym zniknął w tłumie. Brad zaśmiał się i ruszył za nim.
CZYTASZ
Demenatrium | Harry Styles
FanfictionSzpital psychiatryczny w północnym Londynie to nieciekawe miejsce. Nie chciała tu być. Nie powinna tu być. Jaki wpływ na sytuację będzie miał fakt, że Niall Horan to lękliwy, zagubiony paranoik, Zayn Malik jest agresywnym, brutalnym, lecz przyjaznym...