22. Love story.

2.4K 139 44
                                    

- Wiesz, czasami mam ochotę pierdolić to wszystko, uciec i pójść na piwo w nasze miejsce... - powiedziałam cicho, opierając się o jego ramię. - Ograć cię w bilarda, patrzeć jak się wkurzasz.

- Już niedługo... - pogłaskał mnie po włosach. Opieraliśmy się o drzewo. - Już nie długo, obiecuję. Cholernie mi cię brakuje.

- Mi ciebie też - westchnęłam ciężko, wyciągając paczkę papierosów. - Kiedyś wszystko było lepiej. Nieważne czy z siniakami czy bez. To był dom. Teraz nie mam nic.

- No... masz tego przystojniaka, który rozmawiał ze starszą panią. To musiał być on. Długie włosy, zielone oczy i chciał mnie zabić spojrzeniem, jakby był zazdrosny - zaśmiał się cicho.

- Naprawdę? - szepnęłam, zaskoczona.

- Naprawdę, skarbie. Nie stresuj się. Na pewno za tobą szaleję. Kto by nie szalał... - złożył pocałunek na moim czole. Zamknęłam oczy, czując się tak dobrze i tak źle na raz.

- Kocham cię, Cedrik.

- Zabieram cię stąd. Już za moment - gładził mnie wciąż po włosach, a ja czułam, że odpływam, przypominając sobie jak to robił Harry. - Mam nadzieję, że on też niedługo wychodzi...

- Tak - odpaliłam papierosa. - Dwa i pół miesiąca, o ile nie narozrabia.

- Idealnie. Brzmi jak perfekcyjne love story - słyszałam jak uśmiecha się szeroko.

- Prawie perfekcyjne - westchnęłam jak najciszej, chowając dłoń w kieszeń. Otrząsnęłam się z nieprzyjemnych myśli. - To miłe, że już go akceptujesz...

- Ufam ci. Jeżeli go chcesz... - zaśmiał się, wzruszając ramionami. - Bierz.

- Romantyk - zaśmiałam się. - Wezmę, wezmę. Jest mój.

*

Wróciliśmy do środka. Jane usiadła na przeciwko mnie, a ja musiałem rzucić okiem na tych wszystkich facetów. Mulat już poszedł, ale Harry dalej tam siedział. Spojrzałem na niego. Cały czas się na mnie gapił. Czy to stosowne bym krzyknął "zluzuj majty, ona woli ciebie!"? Być może zrobiłbym to, gdyby się nie odezwała.

- To był wyjątkowy dzień - powiedziała, próbując się uśmiechnąć.

- Wyobrażam sobie - mruknąłem, myśląc nad tym co musiała przeżyć, żegnając się z ojcem. Nienawidziłem gnoja za to co zrobił, ale zaskoczył mnie i zaimponował tym, że stoczył z lekarzami ciężką bitwę, by móc tu przyjechać. Zapewne skrócił swoje nędzne życie o dwa dni takim wypadem, ale pożegnali się. Ulżyło mi. Wiedziałem, że ją kocha, bo kto by nie kochał takiej córki? Jeżeli wybaczyła mu całym sercem, jestem dumny, bo wiem, że snułoby się to za nią jak cień. Przez całe życie. Nikt nie miał pojęcia jak bardzo mnie to radowało. Wzruszało. Muszę go jeszcze odwiedzić. - Musisz być zmęczona...

- Siedziałabym tu z tobą jeszcze długie godziny, gdyby nie koniec odwiedzin - uśmiechnęła się lekko. Była zmęczona. Widziałem to. 

- Spokojnie, skarbie. Za dwa tygodnie będę tu od rana do wieczora, o ile się mną nie znudzisz - nachyliłem się nad nią i ściszyłem głos. - Mogę ci przywozić pornosy i słodycze?

- Nie... - zaśmiała się. - Nie. Nie wolno nic mi tu przenosić.

- Co to za więzienie pierdolone... - obruszyłem się cicho. Znowu złapałem wzrok z tym całym Tarzanem. Wyglądał na przygnębionego, ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, pojawiła się w nich determinacja. Uśmiechnąłem się do niego. Starałem się z całych sił, żeby nie był to uśmiech wyższości. Nie chciałbym, żeby pomyślał, że czuję się lepszy, bo siedzę tu z piękną Jane, a on z jakąś babcią. Chciałem być serdeczny. Zapoznać się. 

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz