40. Zapłacisz mi za to!

1.9K 111 14
                                    

- Nagana za ekshibicjonizm - wtrącił i wyjął notatnik. Zajebiście.

- Nie możemy tego załatwić inaczej? - zapytałem z grymasem na twarzy. Ostatnie czego chcę, to jakaś idiotyczna nagana i to jeszcze z takiego durnego powodu. 

- Przykro mi, mam żonę - zmierzył wzrokiem cały mój tors. Poczułem się cholernie nagi.

- Gratulacje - mruknąłem. - Co mnie to obchodzi?

- Nazwisko, proszę - pstrykał irytująco długopisem.

- Styles, Harry Styles - pokręciłem głową w zażenowaniu. - Nadgorliwy pan jest...

- A pan dalej tu stoi bez połowy ubrań. Zero pokory. By się pan ubrał jak naganę chcę wypisać... - spojrzał na mnie jak na idiotę, na co myślałem, że się nie powstrzymam, żeby nie wyjść z siebie. No niepoważne.

- A w co, do cholery, mam się ubrać?! - zmierzyłem go, nie dowierzając. Co za palant... Nie wiem jak Jane mi to wynagrodzi, ale na pewno będzie musiała się postarać. 

- Spokojnie - warknął, zapisując coś w tym swoim śmiesznym notesiku.

- Taa, dawaj pan tę naganę... - przeczesałem palcami włosy. Patrzyłem na niego niecierpliwie, oddychając głęboko. Rozpaliłem nowego papierosa, bo coś długo bazgrał. Gdyby nie on, czułbym się jak na wakacjach. Brakuje tylko plaży i nagiej Jane. Przymknąłem oczy, wyobrażając sobie przyjemną scenę i zaciągnąłem się dymem.

- Co się głupio szczerzy? - usłyszałem. Mina mi zrzedła, gdy spojrzałem jak ten pajac podaje mi kartkę. 

- Również miłego dnia... - warknąłem, gdy odchodził. 

"Pacjent dumnie przechadza się półnago po terenie szpitala, nie zważając na innych pacjentów czy pracowników. Nie jest skory do współpracy. Nie chce się ubrać. Impulsywny."

- Kurwa! - rzucam w przestrzeń. To jakiś żart, tak? Mielę w dłoniach papier i chowam go do kieszeni. Wyrzucam papierosa. Idę się ubrać, bo mam już dosyć. Moje przekleństwo chyba zwróciło uwagę paru ludzi. Widzę faceta, który jakby wyrasta przede mną. Wygląda jakby ktoś mu zabił rodzinę. - Co jest?

- N-Nie... - mamrocze i mierzy mnie ze strachem w oczach. Naprawdę, nie wyglądam przecież aż tak źle. 

- Co nie? - mruczę wytrącony z równowagi. Kolejny, który bezpardonowo się na mnie gapi. Patrzy na mnie sekundę dłużej i wygląda jakby miał zemdleć. Odwraca się i ucieka, potykając się o własne nogi. Ja pierdolę, co się tu wyrabia...

*

- Więc, tym razem odpuszczam, ale mam nadzieję, że przy następnej kontroli nie będziesz musiała odmówić - Payne spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, przez który i tak przebijał się uśmiech.

- Dziękuję. Tak, jak będę chciała to nie odmówię - odpowiadam z dumnym uśmiechem. Jak nienormalna.

- Świetnie - odpowiada. Widzę, że jego stosunek do mnie zmienił się w ciągu tych paru minut. Najpewniej podejrzewał, że jestem normalna i w miarę zdrowa, a teraz przekonał się, że nie jest ze mną w porządku. - To wszystko na dziś.

- Dziękuję - odpowiadam, wstając. - Gorszy dzień, to wszystko.

- Rozumiem.

Wychodzę z jego gabinetu i sztuczny uśmiech znika z mojej twarzy. Boże, to było okropne. Dziecinne, ostentacyjne. Oby nie myślał, że zrobiłam to specjalnie. W tej pieprzonej koszuli. Przecież naprawdę nie chcę go krzywdzić. Gdybym mogła, powiedziałabym mu jak bardzo mi na nim zależy, ale nie mogę. Nie mogę mieszać mu w głowie. Mimo, że potrzebuję, aby był blisko. To wszystko jest tak niepewne...

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz