- Harry... - szepnęłam, patrząc w jego smutne oczy. - Daj spokój, przecież nie mogłeś.
- No właśnie - spojrzał gdzieś w dal, zaciskając usta. Westchnął bezgłośnie. - Nic nie mogę w tym pierdolonym szpitalu. A co gorsza on mógł.
- Nie będziemy tu wiecznie - powiedziałam cicho, wierząc w to. Wreszcie. - Ile ci zostało? Dwa miesiące?
- Coś koło tego... - mruknął, kładąc palce na moim biodrze. Był tak naturalny w dotykaniu mnie. Jakby ten moment był wyrwany z tego złego miejsca, mimo, że właśnie rozmawiamy o zamknięciu. - A ty?
- Mm... - przymknęłam oczy. Dobre pytanie. - Zależy. Od wszystkiego.
- Nie wyjdę stąd bez ciebie - powiedział po chwili. Spojrzałam na niego zaskoczona. To uderzyło we mnie jak fala emocji. Nie wiedziałam czy tylko dobrych. No bo, co to oznacza...
- Co będzie potem? - zapytałam mimowolnie, wpatrując się w sufit. Ogarnęło mnie przerażenie.
- Wszystko, co zechcesz - poczułam jak wzrusza ramionami.
- Obiecaj, że zrobimy wszystko powoli - powiedziałam niepewnie. Bojąc się tego wszystkiego. Chcę Harry'ego w moim życiu, ale nie chcę tracić niezależności i wolności. Chcę mieć paletę wyborów. Miałam wyjechać przecież na studia na inny kontynent. Chcę móc zrobić wszystko.
- Jedna randka na dwa miesiące. Pasuje? - zaśmiał się sennie.
- Pasuje - mruknęłam, wkładając palce w jego włosy.
- Przejęzyczyłem się. Na dwa tygodnie.
- Jakoś to wytrzymam.
*
Za dwie godziny moja terapia. Nie mogę się pozbierać. Nie wiem jak mam się zachować. Czuję się cholernie dziwnie. Nie mam nawet pojęcia, czy on chce mnie widzieć. Jednak jest moim terapeutą, do cholery. Musi mnie widzieć. A ja chcę go zobaczyć. Wciąż jest dobrym człowiekiem. Mądrym i intrygującym. Uwielbiam z nim rozmawiać.
- Cześć.
Odwróciłam się niepewnie. Wstrzymałam na chwilę oddech, wiedząc, że jesteśmy sami w pustym korytarzu.
- O co chodzi, Zayn? - spojrzałam na niego niepewnie. Wyglądał źle. Naprawdę źle. Podpierał się dłonią o ścianę.
- Chciałem tylko pogadać - przeczesał włosy palcami, odgarniając je ze zmęczonej twarzy. Wyglądał, jakby na coś chorował. Oczy były lekko przymrużone, z odznaczającymi się dolnymi powiekami. Był blady, jak niego. Każdy jego ruch zdradzał fizyczną słabość.
- Dziwnym trafem zawsze chcesz pogadać, kiedy Harry jest na terapii - mruknęłam, unosząc mimowolnie brew. Interesował mnie jego stan, ale nie miałam zamiaru o to pytać.
- Bo ten... - zaczął wymownie kaszleć. - ...mnie do ciebie nie dopuści. Jakbyś była pod kloszem. Tak to będzie. Zobaczysz.
- To wszystko? - zapytałam po chwili, mierząc wzrokiem jego wyczerpane ciało.
- Przepraszam, Jane - powiedział cicho, okazując w oczach, wydawałoby się, szczerą skruchę.- Przepraszam cię. Naprawdę. Ja... - zawiesił się na moment, wspomagając się gestykulacją. - Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.
- Powiedzmy, że ci wierzę - wzruszyłam lekko ramionami, patrząc na niego ze zmartwieniem. - To nie zmienia faktu, że powinniśmy trzymać się od siebie z daleka.
- Nie... - spojrzał na mnie ożywiony. - Nie mów tego.
- Zayn - położyłam dłoń na jego ramieniu. - Nie ufam ci, rozumiesz? Stresuje mnie twoja obecność.
CZYTASZ
Demenatrium | Harry Styles
FanfictionSzpital psychiatryczny w północnym Londynie to nieciekawe miejsce. Nie chciała tu być. Nie powinna tu być. Jaki wpływ na sytuację będzie miał fakt, że Niall Horan to lękliwy, zagubiony paranoik, Zayn Malik jest agresywnym, brutalnym, lecz przyjaznym...