Ostatni rozdział

1.8K 79 85
                                    

2 miesiące wcześniej

Patrzyłam jak Harry odpina gorączkowo kołnierz ciemnej koszuli. Stałam sztywno w granatowej, tylko trochę eleganckiej sukience. Mój oddech był jak najcichszy, stłumiony, by nie okazywać lekkiego zdenerwowania.

- Staram się, przepraszam - powiedział tonem, który jawnie wskazywał na to, że Harry nie ma za co przepraszać. I miał rację. 

- To nic - odparłam cicho. - Powiem, że coś ci wypadło w pubie.

- Czyli idziesz? - spojrzał na mnie intensywnie. Gdyby nie piękno tych zielonych oczu, pozostawiłabym pytanie bez odpowiedzi.

- Oczywiście - westchnęłam cicho, narzucając płaszcz na ramiona. Harry wyciągnął dłoń i wsunął pod ciepły materiał, masując lekko mój kark.

- Nie możesz zadzwonić i skłamać dwa razy? - drugą dłoń oparł na moim biodrze. Coraz częściej rozumiałam dlaczego ludzie uznawali, że był socjopatą.

- Nie, Harry. Tak się nie załatwia spraw - podniosłam mimowolnie głos, patrząc mocniej w jego oczy. - To moi znajomi z uczelni i miałeś ich poznać. Mogłeś od razu powiedzieć, że nie masz takiego zamiaru, zamiast robić ze mnie idiotkę przed wyjściem.

- Przecież chciałem ich poznać. Chcę... 

- Ja pierdolę - syknęłam, porywając z krzesła torebkę.

- Jane, przepraszam.

- Dobrze, tylko nie okłamuj mnie, dobra? Wiem, że nie chcesz iść.

- Dobrze, tak... Nie chcę. Nie chcę poznawać ludzi. Jestem rozjebany - cofnął się o dwa kroki i spuścił głowę.

- Nie jesteś - westchnęłam głośno. - Wiem, że ci ciężko.

Harry był w szpitalu dłużej niż ja. Sam, bez nadziei i ludzi, którym mógłby ufać. Nie dziwiło mnie to, że potrzebuje czasu by się otworzyć, ale czasem ogarniała mnie frustracja, kiedy wszystkie próby pomocy zawodziły. 

- Wyprowadzę psa - powiedział cicho i złapał za smycz. Spojrzałam nich obu. Speedway wyraźnie się ożywił. Ten widok zawsze topił moje serce. I tyle w tej sprawie.

*

Nasz pierwszy seks był osobliwy. Niedługo po gwałcie, nic więc w tym niezwykłego. Chciałam zatrzeć najgorsze wspomnienia i doznania. Harry był delikatny, dobry, silny. Wszystko poszło książkowo; miła gra wstępna, podniosła intymność, pierwszy orgazm i przytulenie na koniec. Nie wiedziałam dlaczego w takim razie, gdy już leżałam obok w ciemności, wróciłam myślami do Richarda i do wieczoru po pogrzebie, kiedy znaleźliśmy się w tamtym barze, a później w jego mieszkaniu. Pamiętałam to uczucie, gdy chciałam go dotykać, całować, uwodzić. Wiedziałam doskonale, że byłam pod wpływem narkotyków, ale czy to wszystko to tylko zamroczenie jakimś marnym psychotropem? Pamiętałam jak opowiadał o sobie, jak tańczył i się śmiał. Chciałabym wiedzieć czy właśnie to męczyło mnie od wielu, wielu dni. Czy to jego chcę. Brzydziłam się sobą, bo Harry był dobry. Był obok i mnie potrzebował, ale ja nie potrzebowałam jego.

*

- Coś jest, kurwa, nie tak! - wybuchnęłam. Wrzuciłam pustą butelkę po piwie do kosza, robiąc przy tym niemiły hałas. Spojrzałam na niego i poczułam jak moje oczy zachodzą mgłą. Nie było sensu się tłumaczyć, przepraszać, nic już właściwie mówić.

- Nie da się nie zauważyć - przyznał chłodnym tonem. - Jestem twoim problemem?

- Nie, oczywiście, że nie... - spuściłam głowę, czując paskudne poczucie winy. - Wybacz mi, to frustracja. Nie wiem co jest nie tak.

- Ja czuję frustrację, gdy patrzę na ciebie taką - powiedział cicho i złapał mój wzrok. - Powiedz mi. Wszystko.

- Boję się - powiedziałam w końcu, patrząc mu w oczy. To jednak nie wystarczyło. Patrzył pytająco, w milczeniu gładząc moje udo. - To co mieliśmy... - zaczęłam powoli, kolana mi zmiękły, miałam ochotę wymiotować. - Zostało tam. To możliwe?

- Skoro to mówisz - zabrał dłoń i wstał. Patrzyłam na jego plecy jak podchodził do okna. Uchylił je i odpalił papierosa, nie kłopocząc się, by wyjść na balkon. 

- Zależy mi na tobie - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Powiedz mi tylko czy okres odreagowania po szpitalu jest twoim sposobem na życie? Potrzebujesz czasu? Muszę wiedzieć.

- Czuję się kurewsko źle, Jane - odezwał się po chwili zachrypniętym głosem. - Nie wiem kiedy to minie.

- Rozumiem, ale... czy moja obecność ma jakiś sens? Moje potrzeby przy twoich? 

- Proszę cię... - spuścił głowę, wciąż odwrócony plecami. - Nie chcę, żebyś była przeze mnie nieszczęśliwa.

Tamtej nocy Harry się wyprowadził. Nie oznaczało to jeszcze zerwania. Wydawałoby się, że to najlepsze rozwiązanie z możliwych. Chciałam przestrzeni oraz dowodu, że Harry się otwiera na innych ludzi, a nie zamyka na mnie. Chciałam widzieć, że w jego życiu istnieje coś poza seksem i przytulaniem się na mojej kanapie. Byliśmy do uratowania, a raczej bylibyśmy gdyby nie myśli o Richardzie. Musiałam wiedzieć czy chodziło o niego.

*

- Pytałem o ciebie - Richard postawił przede mną nowy kieliszek pełen wina i z wrodzoną gracją usiadł naprzeciw. Długie palce objęły delikatnie szkło i wziął mały łyk. - Profesor Cornell jest tobą zachwycony.

- Naprawdę? - nie mogłam powstrzymać zaskoczenia. Zajęcia Cornella były najciekawsze ze wszystkich. - To dużo znaczy, jest świetny.

- Tym bardziej cieszy mnie, że nie jest zbyt atrakcyjny - patrzył na mnie poważnie, ale jego oczy się śmiały. Coś pięknego.

- Umysł pociąga mnie bardziej niż ciało - przyznałam, czując się pewniej pod wpływem alkoholu. 

- Dlatego lubisz ze mną rozmawiać? 

- Lubię? - uniosłam brew. Muzyka klasyczna rozbrzmiewała w knajpie.

- Tak sądzę - odstawił kieliszek, a ja nie mogłam przestać śledzić jego ruchów. Moje podejrzenia narastały i byłam już prawie pewna. - Ja z tobą uwielbiam. Rozmawiać i na ciebie patrzeć.

- Chciałam ci podziękować - powiedziałam, by uspokoić podniecenie, ale nawet tak prosty zwrot przywołał najbardziej erotyczne wizje. Zwłaszcza pod wpływem jego dwuznacznego uśmiechu.

- Tak? 

- Psychologia jest zaskakująco fascynująca - napiłam się wina. - Nie podejrzewałabym, że sobie poradzę w takiej dziedzinie.

- Wiedziałem, że będziesz bardzo mądrą, zdolną studentką - odparł krótko, jakby to był truizm.

- Masz tendencję do oczekiwania ode mnie najlepszego - stwierdziłam.

- To nie tendencja. To logika. Wiem, że będziesz najlepsza. Mam wielkie zaufanie do twojego umysłu. Od kiedy tylko...

- Muszę ci coś powiedzieć - przerwałam mu nagle, a moje tętno mogłoby charakteryzować galopującego konia. - Zrobisz mi jutro śniadanie?

Wtedy spojrzał na mnie jak nigdy żaden mężczyzna na mnie nie spojrzy. 

- Jakie tylko zechcesz - odpowiedział poważnym tonem. Dopiłam wino jednym łykiem.

- Trzeba złapać taksówkę.

Więc pojechaliśmy po pierwszą z najlepszych nocy naszego życia.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz